piątek, 29 stycznia 2021

Z tęsknoty za kinem. Najlepsze i najgorsze filmy, które obejrzałam w 2020


Jestem specyficzną widzką. Nie oglądam zbyt wielu filmów. Czasami trudno mi się skupić przez dwie godziny. Zdarza się, że włączam żenujące, nisko oceniane filmy z czystej ciekawości. Poza tym lubię chodzić sama do kina. W ubiegłym roku nie miałam jednak ku temu zbyt wiele możliwości.

W 2020 roku 21 filmów obejrzałam po raz pierwszy. Mało – jeśli weźmiemy pod uwagę, że trwała pandemia i większość rozrywek była po prostu niedostępna. Tak jakoś wyszło, że wolałam posiedzieć trochę przy puzzlach albo poczytać książkę. No i przez prawie cały rok łączyłam pracę na cały etat ze studiami.

Jakie filmy obejrzałam w 2020 roku?

Koty, 6/10. Uwielbiam musicale, uwielbiam Taylor – byłam więc bardzo ciekawa tego filmu. Może jest nieco dziwny i momentami niezręcznie ogląda się te włochate człowieko-kociaki z palcami i futrem. Ale wydaje mi się, że jeśli ktoś lubi musicale, to ta niecodzienna forma nie powinna mu aż tak przeszkadzać.

Cicha noc, 4/10. Daję szansę polskim filmom. Temu też dałam. Ale to było po prostu żenujące, wulgarne i bez sensu.

Dwóch papieży, 9/10. Jeden z lepszych obejrzanych przez mnie w 2020 roku filmów. Właściwie to mogę zaryzykować stwierdzenie, że nawet mnie… wciągnął. Podobała mi się gra aktorska, dialogi, no i sama fabuła.

Miss Americana, 9/10. Film o Taylor Swift? Tego nie mogłam przegapić. Żałowałam, że trwał tak krótko. Była w nim i muzyka, i szczere wyznania. Wydaje mi się, że gdyby osoby, które na co dzień śmieją się z wokalistki, obejrzały ten film, diametralnie zmieniłyby o niej zdanie. To już nie jest szesnastoletnia dziewczynka śpiewająca o złamanym sercu.

Joker, 8/10. Trochę psychodeliczny, trochę mrożący krew w żyłach. Ale ta rola aktorska – cudo! Jakby co to ja nie oglądam filmów z bohaterami Marvela itp., ale „Joker” to jest coś totalnie innego. To raczej film dla tych, którzy lubią analizować czyjąś psychikę.

Kraina Lodu, 6/10. Jakaś taka… naciągana ta akcja. To już nie to samo co pierwsza część. I piosenki gorsze…

Małe kobietki, 9/10. Ojejku, jaki to był uroczy, cudowny film. Czytałam, że niektórzy na nim zasypiali. Ja uśmiechałam się od ucha do ucha. Nie czytałam książki, ale ta historia mnie zachwyciła. No a najbardziej to mnie zachwycił Timothée Chalamet. Już go dopisałam do listy przyszłych mężów.

Historia małżeńska, 5/10. A to były oscarowe nudy na pudy, cudem dotrwałam do końca. W sumie smutny film, ale też bez jakiegoś większego morału, mam wrażenie. Jednak nie zawsze kilka nominacji do Oscara = film dla każdego.  

Azyl, 7/10. Chodzi o ten „Azyl” z Jodie Foster, nie ten o warszawskim zoo. Ale tamten też polecam, choć z zupełnie innych powodów. Film z Foster trzyma bardzo w napięciu. Na co dzień nie oglądam raczej filmów sensacyjnych, gdzie co rusz strzelają itp. Taka ze mnie kinowa pacyfistka. Ale w tym filmie była pewna tajemnica, pewna zagadka i to mnie wciągnęło.

Lady Bird, 7/10. Gdy kilka miesięcy temu oglądałam ten film, przyznałam mu siedem gwiazdek, ale teraz sama nie wiem dlaczego, bo kompletnie nie zapadł mi w pamięć.

Kobieta sukcesu, 7/10. Przyznaję się bez bicia, że oglądam polskie komedie romantyczne, chociaż od początku wiadomo, jak się skończą. Ta była nawet zabawna momentami i nie tak denna jak niektóre.

365 dni, 2/10. Obejrzałam z ciekawości, przyznaję się! Ameryki nie odkryłam – to okropny, szowinistyczny film. Wiem, że autorka książki twierdzi, że większość kobiet tak naprawdę w skrytości serca chce być tak traktowana jak główna bohaterka. Nie wiem, na jakiej próbie Blanka Lipińska przeprowadzała swoje badania, ale chyba mało kto lubi być pomiatany, nie wydaje Wam się? Film jest bez sensu, bez treści, nudny, a przedstawione tam sceny łóżkowe, prysznicowe i jachtowe nawet nie są zbytnio kręcące. Strata czasu.

Śniadanie do łóżka, 5/10. Stara, polska komedia romantyczna, w której Karolak był jeszcze młody. Za mało śmiechu, za dużo ziewania. Nie polecam.

Miszmasz, czyli kogel-mogel, 6/10. Mam coś takiego, że oglądam filmy z ciekawości. Nasłucham się o nich, jakie to wspaniałe gnioty, a potem sama sprawdzam, czy faktycznie tak jest. Czasami żałuję. W przypadku Miszmaszu właściwie nie aż tak bardzo, bo trochę się pośmiałam, choć sam scenariusz wydaje się chwilami absurdalny. Oczywiście to nie to samo co kultowe filmy „Kogel-mogel” z lat 80… Na to nie liczcie. Nie ma tutaj cytatów, które będziecie przywoływać po latach przy obiedzie. To jednak coś bardziej w stylu współczesnych polskich komedii romantycznych. Ale no, przyznam się bez bicia, że jak pojawi się kolejna część, to też ją obejrzę. Ciekawość nie da mi żyć. ;)

Mit Pruitt-Igoe, 5/10. Film oglądałam w ramach zajęć na studiach i o ile sam reportaż był zrobiony dość niskobudżetowo, to historia tego osiedla jest fascynująca i warto ją poznać – jeśli nie chcecie oglądać filmu, to chociaż poczytajcie o Pruit Igoe w Internecie. Bo to opowieść o tym, jak blokowiska wpływają na ludzi i ich relacje.

Piloci, 7/10. Bardzo chciałam jechać na „Pilotów” do Teatru Roma, ale zawsze coś wyskakiwało – a to akurat Janek Traczyk nie grał głównej roli, a to nie miałam gdzie nocować… Wiadomo, że obejrzenie musicalu w swoim salonie to nie to samo – zupełnie inaczej odbiera się dźwięk, a aktorzy nie są na wyciągnięcie ręki. Podejrzewam, że gdybym zobaczyła spektakl w Romie, oceniłabym go wyżej. Ale doceniam, że wydano „Pilotów” na DVD, bo dzięki temu wiele osób, które nie mogą sobie pozwolić na wizytę w teatrze, będzie miało jego namiastkę w domu.

1800 gramów, 9/10. Mój tata nie lubi nowych, polskich filmów. A ten mu się bardzo podobał. To chyba najlepsza rekomendacja. 1800 gramów to nie jest zwykła komedia romantyczna – to piękna, obyczajowa historia, dotykająca trudnego tematu adopcji. To film z cyklu „kocyk dla serduszka”.

Mayday, 6/10. Film tak głupi, że aż śmieszny. Jeśli nie macie dość Adamczyka i Karolaka, to obejrzyjcie.

Zenek, 2/10. Nie wiem, od jakiego mankamentu tego filmu zacząć… Od tego, że jest w nim mało muzyki, a niby opowiada o muzyku? Od tego, że są w nim zmyślone wydarzenia i w końcu nie wiadomo, czy to biografia, czy science fiction? Od tego, że do połowy filmu to właściwie nie mamy pojęcia, o co chodzi? Jeśli jesteście fanami disco polo, nie oglądajcie „Zenka”, bo disco polo tam praktycznie nie ma. Jeżeli nie jesteście fanami disco polo, nie oglądajcie „Zenka”, bo ta historia nie jest ani trochę wciągająca. I mnie jakoś bardzo oburzyło to, że główne wydarzenie w filmie jest… zmyślone. Po co tak kłamać widzowi w żywe oczy?

Podatek od miłości, 7/10. Podobnie jak „Kobieta sukcesu” to po prostu miła dla oka polska komedia romantyczna z przewidywalnym zakończeniem, ale przyjemnie się ją ogląda. Bez wielkiej żenuy.

50 twarzy Greya, 5/10. Na koniec hit. Powiem tak: spodziewałam się czegoś więcej. Czuję niedosyt. :D

A Wy jakie ciekawe filmy widzieliście w 2020? Które polecacie, które odradzacie?

Sara

 

1 komentarz:

  1. Ja tam bym dała Krainie Lodu 2 9.5/10 a Małym Kobietkom 4/10 :P Nie podobały mi się Małe Kobietki, a zwłaszcza stroje i gra Emmy Watson. Sorry, ale ona nie jest dobrą aktorką... no chyba, że gdy grała Hermionę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.