poniedziałek, 9 marca 2020

Nikozja: jedyna podzielona stolica na świecie. Co warto zobaczyć w tureckiej części miasta?


Nikozja to problematyczna stolica. I to z kilku względów. Nie tylko dlatego, że jest to jedyna podzielona stolica na świecie. Czy w ogóle warto ją odwiedzić? I co można zobaczyć w tureckiej części miasta?

Od 1974 roku Nikozja podzielona jest na dwie części – południową (europejską, grecką) oraz północną (turecką). W mieście znajduje się tylko jedno przejście graniczne dla pieszych. Trzeba tam okazać paszport i niekiedy odstać swoje w kolejce. Obie części Nikozji różnią się między sobą – ta północna jest o wiele bardziej zaniedbana, wydaje się też bardziej brudna i zniszczona. I dzisiaj chciałabym pokazać Wam kilka kadrów właśnie z tureckiej części Nikozji, która uważana jest za stolicę Cypru Północnego – kraju uznawanego wyłącznie przez Turcję.

Przejście graniczne znajduje się przy ul. Ledra. W tym punkcie nie wolno robić zdjęć. Paszport trzeba pokazać w dwóch miejscach – po stronie greckiej i tureckiej. Nam nie wbito do dokumentów żadnych pieczątek, na jednodniowe zwiedzanie nie potrzeba także wizy. 
Co nas wita po stronie północnej? Mnóstwo straganów z podróbkami! Robiąc zakupy w Nikozji, możecie zaopatrzyć się w torebki Prady, T-shirty Gucciego i dresy Adidasa (ale czy przypadkiem nie z gratisowym paskiem? ;)) Straganiarze witali nas i zachęcali do obejrzenia ich towaru, my jednak nie skorzystałyśmy z zaproszenia. 
Pierwszym zabytkiem, który miałyśmy na swojej liście, był Buyuk Han. Dawniej pełnił on rolę karawanseraja, czyli zajazdu dla podróżnych. Obecnie znajdują się tam liczne stragany i kawiarenki. Buyuk Han prezentuje się bardzo ciekawie i dość egzotycznie – powtórzę, że jak do tej pory Cypr był najbardziej wysuniętym na wschód i najbardziej orientalnym krajem, jaki zobaczyłyśmy z mamą. 
Zaledwie kilka kroków od Buyuk Han znajduje się ogromny Meczet Selima. Niegdyś był on gotycką katedrą św. Zofii. Dawniej koronowani byli tam królowie Cypru. W XVI wieku Turcy przekształcili świątynię w meczet. Budowla jest naprawdę ogromna, kilka minut zajęło nam obejście jej i znalezienie wejścia. Meczet zwiedza się bezpłatnie. Przed wejściem znajdziecie spódnice i chusty, które można wykorzystać w przypadku zbyt skąpego ubioru. 
Po obejrzeniu meczetu przyszła pora na nieco dłuższy spacer w kierunku Bramy Kyreńskiej. Ta przechadzka przerodziła się w odkrywanie zapomnianych fragmentów Nikozji, do których nie docierają turyści. Szłyśmy zapuszczonymi uliczkami i nie spotykałyśmy żywej duszy. A jak już kogoś zauważyłyśmy, najczęściej był to mężczyzna. Panowie grali w karty, pili, palili i siedzieli na gankach. A kobiety gdzie? W domu z dziećmi i przy garach…?
W końcu dotarłyśmy do Bramy Kyreńskiej. Ta pozostałość dawnych murów nie wywarła na nas zbyt wielkiego wrażenia. Skierowałyśmy się więc w stronę przejścia granicznego. Po drodze zrobiłyśmy sobie przerwę na coś słodkiego. A raczej coś okropnie, masakrycznie przesłodkiego. Tureckie słodycze to tłuste zlepki miodu i orzechów. Zjesz kawałek baklavy albo innego ciasteczka i już masz dość. Spróbowałyśmy też tureckiej herbaty i okazała się przepyszna. 
Wydaje mi się, że Nikozja Północna nie jest do zwiedzania. Ona jest do poznania. Bo to, co w niej najciekawsze, kryje się w najmniejszych zakamarkach. Ciekawe murale, kotki wylegujące się w słońcu, kolorowe drzwi i okiennice… Te klimatyczne elementy nie zmieniają jednak faktu, że turecka część Nikozji jest zaniedbana. I nie chciałabym tam mieszkać. 
A Wy? Dajcie znać, jakie skojarzenia przywodzi Wam na myśl północna część Nikozji. 
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.