poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Droga do raju przez piekło - Morskie Oko

Opowiem Wam dziś o tym, jak płakałam. Jak narzekałam. Jak psioczyłam na dwudziestokilometrowy spacer. Słowem opowiem Wam o mojej wyprawie nad Morskie Oko.

Czy jest w Polsce ktoś, kto nie słyszał o tym miejscu? To jeden z najpopularniejszych turystycznych punktów na mapie polskich gór i jednocześnie największe jezioro w Tatrach. Brzmi imponująco. Staw położony jest w naprawdę pięknym miejscu, siedząc na kamieniach i mocząc stopy w wodzie, można podziwiać najwyższe szczyty Tatr, w tym Rysy. Tylko że najpierw… trzeba się jakoś do tego raju dostać. A droga prowadzi przez piekło.
Dwa razy w życiu byłam nad Morskim Okiem. Pierwszy raz, mając może sześć lat, szłam w sandałkach i obtarłam sobie stopy do krwi. Każdy krok sprawiał mi ból, więc byliśmy skazani na powrót konikami. W trwające jeszcze wakacje powróciliśmy nad Morskie Oko. Nie wyobrażacie sobie, jak ja się obawiałam tego "spaceru". Zdaję sobie sprawę z mojej marnej kondycji . Bałam się, że zwyczajnie nie dam rady, że zemdleję, że padnę. A w grę nie wchodziła podróż dorożką, nie wybaczyłabym sobie męczenia zwierząt.
Na początku szłam dzielnie. Z czasem jednak zaczęłam mieć problemy z oddychaniem i czułam, że ból rozsadza mi czaszkę. Nie bolały mnie stopy, dokuczała mi jednak zmiana ciśnienia. Na pewno kojarzycie, jak wygląda droga do Morskiego Oka, to asfaltowa trasa lekko pnąca się ku górze. Niby nic strasznego, ale 10km w jedną stronę+zmiana wysokości+beznadziejna kondycja+niemiłosierny upał sprawiły, że nie czułam się zbyt dobrze (delikatnie mówiąc). Kryzys jednak pokonałam i do stawu dotarłam. Widoki są niebiańskie. Promienie słońca pięknie odbijały się w krystalicznie czystej wodzie, a szczyty tworzyły niesamowity krajobraz.
Powrót był już zdecydowanie łatwiejszy. Szło się w dół  i mimo że po tych 20km bolały nas nogi, szczęśliwie i bezpiecznie dotarliśmy do samochodu pozostawionego na przepełnionym parkingu.
Nieprzyjaznym okiem patrzyliśmy na wszystkich, którzy zdecydowali się wjechać i zjechać konikami. Jasne, niektóre z tych osób faktycznie mogły nie dać rady czy mieć problemy z nogami, ale reszta to po prostu lenie i burżuje. Stać mnie, więc jadę. A konie ledwo dychają. Są wychudzone, a upał przeszkadza im nie mniej niż ludziom. Moja mama słyszała coś o wprowadzeniu hybryd, które miałyby ułatwić koniom te wyprawy. Ale ja uważam, że powinno się zupełnie zrezygnować z takiego wykorzystywania zwierząt.
Trasa nad Morskie Oko nie jest trudna. Jest po prostu dość długa i wycieńczająca. Ale nawet taki cienias jak ja zdołał ją pokonać. Widziałam całkiem sporo ludzi z wózkami dziecięcymi, a nawet osoby niepełnosprawne. Więc da się. I naprawdę warto. Zresztą, co to za satysfakcja w obie strony jechać końmi… Jeśli nigdy nie byliście nad Morskim Okiem, serdecznie polecam Wam to miejsce. Tylko weźcie ze sobą dużo wody i załóżcie wygodne buty. I przygotujcie się na długi marsz. Trasa nie jest skomplikowana technicznie, ale weźcie pod uwagę to, że pokonacie pewną różnicę wysokości i w obie strony przejdziecie ok. 20km. Podczas schodzenia z Morskiego Oka powtarzałam sobie "Nigdy więcej. Widziałam to bajeczne miejsce dwa razy w życiu, starczy." Ale jednocześnie bardzo chciałabym pokazać Morskie Oko mojemu chłopakowi… Może trochę popracuję nad kondycją?
Garść praktycznych informacji:
Na drodze dojazdowej do Morskiego Oka często tworzą się korki. My utknęliśmy w takowym na ponad godzinę. Auto należy zostawić na parkingu przy Palenicy Białczańskiej. Koszt to 25zł. Dojście do stawu powinno zająć ok. 2,5h, natomiast zejście 2h. Trzeba zapłacić również za wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego (bilet normalny 5zł/bilet ulgowy 2,50zł).
Byliście nad Morskim Okiem? Jak wrażenia?
Samych bezpiecznych wypraw Wam życzę!
Sara

1 komentarz:

  1. Nigdy tam nie byłam. i tak w sumie dotąd nie zastanawiałam się nad tym, żeby tam się wybrać. Ale jak przeczytałam Twój wpis i zobaczyłam te widoki to zapragnęłam tam być :-) Może uda mi się to kiedyś. Poza tym to byłaby fajna opcja na podróż poślubną ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.