piątek, 2 marca 2018

Oj, działo się... - luty 2018


Najkrótszy miesiąc roku za mną. Pod wieloma względami luty był naj. A to wszystko dzięki feriom, które zaczęłam 7 lutego, a skończyłam dopiero w miniony poniedziałek.

Najlepiej zdana sesja.
W mojej karierze rzecz jasna ;) Wszystko zaliczyłam w pierwszym terminie. Coś mi się wydaje, że zmotywowało mnie stypendium naukowe. Jednym z moich celów na ten rok jest ponowne otrzymanie stypendium rektora. Trzymajcie kciuki!

Najromantyczniejszy dzień.
Mimo że walentynek nie spędzaliśmy z Maćkiem w tym roku razem, święto zakochanych celebrowaliśmy w wiele innych dni. M. z okazji dnia Świętego Walentego podarował mi pocztówki z tak egzotycznych i trudnych do zdobycia krajów jak Korea Północna czy Somalia. Dzięki Maćkowi właśnie już w lutym zrealizowałam swój cel dotyczący pocztówek. Od mojego chłopaka dostałam też najnowszą płytę Hurtsów – polecam Wam ją bardzo serdecznie, rzadko zdarza się, że cały album, od początku do końca, tak bardzo mi się podoba.
Najlepsi uciekinierzy.
Wyobraźcie sobie, że przebiegliśmy z Maćkiem… maraton escape roomowy. Odwiedziliśmy trzy pokoje w ciągu dwóch dni. Co więcej – ze wszystkich udało nam się wybiec przed czasem! Relacje z wizyt przeczytacie na blogu już niebawem.

Najlepsza wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej.
Od czasu do czasu lubię odwiedzić toruńskie CSW, by trochę się zadziwić. Tym razem zaskoczenie było naprawdę pozytywne, a to wszystko dzięki wystawie prezentującej prace dyplomowe studentów Wydziału Sztuk Pięknych. Znalazły się na niej m.in. piękne ilustracje do książek, prace dotyczące… Usosa oraz grafiki prezentujące rzeczywistość emigracji. Cieszę się, że CSW zdecydowało się wystawić prace studentów, bo to przyszłość polskiej sztuki ;)
Najbardziej puchata wystawa.
Luty spokojnie mogłabym nazwać miesiącem wystaw. Dwukrotnie wybrałam się na wystawę kotów. Wreszcie dokonałam wyboru zawodu! Zostanę... kocim fotografem. :D Uwielbiam te zwierzęta, chociaż nadal nie mogę się odważyć, by kupić własnego kotka. Przykre byłoby dla mnie to, że całe godziny spędzałby sam w pokoju, podczas gdy ja nudziłabym się na wykładach.
Najbardziej niemożliwe twory z LEGO.
W życiu nie pomyślałabym, że z klocków LEGO można zbudować sceny z bajek czy znane postaci. Nie byłam fanką LEGO w dzieciństwie i do tej pory nie widzę przyjemności w układaniu tych klocków, ale za to z wielką przyjemnością podziwiałam czyjeś dzieła powstałe z LEGO.
Najbielszy odcień bieli.
Skoro o dziełach mowa… ;) Moim małym lutowym dziełem były ułożone puzzle. Niestety nie mogę się pochwalić wynikiem 5000 części w dwa dni. Zaczęłam od znacznie mniej ambitnego pułapu. Chciałam sprawdzić, czy układanie puzzli sprawi mi radość, czy mogę się tym cieszyć tak, jak w dzieciństwie. Mój facet pożyczył mi puzzle z "zaledwie" 250 części. Był to… miś polarny na białym tle. Ok, nie będę zmyślać, układanie ich czasami mnie irytowało, ale też sprawiło dużo satysfakcji. Myślę, ze od czasu do czasu coś sobie poukładam (w życiu ;))
Najbardziej nierealistyczny magazyn.
W lutym ukazał się pierwszy numer polskiego Vogue’a. Długo się zastanawiałam, czy go kupić. Gdy byłam młodsza, magazyn mnie fascynował. Do dziś pamiętam, jak za własne pieniądze kupiłam swojego pierwszego Vogue’a – brytyjskiego. Kosztował jakieś 50 zł. Teksty  jednak nigdy nie interesowały mnie tak, jak zdjęcia. Ten magazyn ma w sobie jakiś czar – te luksusowe reklamy ciągnące się przez 1/3 wydania, absurdalne fotografie, horrendalne ceny zaprezentowanych ubrań… Ale jednocześnie uważam, że to czasopismo dla wybranych. Więc ja kolejnego numeru już nie kupię.
Najbardziej spektakularny powrót.
Po dwóch latach wylosowałam adresy na Postcrossingu. Bardzo mnie to podekscytowało. Teraz wypatruję, co przyjdzie do mnie. Chyba ta niepewność, oczekiwanie i element zaskoczenia są najpiękniejsze w Postcrossingu.

Najbardziej nietypowa wycieczka.
Moja mama i mój brat śmiali się ze mnie, że idę zwiedzać toruński Dwór Artusa – w końcu przez 13 lat mieszkałam w Toruniu i bywałam w Artusie na licznych koncertach, galach, prelekcjach czy spotkaniach. Ale zwykle bywa tak, że nie odwiedzamy muzeów i zabytków znajdujących się najbliżej nas. Zachęcona tym, że będę mogła zobaczyć te wnętrza budynku, których zwykle nie oglądają goście, wybrałam się na zwiedzanie z przewodnikiem. Muszę przyznać, że ciekawie było wysłuchać historii Dworu Artusa i zobaczyć zaplecze sceny. Ale poza tym… spodziewałam się większego wow.
Najbardziej produktywny miesiąc.
Na koniec podsumowanie moich celów na 2018 rok. Jak wygląda sytuacja po drugim miesiącu?
·                     10 przeczytanych książek
·                     3 obejrzane film
·                     21 przesłuchanych płyt
·                     25 pocztówek z nowych krajów

Luty – zmarzliście? Wyjeżdżaliście? Co ciekawego przeczytaliście albo obejrzeliście? Co porabialiście?
Sara

5 komentarzy:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.