piątek, 10 kwietnia 2020

Co robiłam i dlaczego mnie nie było?



Brak posta przez 9 dni to prawie jak… post. Tak na czasie. ;) A mówiąc zupełnie serio: jest mi ogromnie przykro, że w ostatnim czasie nie dałam Wam nic ciekawego do poczytania na blogu. Za to w innym miejscu mieliście mnie aż zanadto!

Dlaczego nic nie pisałam? To zabrzmi tak okropnie dorosło: przez pracę. Chociaż pracuję na pół etatu, to redakcji poświęcam naprawdę sporo czasu. Szukam tematów, piszę do ludzi z prośbą o wypowiedzi, nagrywam wywiady, spisuję je… Jest co robić, szczególnie w okresie epidemii. Dziennikarze mają teraz wyjątkowo dużo pracy. Niektóre tematy leżą na ulicy (ewentualnie stoją w kolejkach pod sklepem), inne z kolei chowają się nieco głębiej np. w grupach na Facebooku.

Z powodu gorączki redakcyjnej przegapiłam moment, w którym minął mój miesiąc w Nowościach. Swoją drogą czas płynie mi teraz wyjątkowo szybko. Za szybko. Właściwie to on nie płynie, tylko raczej leci. Z prędkością dreamlinera.

O czym pisałam w ostatnich dniach? A między innymi o tym, jak studenci postrzegają zdalne nauczanie. Za ten wpis o mało nie wyleciałam ze studiów. Podobno zrobiłam nim antyreklamę mojemu kierunkowi, który, jak sami wiecie, kocham miłością bezgraniczną.

Na pewno popełniłam w tym artykule jeden błąd: nie spytałam wykładowców o zdanie. No, w sumie to miał być artykuł z opiniami studentów, więc trochę dziwnie by było pytać o opinie studentów - wykładowców. Ale być może powinnam była pokazać również zjawisko zdalnego nauczania od strony prowadzących.

Zrobiłam to w osobnym artykule, który już niebawem ukaże się na portalu Nowości. Jestem ogromnie szczęśliwa, że nadal istnieją wykładowcy, dla których liczy się przede wszystkim dobro studenta. Miałam szczęście zebrać wypowiedzi właśnie od takich ludzi (w głównej mierze).

Może jesteście ciekawi, czym jeszcze zajmuję się w redakcji. A np. rozmawiam z ojcem. Z ojcem jezuitą. I zawsze mam ten sam problem – jak się do niego zwracać? Proszę ojca?

Piszę też oczywiście o wszelkich koronawirusowych tematach – maseczkach, drożdżach (tak, to o dziwo bardzo związany z epidemią temat!). Ale nie tylko epidemia nas pochłania. W ostatnim czasie przygotowałam m.in. artykuł o najwyższych budynkach w Toruniu.

Uwielbiam tę pracę. Bywa stresująca, irytująca (szczególnie, gdy czekam godzinami na jeden mail), zadziwiająca (gdy po 3 latach w dziennikarstwie ktoś prosi mnie o autoryzację wypowiedzi mailowej [?!]). Ale jest przede wszystkim bardzo absorbująca, pochłaniająca i fascynująca. Poznaję przemiłych ludzi, którzy robią fantastyczne rzeczy – szyją maseczki dla innych, organizują akcję śpiewania hymnu przez 100 torunian, nagrywają zdalne wykłady z czachą z pluszowymi uszami w tle albo po prostu zwiedzają opuszczone budynki. Oczywiście mam również kontakt z osobami, których los nie oszczędził, które straciły pracę w dobie epidemii albo muszą zajmować się piątką dzieci. Staram się zawsze z nimi pogadać i podnieść na duchu. Czyli jednak mam w sobie jakiś fragment psycholożki. Albo po prostu empatycznego człowieka.

Poza pracą oczywiście nadal mam studia (tzn. nie oczywiście, bo ostatnio zawisły one na włosku), które zajmują mi sporo czasu. W szczególności zajęcia z tworzenia map. Tak, na psychologii tworzę mapy. I siedzę przez kilka godzin, wektoryzując (czyli po polsku kolorując) domki. Wyobraźcie sobie totalnie atechniczną osobę w połączeniu z koszmarnym beztalenciem artystycznym. I teraz pomyślcie, że musi ona kolorować domki w programie komputerowym. Trochę straszne, nie? A jeszcze straszniejsze jest, że ta osoba to ja.

Powiem Wam, że cieszę się na te trzy dni wolnego. Chociaż uwielbiam swoją pracę, to czasami muszę też dać odpocząć umysłowi. Poukładać puzzle, zrobić odwyk od Internetu.

Życzę Wam spokojnych świąt i przede wszystkim zdrowych świąt!
Trzymajcie się ciepło! 
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.