wtorek, 8 kwietnia 2014

7 oznak londyńskiego hipsterstwa



Londyn jest hipsterem. Wielka Brytania to nonkonformistka. Jak kierownica, to po prawej stronie, a jak autobusy to dwupiętrowe. Nawet gniazdka mają inne (nie zapomnijcie zabrać przejściówek!). Jakie znane prawdy o Londynie mogłam ujrzeć na własne oczy, o czym się przekonać i jakie wątpliwości rozwiać?


Wiem, ze kochacie rankingi. Ja też. Oto lista siedmiu londyńskich osobliwości.


1. Piętrowe autobusy. Są na pocztówkach, wszyscy je znamy, ale co ciekawe, ze świecą szukać w Londynie autobusu, który nie jest czerwony i piętrowy. Podczas mojej wycieczki popularnym double-deckerem udało mi się pojechać aż raz. Pech chciał, że nie siedziałam w, podobno najlepszym miejscu, czyli tuż nad kierowcą. 


2. Czarne taksówki. W Nowym Jorku słynne są żółciutkie (chociaż założę się, że przedszkolanka, do której z wielką chęcią przychodziłam aż przez 4 lata, powiedziałaby, że to yellow bahama), w Londynie zaś czarne jak smoła. Mimo wszystko ani piętrowe autobusy, ani czarne taksówki nie są doskonałym rozwiązaniem, jeżeli chodzi o przemieszczenie się. Londyn to miasto nie dość, że okropnie zanieczyszczone, to jeszcze zakorkowane. Wybierzcie metro albo… pieszą wycieczkę (tylko zabierzcie parasol!)



3. Czerwone budki telefoniczne. Faktycznie są na każdym kroku i jeśli nastawiacie się na zdjęcie (czy nawet selfie ;)) z budką, nie będzie z tym żadnego problemu, gdziekolwiek w Londynie jesteście. Z budek można zadzwonić, więc to nie jest żaden pic na wodę. :)



4. Pasy i ich niedobór. Od dziecka uczono nas, aby przechodzić na zielonym świetle, na pasach. Małe dziecko jadąc do Londynu, może czuć się oszukane i zapytać: Mamusiu, dlaczego ten pan przechodzi na czerwonym świetle? Lub zawołać: Tatusiu, tutaj nie ma pasów! W Londynie dozwolone jest przechodzenie na czerwonym świetle… na własną odpowiedzialność. Jeżeli cokolwiek złego się stanie, to nasza wina. Pasy w Londynie to dziwna sprawa. Raz są, raz ich nie ma. W pewnej chwili sądziłam, że zamiast pasków londyńczycy mają… kropki. Później okazało się, że tak po prostu wyglądają niektóre ulice. W niektórych miejscach białe pasy zostały namalowane. Oszczędność farby czy może liczenie na inteligencję obywateli (i domyślność turystów)?

5. Starbucksy na każdym kroku. Haha. Skoro już mowa o kawiarni szpanu i lansu (ale kawę mają dobrą, no przyznajcie), to po niedosycie spowodowanym brakiem Starbucksa w promieniu 140km od mojego domu, na początku skakałam z radości na widok każdej kawiarni tej sieci ujrzanej w Londynie. W ciągu 5 dni pobytu na wyspach byłam w Starbucksie więcej razy niż w ciągu całego dotychczasowego życia. Z czasem jednak widok Starbucksa nie przyprawiał już o palpitację serca, a raczej powodował westchnienie: No znoooowu!




6. Brak śmietników na ulicach. Dlaczego? Miasto tak pełne turystów oszczędza na śmietnikach? Bywało tak, że ponad godzinę musieliśmy chodzić z kubkami po cieplutkim cappuccino w dłoniach, bo nie było jak się ich pozbyć. Jako kulturalni turyści z Polski, nie chcieliśmy zostawiać kubków byle gdzie. :)


7. Dobijająca pogoda. Podobno Polacy, którzy przeprowadzają się do Wielkiej Brytanii, przez pierwsze pół roku chodzą zdołowani i przeżywają swego rodzaju depresję. Wszystko przez pogodę. Mało słońca, dużo deszczu. Nas opady dopadły w ciągu dwóch dni, raz pozdrowił nas nawet grad. Nie zdziwiłabym się, gdyby Anglicy opatentowali mikroskopijne parasole, które można nosić w kieszeniach, a później rozkładać.











Ranking wcale nie oznacza końca relacji z Wysp Brytyjskich. Cały czas czeka na Was post o kobiecie, która wychowała tłumy, wspomniany już wcześniej wpis o muzeum kradzieży czy dzielnicy +18. Poza tym muszę schować swoją skromność do kieszeni i pokazać Wam, na co roztrwoniłam swoje funty.



Ściskam Was!



Sara

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post, z którego wiele można się dowiedzieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z Twoich najfajniejszych postow ! Bylam w Londynie pare razy i nigdy nie zwrocilam uwagi na brakt smietnikow albo po prostu tego nie pamietam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli chodzi o brak śmietników to jest to spowodowane obawą przed atakami terrorystycznymi. Jako, że w Londynie był już taki przypadek podłożenia bomby w śmietniku władze zlikwidowały je. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zszokowana, przyznaję się, że nie miałam o tym pojęcia. Mała liczba śmietników była dla mnie bardzo zaskakująca, gdyż wydawało mi się, że miasto, w którym mieszka naprawdę mnóstwo ludzi i przybywa do niego wielu turystów, powinno starać się utrzymać czystość i pozwolić na to ludziom, umieszczając śmietniki. Ale wiadomo że życie ludzkie jest wartością najwyższą, więc jeżeli brak śmietników może zmniejszyć ryzyko podłożenia bomby (chociaż ja twierdzę, że jeśli ktoś bardzo chce już ten atak terrorystyczny przeprowadzić, to i tak to zrobi, niezależnie, czy są śmietniki, czy nie), to niech faktycznie będzie ich jak najmniej.
      Pozdrawiam i dziękuję za informację

      Usuń
    2. Jedna ważna sprawa w tej kwestii, nie ma śmietników, ale za to jest ogromna ilość sprzątaczy, więc jest jednak dość czysto jak na to, że ludzie zostawiają śmieci tam gdzie siedzą, choć patrzeć na to nie mogę; czego uczą się dzieci od rodziców...

      Usuń
  4. bez przesady z tymi osobliwościami, takie życie po prostu :D a mikro parasolki przecież istnieją, takie zakładane na głowę, na gumce!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkich fortów na pewno nie odwiedzisz - są niedostępne. Tylko fort IV jest udostępniony do zwiedzania, część można zwiedzać na dziko, czego nie polecam w pojedynkę. Jeśli zaś chodzi o sam fort IV - zapraszam! Mam uprawnienia przewodnika, więc mogę cię oprowadzić jeśli chcesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kurczaki ja tez nie zczailam braku smietnikow w londynie... niezle!

    a starbucks yeaaaaaah!

    OdpowiedzUsuń
  7. W Londynie jak zwykle deszcz :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.