Jak cofnąć się w czasie do lat beztroskiego dzieciństwa?
a) Spędzić kilka chwil w Muzeum Dobranocek w Rzeszowie
b) Spacerować przez moment po Myślęcinku, położonego w Bydgoszczy
c) Zajrzeć do Kaszubskiego Parku Miniatur
d) Wybrać się na wędrówkę po Junibacken
e) Wszystkie odpowiedzi są poprawne
Oczywiście, że e! Wszystkie odpowiedzi są poprawne (i przeze mnie
przetestowane!). :)
Nie miałyśmy tam iść. Średnia odwiedzających to bajkowe
(dosłownie!) miejsce wynosi zapewne 6 lat (z pominięciem rodziców). Nasza
wynosiła 23 lata. Chociaż w Junibacken nie czułyśmy się stare, o nie, jedynie… zbyt duże i za wysokie.
W szczególności ja po próbach wejścia do każdego możliwego domku, samolotu,
sklepiku…
Według Wikipedii Junibacken to muzeum. Tylko czy to nie jest
niedociągnięcie nazywać muzeum miejsce, w którym dotknąć można wszystkiego, ba,
można na tym usiąść, przytulić, po prostu zachowywać się jak ciekawskie
dziecko? Nazwałabym Junibacken raczej gigantycznym, edukacyjnym placem zabaw,
do którego wpuszczają także dorosłych. :)
To, co rzuca się w oczy przed wejściem, to szereg wózków
dziecięcych i pomnik Astrid Lindgren. To postaci, które stworzyła i które
pokochały miliony dzieciaków, i które nadal kochają miliony dorosłych, są główną atrakcją tego miejsca.
Zdjęcie z Buką – obowiązkowe |
Junibacken składa się z kilku części. Na samym początku
naszym oczom ukazuje się kolorowy świat, w którym każdy dom jest z innej bajki
(i znów kłania nam się sens dosłowny :)). Śmiać mi się chce, gdy pomyślę, że ja, prawie
siedemnastoletnia wówczas dziewczyna, czekałam, aż mały brzdąc zejdzie z
samolotu, abym ja mogła się tam wgramolić (z niemałym trudem, przyznaję) i
zrobić zdjęcie.
Uprzedzając Wasze pytania: Nie, nie zjeżdżałam, gdyż groziło to zaklinowaniem. Ale z moim nowym kumplem chętnie pozowałam. |
To, co rzuca się w oczy, to ogromny wkład pracy włożony w
stworzenie tego miejsca. Wnętrze zostało zaprojektowane przez szwedzką artystkę
w taki sposób, aby turyści z innych krajów nie mieli wątpliwości, że znajdują
się w świecie literatury, a dzieci czuły się swobodnie i bezpiecznie. Zadbano o
najdrobniejsze detale – umeblowanie pokoi w domkach, umieszczenie poszczególnych
przedmiotów tak, jak opisywali autorzy książek. Misterna robota, komuś naprawdę
nie brakowało wyobraźni, kreatywności i… dziecięcego, acz nie nierealistycznego
spojrzenia na świat. :)
Największa atrakcja Junibacken to podróż. Ta w czasie, ale
także podróż kolejką. Zabiera nas ona na piętnastominutową przejażdżkę śladami
Ronji, Emila, Braci Lwie Serce i… tak, tak, moich ukochanych Dzieci z Bullerbyn!
To jedna z nielicznych książek, do których powróciłam. Wyznaję zasadę, że każdą
książkę czytam raz – w końcu jest aż tyle innych tytułów, z którymi muszę się
zapoznać, a tak mało czasu, aby to zrobić! Podobną regułę stosuję przy smakach
lodów czy filmach. Tylko w wyjątkowych przypadkach zapominam na moment o owej
zasadzie. :)
Ale Dzieci z Bullerbyn to lektura, którą wspominam z przyjemnością, czytanie
jej nie było dla mnie żadną katorgą (w przeciwieństwie do licealnych lektur…).
I pomyśleć, że większość ludzi w moim wieku regularnie chodzi
na imprezy. A ja byłam w Junibacken. I zastanawiam się, co jest nie tak… z
nimi.
Kochacie Dzieci z Bullerbyn tak jak ja? Jakie inne wehikuły czasu przychodzą Wam na myśl?
Uściski
Sara
PS Na pewno bawiłabym się jeszcze lepiej, gdyby nie plecak...
Mega miejsce! Oj tak ja uwielbiałam bawić się w sklep :)
OdpowiedzUsuńWhat a cute place!
OdpowiedzUsuńWWW.PUTRIVALENTINALIM.BLOGSPOT.COM
Ojej! Ale fajne miejsce! :D
OdpowiedzUsuńHEHE, świetne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńCiekawe muzeum i piękne zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mnie tam nie było gdy miałem 10 lat...
jej to moja ulubiona ksiazka z dziecinstwa. do tej pory wspominam z sentymentem :)
OdpowiedzUsuńBeautiful park, lovely photos!!
OdpowiedzUsuńwww.effortlesslady.com