Stwierdziłam, że jestem Wam winna
ten post. Teksty nie pojawiają się ostatnio tak często, jak kiedyś i tak
często, jakbym tego chciała i od siebie wymagała. Co jest tego powodem? Oto,
jak wyglądają ostatnio moje dni.
Przede wszystkim wpadłam w sidła
dorosłości. Inaczej zwanymi pracą na pełen etat. Jestem teraz jak te miliony
ludzi na całym świecie, którzy wstają na dźwięk budzika, jedzą śniadanie (no,
tu może nie miliony, ale ja zawsze muszę coś wrzucić na ząb rano), myją się,
malują się, ubierają się, jadą do pracy, stoją w korkach, szukają miejsca do zaparkowania,
idą do pracy, spędzają w niej 1/3 dnia, a potem znów tkwią w korkach, jedzą obiad
i nagle robi się wieczór, trzeba się wykąpać i iść spać. Oczywiście nie
narzekam! Sama tego chciałam i od dziecka marzyłam o tym, by zostać
dziennikarką. Pewnie, że fajniej byłoby to robić w piżamie z domku, ale nie
zawsze się da.
Uczę się powoli wciskać coś
między popołudniem a nocą. Między powrotem z pracy a pójściem spać. Czasami
wychodzi mi to średnio – najpierw przez godzinę nadrabiam memy i Instagrama,
później przez godzinę oglądam "Ukrytą prawdę". Bywa lepiej, gdy układam puzzle –
są one dla mnie teraz synonimem prawdziwego relaksu (chociaż Minionki niekiedy
zamiast odprężenia przynoszą irytację). Staram się jednak nie zapominać, że w
te kilka godzin da się jeszcze wcisnąć coś naprawdę wartościowego i fajnego. Z
M. odkrywamy nowe miejsca w Toruniu. Wzgórza, z których widać całe miasto.
Zatoki nad Wisłą, o których cichaczem informacje przekazują sobie jedynie
wędkarze. Podczas wypraw towarzyszą nam zwykle rzesze komarów. Ale i tak jest
super.
W ostatnim czasie jakoś kiepsko
idzie mi realizacja moich celów na ten rok, ale nie odpuściłam ich zupełnie. Książki
czytają się powoli – na liczniku dopiero 28 – ale po puzzlach to moja druga
ulubiona forma relaksu, jak więc mogłabym z niej zrezygnować zupełnie? ;)
Ostatnio skończyłam książkę Joanny Glogazy "Wychodząc z mody" – o slow fashion
i odpowiedzialnym podejściu do mody. Bardzo polecam. Sporo informacji było mi
już wcześniej znanych chociażby dzięki Instagramowi Joanny czy jej artykułom na
blogu, ale pojawiły się też nowe treści, bardzo ciekawe wywiady m.in. na temat
kontenerów na używane ubrania. Duży plus także za listę marek, których warto
wypatrywać w lumpeksach – większość moich ubrań pochodzi ze sklepów z używaną
odzieżą. Wydaje mi się, że to obecnie bardziej rozsądek i zakupowa odpowiedzialność
niż jakieś widzimisię. Joanna również zachęca do zakupów ciuchów z drugiej
ręki. A jeśli komuś to nie odpowiada i stawia na nowe rzeczy, warto by wydawał pieniądze
świadomie. Nie impulsywnie, nie na pierwszą lepszą szmatkę. Warto przyjrzeć się
rzeczy, pomyśleć, czy będzie nam do czegoś pasować, czy będziemy w niej
chodzić, czy jest nam w niej wygodnie, czy czujemy się w niej najlepszą wersją
siebie. Ważne też, by przyjrzeć się metce! Od siebie mogę dorzucić trick skąpiradła:
jeśli robimy zakupy w Internecie i spodoba nam się konkretna rzecz, warto
sprawdzić, czy nie ma dostępnego jakiegoś kuponu rabatowego. Ale uwaga! Róbmy
to, jeśli jesteśmy zdecydowani na dany produkt i pewni, że będzie nam służyć.
Kupony możecie znaleźć np. na coupondojo.com. Swoją drogą są tam kody nie tylko
na ubrania, lecz także na dekoracje do domu albo… artykuły dla zwierzaka. O,
takie kody rabatowe zoo plus to coś dla mnie, bo przyznaję, że dla Nicolasa
kupuję sporo.
Oprócz czytania wróciłam też
ostatnio trochę do oglądania filmów. Z mamą obejrzałyśmy z pozoru głupawy, ale
w rzeczywistości mistrzowsko napisany "Mayday". Dialogi w tym filmie to
petarda. Też bym chciała tak sprawnie posługiwać się grą słów. Wiem, że polskie
produkcje wielu z Was odstraszają – mój tata wyszedł z pokoju, gdy tylko
zobaczył Piotra Adamczyka w komedii – ale bywają dobre filmy. Albo chociaż
śmieszne.
Za to zupełnie nie polecam "Zenka". To 23 złote wyrzucone w błoto. Przez godzinę czekałam, aż film się w ogóle
zacznie, a przez kolejną godzinę miałam nadzieję na jakiś rozwój fabuły. Nic
takiego nie nastąpiło, w dodatku jednym z ostatnich wątków w filmie było
wydarzenie, które… w ogóle nie miało miejsca w rzeczywistości. Ani to musical,
ani komedia, ani film biograficzny. Szkoda Waszego czasu. Jedyny plus tego
filmu, to że od czasu do czasu poleciała fajna, stara piosenka.
I to tyle, jeśli chodzi o to, co
u mnie słychać. Magisterki nadal nie piszę, za granicę chyba na razie się nie
wybieram, bo urlop dopiero… we wrześniu.
Dajcie znać, co tam u Was! Co
czytacie? Co oglądacie? Co porabiacie?
Sara
Zdradzisz, gdzie to wzgórze, z którego widać całe miasto?
OdpowiedzUsuńCo do oszczędzania, ja polecam portal aukcyjny na A... Żwirek i karma dobrej jakości są tam w o wiele lepszej cenie, niż w zooplusie, a przy tym wystarczy zamówić za 40 zł by mieć dostawę gratis (oczywiście w opcji SMART). Kosmetyki również można upolować o połowę taniej, niż w Rossmanie czy Hebe. Trudno konkurować z takim gigantem. Pozdrawiam, Ania :)