Zbierałam się z napisaniem tego posta już jakiś czas, ale czekałam
na odpowiedni moment. A że on nie nadszedł, postanowiłam sama uczynić
dzisiejsze niedzielne popołudnie taką idealną chwilą.
Mają setki nazw -
Szmateksy (osobiście
nie przepadam za tym określeniem, bo wśród faktycznych szmat kryją się świetne
gatunkowo perełki, które szkoda byłoby mi przemianować na ścierki do
wycierania naczyń)
Lumpeksy – od lumpów,
a może lumpiaków, z Kubusia Puchatka. Chyba najczęściej używana przeze mnie
nazwa, chociaż również nie wyraża zbyt wielkiego szacunku do ubrań…
Ciucholand –
myślę, że nazwa ta ma na celu przywodzenie nam na myśl raju, jakim jest
miejsce, w którym można znaleźć setki, a raczej tony ciuchów. Bajkowa kraina po
prostu.
Second-hand –
jeśli chcesz być feszyn fejmem, trendy globalistyką i pokazać jaka to światowa
z ciebie fashionistka – mów tak. Chociaż pewnie większość osób używających
nazwy second-hand bądź też skrótu sh nie wie, co on dokładnie oznacza… Oświecę
Was. :D Second hand = używany, z drugiej ręki
Odzież używana –
nazwa najprostsza, najpowszechniejsza, nieowijająca w bawełnę. Nikt nie
zastanawia się, co można kupić w danym miejscu. Tylko czy określenie to nie…
odstrasza? Kiedy myślimy używana, w naszej
głowie pojawiają się zmechacone szmatki, obleśne ciała poprzednich właścicieli,
scenariusze ich życia, które przypominają zbiór scen z horroru… Ach, ta
wyobraźnia. Tymczasem… jak jest naprawdę?
Wszystko można podzielić na jakieś kategorie, czasami
przysparza nam to mniej, czasami więcej kłopotów. Również wśród lumpeksów można
wyróżnić kilka grup, które czymś się od siebie różnią… Podzieliłam je według
wielkości:
Molochy. Ogromne
hale z mnóstwem wieszaków, a także swego rodzaju dołów (myślałam przez dobre 2 minuty jakiego słowa użyć do opisania
tego… mebla? Ale innym określeniem, które wpadło mi do głowy było koryto… Bez komentarza), do których
luzem wrzucono ubrania i dodatki.
Kanciapy.
Malutkie, niekiedy wielkości tradycyjnego pokoju. Znacznie mniej ubrań niż w
molochach, ale większa możliwość przejrzenia wszystkiego.
Oraz według cen:
Na wagę. Ile
kupimy, tyle zapłacimy. Jeśli w danym dniu cena za kilogram wynosi 10 złotych,
to za sweterek ważący 50 dag zapłacimy 5 złotych itd. Niektórych rzeczy być
może nie opłaca się kupować na wagę, gdyż najzwyczajniej w świecie sporo ważą.
Przykładem mogą być płaszcze. Mimo to wydaje mi się, że kupowanie w lumpeksach
z kategorii na wagę jest o wiele
bardziej opłacalne niż zakupy w tych drugich…
Za sztukę. Suma,
którą zostawimy przy kasie jest równa liczbie, która widnieje na przypiętej
metce. Ceny są różne – kilkadziesiąt, kilkanaście, kilka złotych. Ale, co
ważne, w lumpeksach tego typu każdego dnia czekają nas… niespodzianki. Całkiem
miłe. Przykładowo – we wtorek -30%, w środę -50% od ceny na kartoniku… A w
czwartek wszystko po 2 złote! Haczyk? Nowa dostawa jest w każdy piątek, zatem w
czwartek mogą faktycznie zostać same SZMATY.
Jako że swoją wiedzę o lumpeksach (nie mogę zdawać takiego
przedmiotu na maturze?! Nie wierzę) powiększam już od dobrych kilku lat i nie
zdołam podzielić się z Wami nią w jednym wpisie, możecie spodziewać się jeszcze
przynajmniej dwóch notek na temat tych tajemniczych miejsc :D Muszę dawkować Wam informacje, ich natłok nie służy nikomu.
Ściskam!
Sara
PS. Mam zamiar przygotować coś, co jest gratką dla czytelników jakichkolwiek blogów - post PYTANIA I ODPOWIEDZI. Zadawajcie pytania pod tym postem, a jaje ocenzuruję wybiorę te najciekawsze i już niebawem pojawi się wpis z odpowiedziami. Mam nadzieję, że podołam. Liczę na Waszą kreatywność ;)
PS. Mam zamiar przygotować coś, co jest gratką dla czytelników jakichkolwiek blogów - post PYTANIA I ODPOWIEDZI. Zadawajcie pytania pod tym postem, a ja
O ja mam kilka pytań:
OdpowiedzUsuń-Czy korespondujesz z kimś regularnie w tradycyjny sposób?
-Jaką kuchnię najbardziej lubisz i jakie konkretnie dania?
-Czy uprawiasz jakiś sport?
-Czy mogłabyś polecić jakąś książkę, która szczególnie Ci się podobała?
ja też mam parę pytań!
OdpowiedzUsuń- co myślisz o swoim gimnazjum (wiem, ze teraz jesteś w pierwszej LO)? lubiłaś je? polecasz?
- czy masz jakieś szczególne umiejętności? wyróżniasz się czymś w szkole?
- jeśli miałabyś studiować za granicą, to gdzie?
- jaki chciałaby mieć (patrząc realnie) zawód?
- twoje największe dotychczasowe osiągnięcie?
pozdrawiam serdecznie :D
moje pytania:
OdpowiedzUsuń- jak masz zamiar rozwinąć swojego bloga, aby stał się popularniejszy
- gdzie w tym roku wybierasz się na wakacje
- jaki jest Twój ulubiony kolor
- jakie cechy u innych najbardziej cenisz
- jakie cechy cenisz najbardziej u siebie
ja pytania jeszcze nie zadam, ale napiszę coś na temat lumpeksów :D masz rację, faktycznie czasami nie opłaca się czegoś kupować na wagę np. płaszczy, ale znalazłam miejsce, gdzie można to fajnie obejść :D choć ryzykuje się nieco, gdyż tej rzeczy można już wtedy nie dostać... mianowicie chodzi o "sobotnie 3 zł". W poniedziałek w jednym sklepie mamy dostawę, w piątek jest ostatni dzień na wagę, a w sobotę wszystko stoi po 3 zł. kiedyś tak upolowałam płaszczyk, ale musiałam przebić się przez tłum starszych kobiet, jakie szukały swoich pochowanych już w piątek przed zamknięciem ciuchów. zabawna sytuacją było, kiedy 2 panie rzuciły się na jedną rzecz :D ale w sobotę nie opłaca się już kupować lekkich bluzeczek i np. legginsów, bo na wagę w pt można je poniżej 3 zł nabyć :)
OdpowiedzUsuńCzasami warto poczekać i przyjść po daną rzecz, kiedy będzie już kosztowała mniej, chociaż ja tak póki co nie ryzykowałam - jeżeli jakaś rzecz wydaje mi się niewarta swojej lumpeksowej ceny, to po prostu odpuszczam. :)
UsuńHahah, pochowane ubrania, cwaniactwo :)
Pozdrawiam!
Ja nie kupuje w sh, więc dla mnie to czarna magia ;-)
OdpowiedzUsuńJa w tamiże sklepie kupiłam przebranie Pikachu xD Przyda się na zabawy karnawałowe z dzieciakami ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis! To mnie zaskoczyłaś z tym sekendhendem, ja zawsze myślałam, że to określenie sklepu dla hipsterów... A tak przy okazji, może orientujesz się czym jest wintaż, bo często spotykam się z tym terminem... Nie jestem pewna, co to, ale wydaje mi się, że to jakoś się wiąże z tym sekendhendem... Pytam Ciebie, bo nie znam innego feszyn fejma, a popularne trendy globalistyki mi nie odpisują :(
OdpowiedzUsuńAla :))
Wydaje mi się, że chodzi Ci o słówko "vintage", bo, co ciekawe, ono nie pochodzi z francuskiego, tylko z angielskiego, czyli wymawiany mniej więcej "wintydż". Słowo to ma swoje znaczenie związane z winem, ale skupię się może na terminologii modowej :D Ubrania określane jako vintage albo pochodzą z poprzednich dekad czy nawet epok i są w doskonałym stanie (ze względu np. na wysokiej jakości materiał), albo są stylizowane na staromodne, nawiązujące do poprzednich epok, ale produkowane współcześnie. Jeśli chodzi o związek z second-handami, to myślę, że w wielu z nich można znaleźć ubrania w takim stylu, jednak z tego co się orientuję, są również specjalne sklepy, w których znajdziemy tylko ubrania vintage, żadnych w innym, nowoczesnym stylu. Mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wątpliwości, Alu :)
UsuńPozdrawiam
Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, co się dzieje w Działdowie w lumpeksie. W środy i soboty wszystko jest po 2 zł za sztukę, a kanciap otwierany jest o 9:00. Wtedy już od 8:20 ustawia się pod nim kolejka - jak w PRL-u. Wszyscy wytrwale stoją pod drzwiami i rozmawiają. O 8:55 rozmowy milkną, wszyscy przygotowują broń - łokcie i zajmują pozycje strategiczne. Każdy ma już w głowie plan biegu po swój ciuch. Punktualnie o 9:00 następuje otwarcie drzwi (tak samo jak w skeczu kabaretu Ani mru mru - Otwarcie Hipermarketu http://www.youtube.com/watch?v=6qa2pFGmD9M&hd=1 polecam). Jakiś geniusz wymyślił, że drzwi otwierają się na zewnątrz, a nikt z czekających nie chce się odsunąć. Trwa 5 minutowe proszenie ludzi by się odsunęli, bo się drzwi nie da otworzyć. Gdy wrota twierdzy zostaną otwarte wszyscy sprintem (z pomocą łokci, niekiedy i podstawiania innym nogi) przepychają się do środka. Każdy biegnie w upatrzone miejsce, gdzie wczoraj, tuż przed zamknięciem lumpeksu schował swoje ciuchy. Nie którzy kłócą się o ciuchy, że to ja tu odłożyłem, że nie prawda, że to ja. itp. Są emerytki, które przychodzą w dniu wielkiej promocji, zaglądają innym do koszyków i gdy ci się odwrócą, wyjmują im najlepsze ubrania. Niektórzy cwańsi wkładają mniejsze ciuchy w większe, żeby mieć 2 w cenie 1. Ogólnie opłaca się czasem pójść do lumpeksu, bo można tam znaleźć odzież niespotykaną w Polsce oraz taką o wysokiej jakości.
OdpowiedzUsuńJuż któryś raz czytam o chowaniu sobie ciuchów, ja tego jeszcze nie testowałam :D
UsuńWyjmują innym ich rzeczy z koszyków...? Ile niektórzy są w stanie zrobić dla wymarzonego ubrania... ;)
Zakupy w lumpeksach mogłyby być równie dobrze tematem jakiegoś sensacyjnego opowiadania, haha.
A skecz widziałam, świetny :D
Pozdrawiam!