Jaki jest Tallinn,
szesnasta odwiedzona przeze mnie stolica? Niewielki, ale uroczy. Pełny baszt,
baszteczek, wież i wieżyczek. O dziwo – droższy niż Ryga.
Zwiedzanie
stolicy Estonii rozpoczęliśmy od podjechania autobusem kilku przystanków. Lux
Express, którym dotarliśmy z Rygi do Tallinna, zatrzymywał się na dworcu autobusowym
oddalonym od starówki o ok. 2,5km.
Naszym
pierwszym punktem "must see" była Kiek in de Kök – baszta z XV wieku. Ciekawym elementem tej wieży są
wmurowane kule. To symbol uszkodzeń, jakim uległa wieża wskutek ostrzału
podczas wojen inflanckich. Być może zastanowi Was nazwa tej baszty. Okazuje
się, że kiek in de kok w potocznym niemieckim oznacza peep into the kitchen czyli…
zerknięcie do kuchni (?). Nazywano tak różne baszty, które były częścią murów
obronnych miasta. Co ciekawe – kiek in de kok możemy znaleźć również w…
Gdańsku. Mowa o Baszcie Jacek.
Mieliśmy
dokładnie wytyczoną trasę z zaznaczonymi na mapce punktami. Oczywiście
zboczyliśmy z niej już po obejrzeniu pierwszego zabytku. A to dlatego że naszym
oczom ukazał się piękny sobór (który mieliśmy zobaczyć później). Sobór św.
Aleksandra Newskiego jest świątynią prawosławną. Został wzniesiony pod koniec
XIX wieku. W soborze znajduje się aż jedenaście dzwonów. Mnie jednak bardziej
podobała się złota cerkiew w Rydze. Wiedzieliście, że wchodząc do świątyni
prawosławnej, kobiety powinny zakryć włosy chustą?
Cofnęliśmy
się nieco, by zobaczyć kolejną basztę. Tym razem tę o nazwie Długi Herman. Jest
to część zamku Toompea (chyba jego najbardziej okazała część). Wieża została
dobudowana do zamku przez krzyżaków. Składa się ona z dziesięciu pięter.
Przeszliśmy
się ulicą Pikk Jalg (takim miniaturowym Montmartre ;)), aż w końcu dotarliśmy
do ratusza. Od samej budowli o wiele bardziej spodobał mi się klimat ryneczku i
otaczające go kamienice. Chociaż nie muszę wspominać, że pamiątki przy ratuszu
były droższe niż w innych miejscach? Ratusz w Tallinnie został wpisany na listę
UNESCO. Jest to jedyny zachowany ratusz w stylu gotyckim w Europie Północnej, a
powstał… ponad 600 lat temu.
Na
Vana Turg Maciek zrobił zdjęcie, z którego był później bardzo dumny. ;) Udało
mu się sfotografować symbol miasta – figurkę Starego Tomasza. O postaci tej
krążą różne legendy. Nie możemy stwierdzić, która jest prawdziwa, ale na pewno
wiemy, że wiatrowskaz umieszczono na czubku wieży w XVI wieku.
Dlaczego nie wzięli mnie do teledysku One Direction? |
Kolejne
miejsce, które udało nam się zobaczyć, nieco mnie zawiodło. Chodzi o Katarinna
Kaik. To uliczka żywcem wyjęta ze średniowiecza. Mnie jakoś nie zachwyciła, za
to Maćka bardzo. Znajduje się tam mnóstwo galerii z rękodziełem.
W
tym momencie ponownie nieco zboczyliśmy z trasy, by posilić się w McDonaldzie
(ceny wyższe niż w Rydze!) i kupić pamiątki (pocztówki również kosztowały
więcej niż na Łotwie). Tuż obok McDonalda Maciek uderzył panią (na szczęście
tylko na zdjęciu). Po prostu chciał zbyt fajnie zapozować przy bramie Viru. W
Tallinnie widzieliśmy sporo baszt, wież i pozostałości murów obronnych.
Wzniesiona w XIV wieku Brama Viru wyglądała prawdopodobnie najbardziej
efektownie z nich.
To nie koniec estońskich wrażeń. W następnym poście pokażę Wam budynek, który przez długi czas był najwyższym w Europie. Będą też inne, warte zobaczenia miejsca w Tallinnie.
Co
sądzicie o tym mieście?
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.