W dniu imienin serwuję Wam nieco filozoficzny post. I mimo że przedmiot zwany podstawami filozofii mam tylko jeden raz w tygodniu, to od czasu do czasu udziela mi się filozoficzny nastrój. Wtedy rozważam, rozmyślam, rozkładam na części pierwsze każde zdanie i szukam trzeciego dna. Zdarza mi się także prowadzić rozmowy dotyczące jednego wyrażenia (np. Człowiek mądry jest człowiekiem dobrym) na dziesięciominutowych przerwach w szkole. Albo
Doba spędzona w
autokarze? Co to jest, skoro wynagrodzeniem jest zjedzenie świeżutkiego
croissanta na śniadanie, wypicie kawy w kawiarni z widokiem na Luwr, zobaczenie
zamków rodem z bajek Disneya i zapoznanie się z Damą Paryża.
Wysłuchiwanie połamanego
francuskiego skrzeku? Co to za problem, jeśli można wlepiać oczy w cudownie ubrane
paryżanki, przybyć do klasztoru na wodzie, kupić pocztówki i świeże owoce na
paryskim targu.
Stresująca rozmowa z
konsulem? Da się wytrzymać, gdy w myślach pojawia się Central Park, słynny
Manhattan, lot samolotem nad oceanem i zakupy na najsłynniejszej nowojorskiej
alei…
Pieniądze nie rosną na
drzewach, a bez wizy ani rusz? Ale kiedy pomyśli się o stolicy państwa, w którym wszystko jest szybsze, wyższe, dłuższe
i często lepsze, gdy człowiek uświadomi sobie, że czeka go zwiedzania Filadelfii, miasta, które użyczyło
swej nazwy tytułowi wspaniałego i trzymającego w napięciu filmu z Denzelem
Washingotem, to nic nie wydaje się niemożliwe.
Trochę idealizuję. Ale
tylko troszeczkę. Co mnie skłoniło do takich refleksji? Wymiany. Mam to
szczęście, że uczęszczam do liceum, w którym wymiany są i nie jest to żaden pic
na wodę. Są to wymiany naprawdę na wysokim poziomie, nie zawaham się użyć
jednego z moich ulubionych słów: światowe.
Są właśnie teraz, w październiku. Niestety nie wybieram się na żadną z
nich… w tym roku. W przyszłym na 99% tak, to samo za dwa lata.
Jakie wymiany mamy do
wyboru? Jak już pewnie zdążyliście się skapnąć – z Francją i Stanami
Zjednoczonymi. W tym roku we Francji uczestnikom wymiany uda się zobaczyć
między innymi Paryż oraz kilka zamków nad Loarą, a także Angers, czyli miasto,
z którym de facto wymiana jest przeprowadzana. Natomiast osoby, które pojadą do
USA zwiedzą prawdopodobnie Filadelfię, Nowy Jork i Waszyngton. Brzmi genialnie,
prawda?
Trochę spada mi poziom
endorfin, gdy pomyślę sobie, że ktoś właśnie szczerzy się pod Wieżą Eiffla czy
też przechadza się Piątą Aleją w NYC, a ja stoję przed tablicą na biologii i
ładnie się uśmiecham, ale wcale nie dlatego, że lubię moją nauczycielkę. W
głowie pojawia się myśl, która coraz bardziej uwiera Hej, ja też chcę podróżować! Wtedy też zapala się czerwona lampka,
a raczej zielona (w końcu to kolor nadziei). Przecież ja podróżuję. Każdego
dnia przechadzając się po szkolnym korytarzu, obserwując liście leżące na
chodniku, oglądając wieczorne wiadomości, nawet pisząc dla Was – podróżuję.
Bo życie jest podróżą.
W takim razie kocham żyć.
Bo życie jest podróżą.
W takim razie kocham żyć.
fajnie <3
OdpowiedzUsuńFilozoficzny post zaiste.
OdpowiedzUsuńjakie piękne kartki! u mnie w technikum była tylko jedna wymiana z niemcami :p zazdroszczę tak wspaniałych wrażeń :)!
OdpowiedzUsuńmyślałaś może żeby bloga trochę wzbogacić w kierunku modowym, moze inna forma, coś w rodzaju prawdziwego bloga o modzie, w którym najpierw są zdjęcia stylizacji a na koniec opis (np. blog jemerced) :))))) przemyśl to pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie najważniejsze jest pisanie i z tego na pewno nie zrezygnuję. Moda jest moją wielką pasją, ale robienie zdjęć stylizacji ma ten minus, że zawsze potrzebny jest fotograf, czyli trzeba kogoś wyciągnąć na zdjęcia.
UsuńMój blog to świeżynka, cały czas się rozwija, ale jestem pewna, że posty modowe pojawią się tu jeszcze wiele razy.
A blog jemerced bardzo lubię :))
Pozdrawiam
kocham podrozowac :) w licpu bylismy przez 3tygodnie w azji z plecakiem na plecach! wspaniala przygoda :)
OdpowiedzUsuńgreat pictures :)
OdpowiedzUsuńthanks for the lovely comment on my blog dear <3 you're adorable :*
have a nice day!
xx
Veronica
widzę, że usunęłaś mój komentarz. dziwne i ciekawe.
OdpowiedzUsuńnapiszę od nowa:
filozofia to nie wynajdywanie dobrych strony - raczej jakaś działalność w stylu "pollyanny", działająca na krótką metę. rzeczy, które przedstawiłaś, nie mają nic - zupełnie nic! - wspólnego z filozofią.
słuchanie "francuskiego skrzeku" - cóż za subtelne określenie, brawo - konieczność spędzenia doby - zaledwie doby - a autokarze, wiedząc, że na miejscu masz odpoczynek i jedziesz na wycieczkę, czy też krótka rozmowa z konsulem, która zwykle trwa około 5 min., czasem trochę więcej - to naprawdę, droga sawatko, nie są problemy.
końcówka posta - zupełnie, idealnie bez sensu. więc w czasie dnia podróżujesz do toalety, a w czasie lekcji odbywasz pasjonującą podróż do tablicy? i w takim razie kochasz żyć? może chodziło ci o umiejętność chodzenia (znowu panna pollyanna?), ale jeśli tak, to nie ujęłaś tego dobrze w słowa.
i w końcu: twój warsztat pisarski. odnoszę wrażenie, że uważasz się za osobę dobrze piszącą, zainteresowaną pisaniem jako takim. otóż twój warsztat jest słabiutki. zdania proste, język maksymalnie zbanalizowany. zero inwencji. jakby czytało się podrzędną książkę dla nastolatek. jeśli chcesz to pisz - nie zabronię ci przecież - ale radzę porządnie popracować nad językiem.
umieram z ciekawości, czy ten komentarz też usuniesz.
Nie, dzisiaj go nie usunę (ale może jutro już tak). Dziękuję za krytykę, chociaż nie muszę się z nią zgadzać.
UsuńKażdy rozumie i interpretuje moje posty po swojemu i ma do tego prawo. Kto chce, ten wyciągnie z wpisu informacje, które chciałam przekazać.
Mój styl jest taki, jaki jest i nie każdemu musi się podobać. Cieszę się jednak, że zwolennicy mojego pisania stanowią lwią część czytelników tego bloga.
Uważam jednak, że jeśli decydujesz się na krytykę, to powinieneś mieć odwagę się podpisać (polecam wybranie opcji Nazwa/Adres URL) i udowodnić, iż znasz się na tym, co oceniasz.
ale może jutro już tak - bardzo miłe. czyli - jeśli ktoś uprzejmie krytykuje, bez inwektyw i większych złośliwości, a nie stanowi lwią część twych wielbicieli (sympatyczna, ale przesadna hiperbolizacja, moim zdaniem, bo ile masz tych wielbicieli - max 30? to nie jest lwia część), to jego komentarz nie ma racji bytu?
Usuńnie mam bloga. nie mam też żadnej strony. to nie odbiera mi prawa do krytyki. nie mam też konta na blogspocie. załóżmy, że je zakładam. co ci to da? to, że mój komentarz będzie sygnowany jakimś bezosobowym loginem w stylu starx96 albo krejzi.krejzi98, albo anime.fan5067? czy może mam podpisać się imieniem i nazwiskiem i w ten sposób udowodnić, że "mam odwagę"?
właściwie nie wiem, czemu w mojej głowie powstała myśl, że odpowiesz na zarzuty, spróbujesz się jakoś bronić? może to łączyło się z nadzieją, że masz jakieś argumenty na zbicie moich zarzutów. cóż, może jednak nie masz.
naturalnie, nie musisz zgadzać się z moją krytyką. to byłoby trochę dziwne, nie uważasz?
wiedz, że jeśli chcesz rozwijać swój styl pisania (a sądzę, że chcesz), powinnaś bardziej przejmować się ewentualną krytyką. albo może więcej czytać.
ciekawi mnie, czemu usunęłaś mój komentarz. może rozwiniesz?
ale oczywiście nie musisz. "to wolny kraj".
Cieszę się, że zyskałam kolejnego wiernego i wnikliwego czytelnika-krytyka. Zapraszam do czytania moich kolejnych "słabiutkich i zbanalizowanych" wpisów - chociaż wiem, że ich treść i tak będzie dla Ciebie niepojęta.
UsuńPozdrawiam
Rasowa Blogerka (oj, przepraszam, znowu banał)
Saro nie daj się hejterom. Nie przejmuj się krytykanctwem i spokojnie usuwaj takie posty, jak tego "krytyka". To w końcu Twój blog i to Ty powinnaś decydować o jakości komentarzy. Trzymaj swój styl!
OdpowiedzUsuńGreat pics!
OdpowiedzUsuńeffortlesslady.blogspot.ca
Ja też jestem pod wrażeniem zarówno treści jakie przekazujesz w swoich postach jak i zdjęć, które z nimi publikujesz; język, którym się posługujesz jest zrozumiany a to jest chyba najważniejsze, także trzymam kciuki i dołączam jako 31 albo może 131 albo i 531 wielbicielka SAWATKI
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na więcej :-)
Domyślam się, że jedziesz na wymianę do Stanów, Ty taka pasjonatka podróż. Ile planujesz wziąć dolarów? Ciekawi mnie to bo jade na tydzien do NYC. Dziękuję za odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę Ci pomóc, bo przyznam się bez bicia, że w ogóle nie myślałam nad tym, ile wezmę kieszonkowego! A nie chcę strzelać jakimiś liczbami bezsensownymi. Wymiana dopiero za rok... Z tego co wiem, Nowy Jork jest niestety drogi :/
UsuńŻyczę udanego pobytu w USA!