Oto, po blisko siedmiu latach prowadzenia bloga, publikuję
tysięczny wpis. Średnio jeden tekst ma 3300 znaków. Co oznacza, że napisałam 3
mln 330 tys. znaków. Nie wiem, czy to nauczyło mnie pisać, ale… na pewno nie
zaszkodziło.
Dobra, tak naprawdę nie otwieram szampana, bo nie piję
alkoholu. Ale niewątpliwie jest, co świętować.
Rok bez tarczycy
Dokładnie 6 czerwca 2019 wycięto mi tarczycę. Nie miałam
guzków ani raka, tylko wstrętną chorobę, która wpływała na cały mój organizm. Koszmarnie
bałam się operacji, znieczulenia i w sumie to myślałam, że się nie obudzę. Bałam
się też tego, co będzie po zabiegu. Czy przytyję? Czy będę czuła się dobrze?
Żadne czarne scenariusze się nie sprawdziły. Po roku bez
tarczycy czuję się świetnie. Nie przytyłam. Właściwie gdyby nie to, że
się bardzo stresuję, to byłabym okazem zdrowia. Ale stresowałam się już przed
operacją. Kto wie, czy te nerwy nie przyczyniły się do zachorowania na
Gravesa-Basedowa. To bardzo możliwe.
Po moich postach na blogu na temat operacji i tarczycy
otrzymałam sporo wiadomości od osób, które również bały się zabiegu albo które
zastanawiały się, czy mu się poddać. Dostałam też maile od kobiet, które
podobnie jak ja bały się tycia. Cieszę się, że mogłam choć trochę podnieść je
na duchu.
Wiadomo, że każdy organizm jest inny. Ale prawda jest taka,
że jeśli tylko uda się ustabilizować poziom hormonów, co może zająć nawet kilka
miesięcy, to wówczas zarówno waga, jak i samopoczucie, powinny być w normie.
Grunt to dobry endokrynolog i regularne badania TSH. Na początku nawet co
kilka tygodni, później co kilka miesięcy. Jeśli chodzi o endokrynologów z
Torunia, mogę polecić dr Radziszewską, która dokładnie wszystko wyjaśnia i
faktycznie interesuje się losem pacjenta. To ona postawiła trafną diagnozę. W
przeciwieństwie do dr Witkowskiej, której nie polecam.
Obecnie przyjmuję dawkę 100 Euthyroxu od poniedziałku do
piątku i 150 w weekendy. Nie stosuję żadnej specjalnej diety i wcinam słodkie.
Dokładnie pobyt w szpitalu opisywałam tutaj, zaś wrażenia po trzech miesiącach od operacji - tutaj, ale jeśli macie
jakieś pytania, bo może sami przygotowujecie się do zabiegu usunięcia tarczycy
bądź czeka to kogoś z Waszych bliskich, piszcie śmiało.
Tysięczny post na blogu
A jak mogę podsumować tysiąc postów na blogu?
- Blisko 600 tys. wyświetleń
- Prawie 7 lat blogowania
- Niemal 10 tys. komentarzy
Zdradzę Wam, że najczęściej wyświetlanym postem jest ten o
tym, co można robić w wakacje – ma ponad 13 tys. wyświetleń.
Chociaż moje życie się zmienia, dochodzą nowe obowiązki, to
jestem wierna blogowi. I wydaje mi się, że już tak zostanie. Sawatkę zaczęłam
prowadzić w sierpniu, przed rozpoczęciem liceum. Tymczasem niedługo kończę studia.
A nadal prowadzę Sawatkę (i to nie tylko za rękę przez życie). Mam świetną
pracę związaną z pisaniem. Czuję, że blog pomógł mi ją zdobyć.
Znam dwie osoby, które przeczytały wszystkie tysiąc postów
na blogu. Ale dzisiaj dziękuję nie tylko im. Dziękuję każdemu, kto tutaj zajrzał.
I tym, którzy postanowili zostać.
Życzcie mi kolejnych tysiąc postów!
Sara
Gratulacje!!! Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest więcej niż 2 osoby, które przeczytały Twoje wszystkie posty.
Tylko nie czuja potrzeby się tym pochwalić.
Omg, strasznie dziwnie jest pomyśleć, że prawie 7 lat temu zaczynaliśmy liceum. O boże :o SIEDEM LAT!!! To dłużej, niż Harry mieszkał w Hogwarcie!
OdpowiedzUsuń