Jak przetrwać w miejskiej dżungli Londynie?
1. Jeśli nie lądujesz na słynnym i zatłoczonym Heathrow, a
jedynie na Stansted pamiętaj, że jest ono położone spory kawałek od Londynu
(co z tego, że nazywa się London Stansted?). Dojazd zajmie Ci trochę czasu i uszczupli Twój portfel.
2. Jeśli nie wiesz, gdzie mieszkać, pomyśl o 775 pokojach
znajdujących się w Pałacu Buckingham. Któryś na pewno musi być wolny! Miej
nadzieję, że królowa Cię przyjmie. A jeżeli sądzisz, że nie podołasz dworskiej
etykiecie, mogę polecić Ci hostel, w którym ja przetrwałam 4 noce i żadne
szczury ani karaluchy mnie nie dopadły. Rest Up to miejsce z pokojami
przypominającymi cele więzienne zarówno wielkością, jak i wyposażeniem (czasami
bywa gorzej niż w więzieniu), ale na czystość narzekać nie można. No i jest
wifi, czego chcieć więcej? Tylko że złapać je można jedynie na korytarzu lub w
stołówce. Albo w pokoju telewizyjnym z miękkimi pufami (nie wiem, dlaczego nie
mogliśmy spać właśnie w tym pomieszczeniu).
3. Pamiętaj, że Londyn to miasto drogie, ale wiele obiektów
można podziwiać za darmo… z zewnątrz. Wejścia są już płatne. Podobnie z muzeami
- wstęp jest darmowy, ale za część
wystaw tymczasowych trzeba płacić.
4. Jeśli chcesz skorzystać z jak największej liczby londyńskich
atrakcji, zwróć uwagę na ciekawe okazje pozwalające na pobyt w wielu imponujących
miejscach w niższej cenie np. jeśli zapragniesz przytulić Elvisa w Madame
Tussauds, postanowisz podziwiać widok z kapsuły na London Eye, to gdy kupisz
także bilet na spotkanie z sumem w londyńskiego Akwarium, wyjdzie to korzystniej. Jeśli tylko
masz czas, to baw się, ile możesz!
5. Jeśli Twoje nogi odmawiają Ci posłuszeństwa, możesz wybrać
jedną z 12 linii metra. Pamiętaj jednak że kierujący metrem nie mogą być tak
życzliwi jak niektórzy kierowcy polskich autobusów (podkreślam, niektórzy!) i
wcale nie będą czekać w nieskończoność na dobiegającego. Metro to nie żarty –
jeździ szybko, a drzwi są bezlitosne i jeśli się nie pospieszysz, to albo Cię
przytną, albo zostaniesz na dworcu. W metrze można się… zgubić, co udowodniłam
wraz z moimi koleżankami (pozdrawiam!). Można zapłacić 80 funtów za jazdę bez
grupy, będąc w posiadaniu biletu grupowego… Tego na szczęście nie
przetestowałam, ale szansa była. Trzymajcie torebki, bo metro to raj dla
kieszonkowców.
6. Jeśli masz już dość miejskiego gwaru, a czujnik mierzący
zanieczyszczenie powietrza znajdujący się w Twoim organizmie wyskoczył poza
skalę, wiedz, że musisz udać się do jednego z londyńskich parków. Chcesz poczuć
się po królewsku? Pragniesz nakarmić wiewiórki albo zostać pogryzionym przez
gęsi? Wybierz St. James Park. Jeżeli czujesz, że po prostu musisz wygłosić
swoje racje i przekonać innych do Twoich opinii, udaj się do zajmującego powierzchnię 142
hektarów Hyde Parku ze słynnym Speaker’s
Corner, czyli miejscem, w którym możesz powiedzieć, co Ci na sercu leży (ale
tylko w niedzielę).
7. Jeśli już będziecie musieli się czymś pożywić, to
cheeseburger kosztuje 99 pensów. :)
Ja przetrwałam w Londynie, mam nadzieję, że Wy, kiedy się
tam znajdziecie, także przeżyjecie. To niestety zapewne ostatni post z tego
deszczowego miasta, ale fragmenty nagrań cały czas czekają na zmontowanie.
Chyba do wakacji się z tym uwinę.
Buziaki!
Sara
ja za londynem mimo wszystko nie przepadam;)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam to miasto :)
OdpowiedzUsuńNowy post! http://hiddenndreamms.blogspot.com
W Londynie każdy znajdzie coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńJak powiedział Samuel Johnson: "jeżeli człowieka nuży Londyn to znaczy, że nuży go samo życie, bo w Londynie jest wszystko to, co ma ono do zaoferowania".