Maj to miesiąc, w którym przyroda
budzi się do życia. Do życia powoli wróciłam również ja. Najpierw nieco ostrożnie,
w maseczce, potem już trochę odważniej starałam się znów funkcjonować w miarę
normalnie.
W maju zaliczyłam pierwsze
spotkania z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Były spacery po starówce, ale
zdecydowaną większość stanowiły wycieczki po lesie – i tym w Małej Nieszawce, i
tym w okolicach Zamku Dybowskiego (to właściwie chaszcze, a nie las), i po
Stawach Przysieckich. Wydaje mi się, że kwarantanna nam wszystkim pozwoliła na
nowo odkryć uroki lasu. Jakkolwiek cieniasowato to brzmi. Bo co, dopiero jak
nas zamknęli w domach, to przypomnieliśmy sobie, że warto czasami wybrać się na
spacer? U niektórych na pewno tak było. Ja po prostu częściej odwiedzałam las
niż inne miejsca np. galerie handlowe (brr).
W maju wreszcie otworzyli
biblioteki. Jaka była moja radość, gdy w końcu zamówiłam książki. Odwiedziłam
trzy jednego dnia. Przez kwarantannę uzbierał mi się spory stosik do zwrotu. Ale
i tak muszę przyznać, że przed epidemią wypożyczyłam zdecydowanie za mało
książek i musiałam wzywać Empik na pomoc. Teraz za to zdecydowanie mam co
czytać, tylko czasu jakoś mniej… W tym roku udało mi się ukończyć 24 książki.
Nie wiem, czy dobiję do 63 planowanych.
Nie tylko wizyta w bibliotece
była tak wyczekiwana, lecz także u… fryzjera. Dobrze, że nie widzieliście mnie
w czasie epidemii. :D
W maju odwiedziłam też w końcu babcię.
Wybraliśmy się również na pierwszą od dawna wycieczkę – do Brzózek,
artystycznej miejscowości w województwie kujawsko-pomorskim, w której można znaleźć murale
inspirowane dziełami Van Gogha. Więcej o tym miejscu pisałam tutaj.
Pod koniec miesiąca po raz
pierwszy spróbowaliśmy geocachingu. Z nazwą tą spotkałam się już dawno temu,
ale nigdy nie zainteresowałam się bardziej, co to właściwie jest. Dopiero
pisany przeze mnie artykuł do Nowości spowodował, że musiałam zgłębić temat.
Opowieści doświadczonych poszukiwaczy zachęciły mnie do tego, by samej znaleźć
jakieś skrytki. No, może nie do końca samej, bo pomagali mi rodzice. Szykuję
już post z wrażeniami z naszej pierwszej wyprawy. Myślę, że geocachingu
powinien spróbować każdy – i sprawdzić, czy się wciągnie, cz starczy mu
cierpliwości, by szukać niewielkich zawiniątek ukrytych w różnych miejscach w mieście
(albo w lesie).
Maj był moim trzecim miesiącem
pracy w Nowościach. Udało mi się zaliczyć kilka sobotnich okładek. Pisanie do
magazynu weekendowego sprawia mi naprawdę dużo radości – chyba takie lajtowe, lifestylowe,
przyjemne tematy najlepiej mi leżą. A od lipca pełen etat…? Okaże się.
W maju oczywiście nie przestałam
studiować, choć przyznaję, że zajęcia były gdzieś jakby obok mnie. I to
niekiedy dosłownie. Wykład w towarzystwie puzzli? Czemu by nie…
Oczywiście epidemia i wirus nadal
są. Nie zapomniałam o tym. Ale wydaje mi się, że koronawirus trochę się schował,
przypadków jest faktycznie mniej (a przynajmniej tych raportowanych jest mniej)
– w kujawsko-pomorskim bywały takie dni, gdy nie ogłoszono żadnego nowego
zakażenia. Chyba trzeba pogodzić się z tym, że ten wirus gdzieś będzie,
momentami groźniejszy, chwilami nieco uśpiony. I trzeba próbować żyć normalnie,
z zachowaniem zasad higieny.
Dajcie znać, jak Wam minął maj!
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.