środa, 19 lutego 2020

Sesja egzaminacyjna na studiach: dziwne zaliczenia i przepisy z XIX wieku


W końcu! Co prawda ostatni egzamin napisałam dwa tygodnie temu, ale dopiero przedwczoraj wysłałam ostatnią rzecz, jaką musiałam zrobić w ramach zaliczenia semestru na studiach. Tym samym siódma (!) sesja za mną. Zebrałam garść przemyśleń z nią związanych.

1. Tegoroczna sesja bardzo różniła się od poprzednich – było po prostu mniej roboty. Mam więc nadzieję, że najgorsze już za mną i każda kolejna sesja będzie łatwiejsza.

2. Jeden z egzaminów można było pisać z notatkami. Wydaje się – bułka z masłem. Ale niektóre pytania wcale nie były takie banalne i oprócz notatek, przydał się jeszcze mózg.

3. Z kolei inny egzamin przeprowadzany był przez Internet. Mogliśmy go rozwiązać o dowolnej porze dnia. Swoją drogą, zaliczenie dotyczyło moich ulubionych tegorocznych zajęć. Wykład nosił nazwę "Chemia materiałów w muzyce - od patefonu poprzez płytę winylową do CD". Brzmi trochę groźnie, prawda? W rzeczywistości słuchaliśmy muzyki i poznawaliśmy historię Beatlesów, Joy Division czy Republiki.

4. Podczas tegorocznej sesji jedną z form zaliczenia zajęć było przygotowanie w grupach kampanii pro rodowiskowej. Nie musieliśmy jej przeprowadzać, a jedynie zaprojektować. Z dziewczynami wpadłyśmy na pomysł, by wypromować w Toruniu korzystanie z aplikacji Too Good To Go oraz Foodsi. Umożliwiają one zakup niesprzedanego, lecz nadal smacznego i świeżego jedzenia z restauracji, kawiarni czy piekarni w znacznie obniżonych cenach. Gdyby aplikacje te działały w Toruniu, na pewno bym z nich korzystała - na razie dostępne są m.in. w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu. Nie dość, że pomaga to zmniejszyć ilość marnowanej i wyrzucanej żywności, to jeszcze pozwala na zjedzenie czegoś smacznego za grosze.

5. Tradycyjny egzamin podczas tej sesji miałam tylko jeden. Zawierał on głównie pytania z dziedziny psychologii politycznej. Co ciekawe, na jedno z nich odpowiedziałam dobrze dzięki mojemu młodszemu bratu, który zgrabnie wytłumaczył mi, czym różni się konserwatyzm ekonomiczny od liberalizmu ekonomicznego.

6. Jedną z najdziwniejszych form zaliczenia, jakie miałam kiedykolwiek na studiach, była edycja przepisów kulinarnych z XIX wieku. Nie żartuję. Aby zdać Cultural History of Food (tak, wybrałam sobie taki przedmiot w ramach fakultetu!), musieliśmy przepisać i zredagować przepisy sprzed dwustu lat. Mnie przypadły receptury na grzybki, czyli omlety biszkoptowe, m.in. z pigwami, jabłkami i kasztanami. Taka forma zaliczenia nie wydawała się trudna – w końcu co to za problem zmienić "iayka" na "jajka". Tymczasem okazało się, że w pewnym momencie nie wiedziałam już, które formy zostawiać, a które nie… Ale ostatecznie piątka wpadła.

7. Moja jedyna czwórka została postawiona przez pana, który wyznaczył limit znaków w pracy. Trzymałam się go kurczowo – limitu, a nie pana. Tak bardzo, że później otrzymałam maila, iż napisałam… za mało.

8. Za to zdecydowanie więcej napisałam w mojej pracy zaliczeniowej o opuszczonych miejscach w Toruniu. Wydaje mi się, że to problem środowiskowy, o którym za mało się mówi. Takie budynki nie dość, że zajmują przestrzeń, to jeszcze mogą w każdej chwili się zawalić. Napisałam więc esej o tego typu obiektach zlokalizowanych w Toruniu, wraz z pomysłami, co można by z nimi zrobić.

9. To moja siódma sesja, a nadal nie czytam książek. Książek na studia rzecz jasna. Coś czuję, że już nie zacznę. Zresztą czytam za dużo innych książek. :DNajlepiej uczę się, po prostu przepisując notatki. Zwykle staram się chodzić na wykłady, a jeśli już są takie, na które ewidentnie nie uczęszczam, to wówczas przepisuję slajdy wysyłane przez prowadzących. Potem to koloruję i czytam. Efekty – całkiem niezłe.

10. Podczas minionej sesji nie wydarzyło się nic naprawdę złego, tzn. ani nie miałam stłuczki, ani nie ratowałam pana na przejściu dla pieszych, ani nie skręciłam kostki – a właśnie wszystkie te rzeczy miały miejsce podczas poprzednich sesji egzaminacyjnych. Tym razem dopadło mnie "tylko" przeziębienie. Wydaje mi się, że to jest w miarę naturalne, że w ferworze tego stresu, zmęczenia i egzaminów organizm po prostu w pewnym momencie nie wytrzymuje. Tylko skąd w człowieku się bierze taka ilość kataru – tego nie wiem.

A jak tam Wasze sesje na studiach?
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.