wtorek, 27 marca 2018

San Marino – co warto tam zobaczyć?


San Marino ludzie odwiedzają przy okazji. Wydaje mi się, że to malutkie państwo zasługuje na coś więcej niż odwiedziny przy okazji.
Od razu napiszę, że stolica republiki San Marino, a więc  miasto San Marino, nas zachwyciło. Leżący śnieg tylko dodawał uroku temu miejscu. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego wybraliśmy akurat ten kierunek podróży, odsyłam do poprzedniego posta.
Do San Marino dotarliśmy busem z Rimini. Podróż trwała niecałą godzinę (wliczając w to kłótnię pana kierowcy z innym kierowcą oraz jego przerwę na kawę i papierosa – Włosi! ;)). San Marino położone jest dość wysoko, przez co temperatura była tam o kilka stopni niższa niż w oddalonym o 24 km Rimini. We Włoszech oglądaliśmy palmy, a w San Marino – śnieg.
Bus ma swój przystanek na Piazzale Marino Calcigni. Już tam podziwialiśmy niesamowite widoki na Apeniny. Czuliśmy się jak w jakimś szwajcarskim kurorcie. Tylko ceny niższe. ;) I sporo osób znało język polski! W sklepach zagadywano nas w naszym ojczystym języku. 
Z przystanku udaliśmy się w kierunku kościoła San Quirino z XVI wieku. Co ciekawe w San Marino zbudowano windy pomiędzy ulicami! Dzięki temu w niektórych miejscach nie trzeba pokonywać schodów, co szczególnie zimą bywa niebezpieczne dla takich sierot jak ja.
Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami San Marino, zaglądając do niektórych sklepów. Najmniejsza republika świata objęta jest strefą wolnocłową. Oznacza to, że burżuje (i nie tylko) mogą tam kupić alkohol, perfumy, markowe ubrania, torebki i inne produkty o wiele taniej niż chociażby we Włoszech. Nawet pamiątki były stosunkowo niedrogie – magnesy kosztowały 1,5 euro, a pocztówki 25 centów. San Marino żyje z turystyki. Wymyśla więc różne zabiegi, by tych turystów do siebie przyciągnąć. My w sklepach natknęliśmy się np. na nutellę wielkości małej mikrofalówki. ;)

W końcu dotarliśmy do Palazzo Publico, siedziby rządu San Marino. Wcześniej czytałam, że San Marino traci swój urok przez tłumy turystów. My – chyba ze względu na aurę – nie musieliśmy się przepychać. Spotkaliśmy zaledwie kilka wycieczek, w tym jedną właśnie przy Palazzo Publico.

Jednak to inne miejsce jest znakiem charakterystycznym San Marino – wieże! Udaliśmy się w ich kierunku. Oczywiście po drodze natknęliśmy się na wspaniały punkt widokowy, gdzie znów urządziliśmy małą sesję zdjęciową. Zanim dotarliśmy do słynnych wież, przenieśliśmy się też na chwilę do… Aten. A to dzięki neoklasycystycznej Bazylice świętego Maryna (Basilica di San Marino) z ośmioma kolumnami. Święty Maryn to założyciel San Marino. Jego relikwie mieszczą się w tej właśnie bazylice.
Czekał nas mały spacer pod górę. Na szczęście San Marino jest dobrze oznakowane (dla turystów wszystko!). Po chwili marszu dotarliśmy do pierwszej z wież położonych na górze Monte Titano (739 m n.p.m.). Zmylić może krzyż na jej szczycie, ale to naprawdę wieża, a raczej Zamek La Rocca o Guaita. Bywa, że nazywa się go po prostu Pierwszą Wieżą (Prima Torre). Powstała ona ponad 1000 lat temu (przebudowano ją w XVI wieku). Jedna wieża nam nie wystarczyła – musieliśmy odnaleźć kolejną. Gdy zobaczyliśmy ją z oddali, zaparło nam dech w piersiach. Widok jak z pocztówki. Ruszyliśmy w stronę drugiej wieży (Seconda Torre), oficjalnie nazwanej La Cesta. Do trzeciej, najmniej efektownej wieży - Montale Torre, już nie dotarliśmy. Podobno trudno się do niej dostać. Jest zamknięta dla turystów.
Całe miasteczko San Marino można obejść w kilka godzin. W mieście oprócz zabytków znajduje się sporo muzeów m.in. Muzeum Tortur czy Muzeum Wampirów, jednak my odpuściliśmy sobie te atrakcje. Większość z nich oceniana jest raczej negatywnie. My nie połknęliśmy więc haczyka na turystów.
Mimo że San Marino jest malutkie, uważam, że naprawdę warto je odwiedzić. Największym plusem tego miasta (jak i państwa) jest oczywiście jego położenie. Jednak podziwiać tam można nie tylko widoki z góry, lecz również piękną architekturę. Ja trochę obawiałam się wspinania na szczyt Monte Titano – z moją kondycją nie jest za dobrze. Na szczęście spacer do wież nie należał do najbardziej męczących. 
Dodam jeszcze, że w San Marino można skorzystać z darmowych, czystych, publicznych toalet. Kolejny ukłon w stronę turystów. ;)
Jeśli zastanawiacie się, gdzie wybrać się następnym razem – może do San Marino? A już na pewno musicie odwiedzić to malutkie państwo, będąc w Rimini, Bolonii lub innym mieście położonym na północy Włoch.
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.