wtorek, 31 października 2017

Oj, działo się... - październik 2017


Październik jawi mi się jako miesiąc, który minął, jak z bicza strzelił. Ale jednocześnie sporo przez ten czas zdążyło się wydarzyć.

Zacznę od najważniejszego październikowego wydarzenia, jakim była wycieczka do Luksemburga. Relacja z tej podróży pojawi się na blogu w najbliższych dniach. Luksemburg zauroczył nas oboje i bardzo się cieszę, że wybraliśmy akurat ten kierunek. Jednocześnie przykro mi, że wielu ludzi spycha Luksemburg na dalszy plan, myśląc, że nic tam nie ma… A już samo położenie tego kraju zapiera dech w piersiach.
Miesiąc bez escape roomów to miesiąc stracony? Chyba tak. ;) W październiku byliśmy w Japonii, w Dżungli i na morzu. Co ważne – ze wszystkich escape roomów udało nam się wydostać. A to daje naprawdę wielką satysfakcję. Zdecydowanie moim numerem 1 stał się pokój Dom w Dżungli w warszawskim House Escape – pełno było w nim elektroniki, widać, że ktoś włożył sporo pracy w przygotowanie tego pokoju.
Raczej daleko mi do koncertowego zwierzęcia, a prawdziwe koncerty, na jakich byłam, mogę policzyć na palcach obu rąk. Muszę jednak przyznać, że wieczór w Hard Rock Cafe spędzony na koncercie z piosenkami beatlesów był naprawdę wyjątkowy. Razem z Pauliną i Maćkiem bawiłam się świetnie, tańczyliśmy i śpiewaliśmy, bo przy utworach The Beatles inaczej być nie może. Nawet tłumy, ścisk i duchota nas nie przestraszyły.
W październiku miała miejsce kolejna edycja bardzo lubianej przeze mnie akcji "Toruń za pół ceny". Chociaż ogłaszano ją jako rekordową, w rzeczywistości wybór miejsc, w których można zjeść, był dość… ubogi. O ile z Fanny trafiłyśmy szczęśliwie – w kawiarni Raj Cafe można było wybierać spośród wielu ciast, nie czekałyśmy na nie zbyt długo, o tyle w Pizzerii Soprano wraz z mamą i Dawiem na nasze dania czekaliśmy ponad godzinę, a klientów wcale nie było zbyt wielu. Jak to wygląda w Waszych miastach?
Nie mogę nie wspomnieć o zrealizowaniu kolejnego celu z mojej tegorocznej listy. W październiku przeczytałam 55. książkę (akurat padło na Radka Kotarskiego i jego "Włam się do mózgu"). W jednym z poprzednich postów zdradziłam, jak mi się udało tyle przeczytać i to nie w rok, lecz w nieco ponad dziesięć miesięcy. Muszę przyznać, że sama jestem trochę w szoku, bo na początku roku nic nie zapowiadało, że uda mi się ten cel zrealizować.
Pozostańmy w temacie książkowym.28 października spotkałam jednego z najsławniejszych współczesnych pisarzy, autora wielu bestsellerów. O tym, jak wyglądało to spotkanie, napiszę w kolejnym poście.
Na sam koniec wypada wspomnieć o tym, że zaczęłam II rok studiów. Bez warunku. :D Na razie nie jest jakoś strasznie, chociaż jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego narzekałam na to, jak mi się nie chce, jak te studia mnie demotywują i jak daleko są na liście moich priorytetów. Być może do nauki zmotywuje mnie… kasa. Taak, udało mi się dostać stypendium. Na co by tu wydać oszczędzać? :D
Tłumy czekające na swoją kasę/fot. Piotr Grabski 

Jaki był Wasz październik?
Oby listopad nie był zbyt przygnębiający!
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.