wtorek, 26 maja 2020

Top 10 niezapomnianych przygód, które przeżyłam w podróży wraz z mamą



Pomyślałam, że zrobię tym postem niespodziankę mojej mamie i przypomnę nasze przygody podróżnicze. Niektóre fajne, niektóre mniej fajne, ale na pewno – niezapomniane. I co ważne, ze wszystkich wyszłyśmy cało!

1. Podczas pobytu w Wiedniu spałyśmy w jednym pokoju z… Włochem (a może Hiszpanem?), który śpiewał pod prysznicem. Trochę fałszował. W Wiedniu moja mama musiała też dobudzać mnie, gdy przysypiałam na ławce przed Hofburgiem (ale nie dlatego, że tak mi się nudziło, o nie. Po prostu dobiła mnie dwunastogodzinna podróż autokarem).
2. W Paryżu z kolei jeden pan podszedł, by zrobić sobie ze mną zdjęcie. Fotografowała moja mama. Nie wiem, czy pan sądził, że jestem sławna (może o czymś nie wiem?). Również we Francji tak długo czekałyśmy w kolejce do kontroli bezpieczeństwa na lotnisku, że prawie nie zdążyłyśmy na samolot.
3. W Finlandii z kolei utrzymywałam, że widziałam łosia. A może renifera! A mama mi nie wierzyła. Bo on leżał. Łoś w sensie. Również podczas tej podróży okazało się, że lotnisko w Turku to jest właściwie taka większa poczekalnia i cywilizacja jeszcze tam nie dotarła (chociaż fortepian mają). Kartę pokładową trzeba więc wydrukować. Udałyśmy się do biblioteki w Helsinkach i szczęśliwie udało się.
4. Na Słowacji też nie obyło się bez przygód. Zaczęło się od hotelu, który niby miał być dwugwiazdkowy, ale właściwie to on chyba nawet obok gwiazdek nie leżał. W kuchni było tak brudno, że kubki przyklejały się do blatu i… trudno było je odkleić. Poza hotelem czekała na nas masa innych przygód, tylko chyba nie wszystkie nadają się do publikacji. :D Ale domyślam się, że mama pamięta, jak to pokazywała pani w aptece, co chcemy kupić.
5. W Brukseli było pysznie: pyszne gofry, dobre frytki. I hostel tuż obok… wesołego miasteczka. Ale było też strasznie: raz ja myślałam, że zginę, a raz moja mama była pewna, że już po nas. Jechałyśmy metrem, gdy do wagonu wszedł, a raczej został wepchnięty żebrak. Niewidomy mężczyzna stanął na środku i zaczął zawodzić w niezrozumiałym mi języku. Później przeszedł się po wagonie, żebrząc. Moja mama myślała, że z nami koniec, że mężczyzna zaraz się… wysadzi. Jego śpiew przypomniał jej arabskie wzywanie muezzina i skojarzył z terrorystami-samobójcami.
6. Za to na Maltę prawie nie polecieliśmy. Bo okazało się, że mój brat ma nieważny paszport. Łzy wylewałyśmy beczkami. Ostatecznie paszportu nie udało się załatwić w dwa dni, więc polecieliśmy o wiele później. Na wycieczce moja mama spróbowała królika (nigdy więcej) i drinka z ananasa. Udałyśmy się też razem do meczetu i na spływ do grot.
7. W Budapeszcie najpierw wspięłyśmy się na górę, a potem trafiłyśmy na… protest.
8. Wspinania nie zabrakło też w Andorze. I w Barcelonie. W Hiszpanii widziałyśmy też tak długą kolejkę na koncert, że szybko sprawdziłyśmy w Internecie, co jest grane. A była grana Billie Eilish.
9. Na Cyprze z kolei mama prawie włączyła alarm w pałacu arcybiskupa.
10. A do Szwecji popłynęłyśmy jak królowe, bo rejs promem wygrałyśmy w konkursie.
Mamuń, życzę nam kolejnych wygranych podróży i jak najwięcej przygód – oczywiście tych pełnych radości!
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.