W ostatnim tygodniu, kiedy chwilowo nie pędziłam na autobus
do Torunia, a na najbliższe godziny nie miałam żadnych planów, przypętała się
do mnie, niechciana, znienawidzona poczwara – nuda. Podeszła cichutko, na
paluszkach, próbowała mnie uchwycić swoimi szponami. I prawie jej się udało.
Wydaje mi się, że ten niechciany gość pojawił się nie tylko
w moim domu i że wielu z Was, niestety, podczas wakacji czeka taki moment, że
najzwyczajniej w świecie nic Wam się nie będzie chciało albo będziecie mieli wielką
ochotę obejrzeć jakiś film, ale nie w kółko ten sam, albo po kilku godzinach
codziennego oglądania zaskoczy Was fakt, iż wasz ulubiony serial nie ma miliona
odcinków. Albo po prostu złapie Was coś takiego, że usiądziecie na krześle i
nie będziecie mieli pomysłu, co ze sobą zrobić. Jak ja ostatnio.
Więc raz w tygodniu, możemy się umówić, że w poniedziałki
(chyba że już straciliście rachubę w odróżnianiu dni tygodnia, w końcu to jeden
z objawów wakacji), będzie ukazywał się post lekki, przyjemny i przede
wszystkim próbujący uratować Was i mnie samą przed potworem. Razem nie damy się
wakacyjnej nudzie. Zagraniczne wojaże niestety zazwyczaj nie trwają dwa
miesiące i w końcu przychodzi taki czas, kiedy zostajemy w domu. Albo
utknęliśmy nad polskim morzem, a tam pada (a to niespodzianka!). W każdym
poście jeden film, jedna książka, jedna piosenka i jedna pokrzepiająca myśl. Co
Wy na to?
Do obejrzenia – Mój przyjaciel Hachiko
Do tej pory sądziłam, że filmem, na którym nie mogę
powstrzymać łez, nieważne, czy oglądam go po raz pierwszy, trzeci czy piąty,
jest Szkoła Uczuć. I tak jest w
istocie, podobnie zdarza mi się uronić łzę na Królu Lwie (a komu nie?), ale nie sądziłam, że przez pół godziny
będę się dławić łzami, oglądając film nie o miłości, lecz o… przyjaźni. I to
między człowiekiem a psem. Na film natknęłam się na jednej z cudnych,
spamerskich, ale wychodzi na to, że przydatnych, stron na FB. Miał być
wzruszający, okazało się, że wycisnął ze mnie łzy, jak wodę z gąbki (dobra, to
określenie nie jest zbyt porywające, ale chyba i tak lepsze niż porównania z FIFY, cytuję: złapał ją jak muchę, która wolno leci…. Koniec cytatu. I dygresji).
To jeden z najpiękniejszych filmów, jakie widziałam, więc jeśli macie ochotę
trochę popłakać albo lubicie mówić: oooo,
ale uroczy piesek, a może podobają Wam się filmy z tak wielkimi gwiazdami
jak Richard Gere, to ten film jest dla Was. Naprawdę potrzebne są chusteczki.
Bo nawet gdy będziecie próbowali zdusić łzy, to będzie Was piekło w gardle, jak
mnie. Nie da się.
Do posłuchania – Magic
in the air
Kiedyś na okrągło słuchałam radia i oglądałam kanały
muzyczne, więc byłam na bieżąco ze wszystkimi hitami bądź hitami, ale później
przerzuciłam się na radio z muzyką z lat 70., 80. I 90., więc właściwie
nie wiedziałam, kto nagrał nową piosenkę, a kto obecnie odpoczywa. Niezłą
obsuwę mam więc także z tą piosenką, którą usłyszałam najpierw w niezbyt udanej
wersji, nuconą przez mojego tatę, a później już na YT. Prawdziwy hit na lato,
więc jak już popłakaliście, oglądając film o Hachiko, teraz możecie poskakać i
się wyszaleć przy tym utworze. Pozytywna energia. :) Szkoda, że to nie ta piosenka była hymnem Mundialu...
Do przeczytania – Szczęściarz Nicholasa Sparksa
Nicholas Sparks należy do autorów, których albo się wielbi,
albo nienawidzi. W mojej rodzinie można znaleźć zarówno jedną, jak i drugą
skrajność. Ja historie o miłości uwielbiam; Szczęściarz
jest książką dla romantyków, ale… nie tylko. Bo pojawia się tam również wątek
wojenny, wątek zwierzęcy i… nadprzyrodzony. Jak wyjaśnić fakt, że facet
przemierza setki kilometrów, aby odnaleźć kobietę, której zdjęcie, rzekomo,
według niego, uratowało mu życie? Zadawałam sobie momentami pytanie, czy
faktycznie to możliwe, czy to ludzka wiara czyni cuda. Wydaje mi się, że po
Sparksa warto sięgnąć przynajmniej raz, aby przekonać się, czy staniemy po
ciemnej stronie tych, którzy twierdzą, że każda strona jego powieści jest jak
flaki z olejem, czy po jasnej stronie osób uwielbiających jego styl, sposób
opisywania i pomysły.
Do zapamiętania –
przysłowie chińskie
To wcale nie jest tak, ze każdy poranek rozpoczynam od
znalezienia odpowiedniego przysłowia z Dalekiego Wschodu, aby dostrzec sens w
rozpoczynającym się dniu. :)
Chińskie powiedzenia przeszukiwałam w związku z konkursem, w którym do wygrania
były bilety lotnicze (czekam z niecierpliwością na wyniki :)). Jedno z przysłów
zwróciło moją uwagę swoją prostotą i jednocześnie prawdziwością: Człowiek bez
uśmiechniętej twarzy nie powinien otwierać
sklepu. Tak naprawdę uśmiech na twarzy sprzedawcy nie tylko może sprawić, że zakupy będą przyjemne, ale polepszyć humor
kupującemu, uczynić zakupy przyjemniejszymi. Ile
może stracić przez swój zły humor, a co więcej – może zepsuć nastrój innym.
Wyobraźcie sobie, że wchodzicie rano do sklepu, tylko po jedną rzecz, a
obsługuje Was naburmuszona kasjerka, która zachowuje się tak, jakby była w
pracy za karę i jakby łaską było to, iż wydaje Wam resztę! Niezbyt miły
początek dnia, prawda?
Dajcie znać, jakie są wasze odkrycie z ostatnich dni. Jestem bardzo
ciekawa! A może ktoś z Was już wcześniej miał styczność z powyższymi
żołnierzami walczącymi z nudą?
Pozdrawiam i życzę Wam wielu pozytywnych wrażeń. :)
Sara
Sparksa już się tyle naczytałam, że pewnego dnia, aż mnie odepchnęło w księgarni od półki z jego książkami - no ale, co za dużo to niezdrowo ;) Za to z całkiem innego rodzaju pisanin polecam aktualnie połykaną przeze mnie autobiografię "Biec albo umrzeć" Kiliana Jorneta, no ale taki rodzaj książek też trzeba lubić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za propozycję, już rozpoznana :D Książka wydaje się bardzo motywująca, więc chyba umieszczę ją na mojej liście. ;) A Sparksa jak na razie nie mam dość, zobaczymy jak dalej, sporo jego książek już przeczytałam.
UsuńPozdrawiam!
swietne pomysły :)
OdpowiedzUsuńJaki cudowny psiak! Bardzo fajny i ciekawy post, dopiero co tutaj trafiłam, tak więc zaraz przejrzę parę Twoich ostatnich postów :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na dzisiejszy post. Co powiesz na wzajemną obserwację? Z mojej strony gotowe, czekam na Ciebie!
PS. mogłabym liczyć na LIKE? Byłabym n i e z m i e r n i e wdzięczna!
https://www.facebook.com/pages/ANNFFASHION/1397734147115883
Dzięki za wizytę, ja także zajrzałam do Ciebie i już obserwuję :)
UsuńBardzo ciekawy i interesujący blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy post o współpracy z firmą merg.pl. Zachęcam także do wzięcia udziału w Programie Partnerskim. To nic nie kosztuję, a można na tym wiele zyskać. Więcej informacji na moim blogu :)
http://onlyforbeauty.blogspot.com/2014/07/mergpl.html
Grrrrr ah ta nasza polska pogoda, nieźle potrafi pokrzyżować plany... właśnie rok temu byłam nad polskim morzem i z 8 dni, miałam słońce tylko 1,5 dnia, a te pół, to leżeliśmy na plaży, a o 14 nagle zaczęło padać i wszyscy z ręcznikami na głowach w popłochu zaczęli uciekać hehehe tą książkę będę musiała poczytać :) polecam również książki Paulo Coelho... :) dzięki za odwiedzinki :) pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Paula Coelho i już kilka książek jego czytałam, ale jeszcze sporo przede mną. :)
UsuńPolska pogoda jest nieprzewidywalna!
Pozdrawiam!
książka godna polecenia :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie musze siegnac po te ksiazke :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)