Większość z nas chciałaby zobaczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Trzeba przyznać, że jesteśmy dość wymagający. Kilka stolic europejskich w parę nocy, cały świat w 80 dni... Czas jest cenny, dlatego dziś mam dla Was nie lada gratkę. Trzy fascynujące miejsca w Londynie możliwe do zobaczenia w zaledwie trzydzieści minut.
Jeśli regularnie oglądacie programy informacyjne, to znacie to miejsce zapewne tak dobrze jak swój pokój (chociaż mnie się czasami wydaje, iż własny pokój jest mi obcy, w szczególności, gdy niektóre rzeczy podejrzanie znikają z mojego pola widzenia... bałaganiarstwo.) Jeżeli nie macie czasu na oglądanie wiadomości i zdarza Wam się to sporadycznie, to i tak wydaje mi się, że choć raz mieliście to szczęście ujrzeć reportera w akcji w Londynie na tle kolorowych, wręcz atakujących nasze oczy, niedających się nie zauważyć, ogromnych reklam. To miejsce znane i lubiane przez dziennikarzy, nie ukrywajmy - charakterystyczne. Nieważne, czy relacjonują szał dotyczące Royal Baby, czy (oby nie!) kolejny atak terrorystyczny. Piccadilly Circus - ze słynnymi, barwnymi reklamami amerykańskich restauracji czy światowych marek z serii nie dla każdego, figurką Anterosa, w marcu skrupulatnie zastawioną rusztowaniami. Miejsce spotkań londyńczyków.
Piccadilly Circus to właściwie część kolejnego miejsca, o którym chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć. Stwierdziłam, że sam plac Piccadilly Circus jest tak wyróżniający się i warty zwrócenia na niego uwagi, iż postanowiłam poświęcić mu osobny akapit. Należy on do dzielnicy Soho, czyli drugiego miejsca, z którym zdążycie się zapoznać w czasie naszej trzydziestominutowej wycieczki. Tak się składa, że Londyn, potężną metropolię, podzielono, wraz z peryferiami na 32 dzielnice. Można dostrzec między nimi kolosalne różnice i często nietrudno określić, kiedy zaczyna się nowa dzielnica.
Soho to obszar pełny dyskotek, miejsc, w których można się zabawić, w różny sposób. Do niektórych z nich mogą zajrzeć tylko określone grupy osób, do innych zostaną wpuszczone osoby powyżej 18. roku życia. Przechadzając się dzielnicą Soho, nietrudno zauważyć liczne bilbordy reklamujące musicale, przedstawienia, chociażby tak znane jak Les Miserables. Mam wrażenie, że to przeciwieństwo dostojnego i bogatego Kensington, dzielnicy, która słynie z muzeów. Soho to także dzielnica kontrowersji. Znajdziemy tam wszystko, co wzburza oburzenie - narkotyki, sex-shopy, restauracje nie dla hetero.
Najsłynniejszą częścią Soho jest Chinatown, chińska dzielnica, niewidoczna może z lotu ptaka, ale dająca się zauważyć już z daleka. Natłok chińskich, wietnamskich i japońskich lokali, w których nie zawsze wiadomo, z którego zwierzęcia akurat dzisiaj wykonają Twoje danie. :) Stali bywalcy Chinatown zapewne mają swoje ulubione restuaracje, ja jednak bałam się wchodzić do którejkolwiek z nich. Jeśli ktoś, podobnie jak ja, nie ma ochoty na zjedzenie domowego pupila, może udać się do pobliskiego KFC lub, jeżeli wystarcza mu kawa z podpisem, do Starbucksa. :D Wydaje mi się, że niecodziennym przeżyciem byłoby odwiedzenie Chinatown w styczniu, podczas witania Chińskiego Nowego Roku... Nie trzeba lecieć na drugi koniec świata, by to przeżyć. :) Globalizacja ułatwia poznawanie innych kultur ;)
Pół godziny, trzy punkty zaliczone.
Udanego weekendu!
Sara
PS. Powoli opuszczamy Soho...
ale super!
OdpowiedzUsuń