Długo wahałam się, czy w okresie
epidemii publikować post primaaprilisowy. Te z poprzednich lat okazały się
hitami. Teraz też miałam ochotę się pośmiać. Tylko jakoś dziwnie drwić z
wirusa.
Pomyślałam, że opiszę, jak to nie przeszłam castingu do musicalu "Pretty Woman" w
Łodzi, jak to chciałam rzucić studia, ale epidemia mi przeszkodziła i
stwierdziłam, że w sumie to teraz nie opłaca się ich przerywać i jak miałam ochotę przefarbować włosy, ale pozamykali mi fryzjerów. Tylko jakoś mało śmieszne
byłyby te moje "problemy" w kontekście tego, że przez epidemię ludzie tracą
prace, biznesy, zdrowie i nawet życie.
W takiej sytuacji uznałam, że
zrobię tradycyjne podsumowanie miesiąca, ale przy okazji przypomnę moje
historie z 1 kwietnia z ubiegłych lat (teraz już co prawda wiecie, że to
kawały, ale nadal możecie sprawdzić, jak bardzo przekonująca byłam!). Podrzucę
Wam też najlepsze anegdotki z dzisiaj znalezione na Facebooku – sami oceńcie, czy to żart, czy jednak
prawda…
Jeśli chodzi o marzec, to był on
dla mnie bardzo pracowity. Rozpoczęła się moja przygoda z redakcją Nowości.
Trudno mi zliczyć, ile tekstów napisałam przez ten pierwszy miesiąc, ale kilkadziesiąt
na pewno. Od dwóch tygodni pracuję zdalnie. Przez koronawirusa jest oczywiście więcej
tematów, często pilnych, często kontrowersyjnych. Ale nie piszemy już tylko o
epidemii. W tych ciężkich czasach ludzie szukają też innych artykułów – choć epidemia
trwa, życie dalej się toczy.
Pisałam Wam już, jak spędzam tę
przymusową kwarantannę. Pierwsze dni były najgorsze – trudno było się do
czegokolwiek zebrać. Na pewno praca pozwala mi przetrwać, bo wtedy umysł mam całkowicie
pochłonięty pisaniem. Co jeszcze robię? Codziennie ćwiczę na orbitreku,
czytam. Ułożyłyśmy też z mamą puzzle 208 kocich ras – chyba jedne z
najtrudniejszych, po jakie do tej pory sięgnęłyśmy.
Rozpoczęły się też zajęcia zdalne
i jak na razie są, delikatnie mówiąc, okropne. Momentami absurdalne np. gdy przez 20 minut
czekamy, aż inni się połączą. Albo gdy dostajemy polecenie napisania eseju na
podstawie lektury, a wszystkie biblioteki zamknięte. Powiem Wam, że czuję się,
jakby studia przeszkadzały mi teraz w życiu. Nie mogę się jakoś na nich skupić
i spycham je na dalszy plan.
A wracając do koronawirusa... Czy boję się zarażenia? Pewnie,
że się boję. Najbardziej wtedy gdy słyszę o tych młodych osobach, które nie
miały chorób współtowarzyszących, a zmarły. Z domu praktycznie nie wychodzę, a
jak już muszę, to robię to w maseczce i rękawiczkach. Prawda jest taka, że
zarazić mnie może jedynie moja mama, która do pracy chodzić musi. I to do pracy
w hipermarkecie. Zdecydowanie za mało się mówi o tym, że pracownicy sklepów są
właściwie – tuż za lekarzami, pielęgniarkami i ratownikami medycznymi – na pierwszej linii frontu. To oni dziennie
stykają się z tysiącami klientów. I nie myślę tu tylko o kasjerkach, lecz
również sprzedawcach, a także pracownikach biur, którzy z kolei mają kontakt z samymi
sobą. I gdy jeden z nich zostanie zarażony, padnie cały sklep. Jeśli wirus
dopadnie moją mamę, konsekwencje będą drastyczne - większość pracowników będzie
musiała iść na kwarantannę, a nasza rodzina najprawdopodobniej też zostanie
zarażona.
Ale do pracy chodzić trzeba. I
cieszyć się, że ta praca jest.
Zrobiło się okropnie poważnie,
więc na koniec podrzucam Wam najlepsze primaaprilisowe (a może jednak nie?)
historie z tego roku. Kreatywność ludzka nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Pośmiejcie się trochę!
Dużo zdrówka w tym trudnym czasie!
Sara
JA od ponad roku pracuję w korporacji. Dopiero od wczoraj pracuję zdalnie. Więc jeśli już ktoś miał mnie w pracy zarazić, to dawno to zrobił :) Obecna rzeczywistość jest .. trudna do ogarnięcia. Czuję się jak w jakimś matrixie.
OdpowiedzUsuńNie widziałam jeszcze takich puzzli! Są świetne!
OdpowiedzUsuń