Były grube, miękkie dywany,
wyciszające odgłosy szpilek stukających o podłogę. Było kasyno, ale nie
zawędrowałam tam nocą. Sklepy, restauracje, kawiarnie, a nawet… kino. Jeden
seans w czasie rejsu.
Rejs promem trwał aż… 19 godzin! Cała
przygoda rozpoczynała się w Gdańsku, chociaż nasza nawet wcześniej - jeszcze w Toruniu,
gdy musiałyśmy wsiąść do odpowiedniego autobusu i bezpiecznie, mknąc autostradą,
dojechać na dworzec w Gdańsku. Później tramwaje, przesiadki, w końcu dotarcie
do latarni morskiej, obok której mieści się terminal. Następnie czekanie,
czekanie, a ponad godzinę przed wypłynięciem – możliwość wejścia na prom.
Powitali nas tam panowie w mundurach, eleganckie panie pokierowały do naszej
kajuty, przepraszam, kabiny. Okazała się ona niewielka, ale nie oczekiwałyśmy
luksusów. Ważne, że była łazienka z działającą spłuczką i czysta pościel.
Statek obeszłyśmy w tę i we w tę.
Zajrzałyśmy do wszystkich możliwych sklepików, weszłyśmy po setkach schodów i pozwoliłyśmy
wiatrowi pobawić się naszymi włosami na pokładzie. Obserwowałyśmy oddalające się
polskie wybrzeże, aby potem, przez kilkanaście godzin, nie zobaczyć żadnego
lądu (chociaż moja mama uparcie twierdziła, że nad ranem zauważyła jakąś
wysepkę – mogła to być Gotlandia, ale ręki sobie uciąć nie dam. :))
Na promie, w każdej kabinie znajdowało się radyjko, z którego co jakiś czas słychać było komunikaty w języku szwedzkim, angielskim i polskim. Pamiętam, że jeden z nich dotyczył konkursu rysunkowego dla
dzieci, inny wzmożonej kontroli ilości alkoholu we krwi… Grała też muzyka,
czasami nie do zniesienia, strasznie nużące i usypiające utwory, ale zdarzały
się też nowe przeboje.
Nie sposób nie wspomnieć o tym,
czego obawiają się wszyscy: choroba morska. Czy nas dopadła? Chyba nie, chociaż
ja momentami nie czułam się najlepiej. Bujało, w szczególności w nocy! Noce były
okropne i jeśli ktoś nie ma kamiennego snu i jest panikarzem, to spokojnie mógł
zacząć odmawiać pacierze. Za niewielkim okienkiem można było dostrzec potężne,
białe bałwany z fal, a statek dosłownie przechylał się raz w lewo, raz w prawo.
Nie ukrywam, strach mnie paraliżował i myślałam: Gdyby ktoś mi powiedział, czy to normalne! Czy tak trzęsie zawsze?!
Pamiętacie, jak martwiłam się przed pierwszym lotem samolotem? O promie nie
myślałam w ten sposób. Dopiero po dwukrotnym rejsie mogę stwierdzić, że gdyby
ktoś kazał mi płynąć raz jeszcze, nie wiem, czy bym się zdecydowała…
Właściwie to nie wiem, dlaczego
ludzie podróżują promami. Mnie udało się wygrać bilety – siła wyższa. ;) Ale co
z resztą? Dlaczego stawiają na tak drogą i długą podróż? Na myśl przychodzi mi
kilka argumentów. Pierwszy i najważniejszy – samochód. Na prom można wjechać
autem, dzięki czemu całą Szwecję można zwiedzić na swoich czterech kółkach. A
co, jeśli ktoś jest pasażerem pieszym? Boi się latać? Bilety lotnicze do
Skandynawii są wyjątkowo tanie, w porównaniu do promu wręcz śmiesznie tanie. A
może ktoś chce po prostu przeżyć przygodę, zobaczyć, jak to jest, zdobyć nowe
doświadczenie? :)
Jak myślicie?
Jeszcze dwa słowa o cenach na
promie – niektóre zwalały nas z nóg (11 złotych za piwo), inne były do
przełknięcia np. kilkanaście złotych za ciepły posiłek, na który zdecydowałyśmy
się w drodze powrotnej, mając dość suchego chlebka, dżemów, pasztetów i
hermetycznie pakowanych drożdżówek. :)
Nie tak miało wyglądać to zdjęcie. |
Zdecydowalibyście się na podróż
promem? Czy podobnie wyobrażaliście sobie jego wnętrze? A może ktoś z
Was już podróżował w ten sposób? Czekam na Wasze wrażenia. :)
Ściskam
Sara
Miałem okazję płynąć promem do Szwecji i miło wspominam ten rejs;) Morska podróż ma swój urok i romantyzm. Coś wspaniałego i niesamowitego, nie do opisania!
OdpowiedzUsuńpiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńwez choroba morksa... i bujanie katastrofa! na urlopie spedzeilismy dwa dni i dwie noce na stateczku (wiesz max 25osob). toz to byla katastrofa. myslalam 10minut czy isc do kibla bo balam sie ze ni edojde bo tak bujalo :)
OdpowiedzUsuńale przygode mialas i to sie liczy :D
Nigdy promem nie płynęłam, a przynajmniej nie tak długo. Wydaje mi się, że taki rejs jest bardzo opłacalny dla kierowców właśnie, bo wypożyczanie samochodu na miejscu na dłuższy czas faktycznie wychodzi drogo - a tak to można pozwolić sobie na pewną swobodę. ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim gratuluję determinacji w przełamywaniu strachu przed nieznanym i odwagi w zdobywaniu nowych doświadczeń.
OdpowiedzUsuńJedna podróż to za mało aby mieć zdecydowaną opinię. Dużo zależy od pogody danego dnia i klasy promu. Podróżowałem promami mnóstwo razy i o różnych porach roku i nadal to robię. Były rejsy po morzu gładkim jak stół, że wydawało się że prom stoi w miejscu, ale też były i takie że kołysało tak, że najlepiej było przypasać się do koi w kabinie. Podobnie jest z lotami samolotem, czasami są takie turbulencje na trasie że ma się wrażenie że samolot rozpadnie się na kawałki w powietrzu a jest też i tak że lot jest tak spokojny że samolot „płynie w powietrzu”.
Dlaczego podróżuję promem? Bo mogę zabrać auto, skrócić sobie trasę podróży i odpocząć po drodze.
Spróbuj sobie porównać jakby wygładała Twoja wycieczka gdybyś z domu do Sztokholmu chciała całą trasę pokonać samochodem. Wychodzi o wiele dłużej i drożej.
Zgadzam się że na parodniowe wypady wygodniej jest się wybrać samolotem, zwłaszcza gdzieś dalej, np. do Barcelony.
Na trasie z Gdańska do Nynäshamn prom mija 3 wyspy.
Z lewj burty najpierw mija się Gotlandię (całkiem spora) i zaraz za nią dużo dużo mniejszą wyspę Fårö i na koniec z prawej burty mija się małą wyspę Gotska Sandön.
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i pożyteczne informacje! Racja, że powinno się czegoś doświadczyć nie jeden raz, aby móc wystawić opinię - ja jedynie mogę podzielić się wrażeniami z dwóch rejsów.
UsuńMam nadzieję, że nigdy nie będę musiała lecieć samolotem w czasie turbulencji, chociaż gdyby miało się to skończyć szczęśliwie, to może po czasie wspominałabym to jako niesamowitą, niecodzienną przygodę? Słyszałam, że loty do Azji Południowo - Wschodniej zawsze wiążą się z turbulencjami.
A zgadzam się, że prom pozwala też na wypoczęcie, można się przespać w łóżku, a nie, jak w samolocie, jeżeli ktoś w ogóle da radę zasnąć, w fotelu.
Pozdrawiam serdecznie
Pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że podróż chociaż momentami uciążliwa na pewno pozostanie w pamięci. I to od tej lepszej strony.
OdpowiedzUsuńZ tym muszę się zgodzić, że było to niezapomniane wrażenie i pewnie długo będę je wspominać, mimo tych niedogodności. :)
Usuńkurcze świetne zdjecia!:)))
OdpowiedzUsuńobserwujemy? pisz u mnie na blogu ;)
sniadanielejdis.blogspot.com
Kurcze Sara! Normalnie zazdroszczę :) ja lubię jak mnie buja, lubię wodę, fale, szum morza, więc dla mnie to byłby raj na ziemi :-)!
OdpowiedzUsuń2 razy płynęłam promem na dłuższych trasach i raz na krótszej. Swinoujście - Szwecja (nie pamietam jakie miasto), płyneliśmy nocą, więc rejs przespałam. Kabinę dzielilam ze znajomymi, było dosyć fajnie. Drugi raz płynęłam z Bergen w Norwegii do Danii, a później autem do Polski. Tutaj rejst trwał ponad 20 godzin, trochę się wynudziłam, był to okres poza sezonem, wiec nie wszystkie atrakcje były dostępne. Ten krótszy rejs był z Bergen do Stavanger, można powiedzieć, ze prom działał na zasadzie pociągu/autobusu, miejsca do siedzenia jak w samolocie :)
OdpowiedzUsuńMiałam również przyjemność odbyć 7-dniowy rejst statkiem, tam faktycznie czułam się jak na Titanicu :D
ja nie mogę płynąć niczym ze wzg na chorobę lokomocyjną :(
OdpowiedzUsuń___________
a u mnie?
fashion na jesień!
Ja nigdy nie byłam na takim rejsie,ale bardzo chętnie bym to doświadczyła! ;)
OdpowiedzUsuńMożna tylko pozazdrościć ;P a kabiny nie był takie złe ;P
jakie piękne widoki:) wspaniała przygoda :)
OdpowiedzUsuńja płynęłam, to fajna przygoda, pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuń