Orientacja w terenie nie jest moją
dobrą stroną. Na szczęście istnieje język, istnieją też dobre dusze, które
pomogą znaleźć to, czego szukamy. Gorzej gdy jesteśmy skazani tylko na siebie
kilkaset metrów nad poziomem morza, wśród gęstych drzew, tuż obok sporego
urwiska…
Wyruszyliśmy w góry. A właściwie na
jedno wzniesienie niemające chyba nawet nazwy. Nie sam szczyt (to chyba
wyolbrzymienie) był bowiem naszym celem, a to, co na nim pozostało. Najładniej
ujmując, możemy stwierdzić, iż jest to zamek, rzeczywistość nie jest już tak
ładna i właściwie to zaledwie strażnica. Bardzo jednak okazała, tylko obecnie
bez wejścia… Wierzcie mi, obeszłam ją dookoła i żadnego większego otworu nie
znalazłam…
Chciałam jednak na moment
powrócić do samej drogi do zamku. Spytawszy wcześniej flisaka (tak, tego od zboczonych dowcipów), wiedzieliśmy mniej więcej jak dostać się do zamku. Prosta
droga, można tam dojechać nawet samochodem. My jednak nasze autko zostawiliśmy
na dole, a dalej wybraliśmy się pieszo. Minęliśmy pewne rozwidlenie, ale nie
zwróciliśmy na nie większej uwagi – po co zbaczać z drogi? Po pewnym czasie
nogi zaczęły nam odmawiać posłuszeństwa, a zamku jakoś nie widać… Niespodziewanie
napotkaliśmy na naszej drodze zalążek cywilizacji – samochód zjeżdżający z
góry. Zatrzymaliśmy go, a kierowca poinformował nas, że zamek już dawno za
nami. Spytaliśmy w takim razie, gdzie udajemy się w obecnej chwili. Okazało
się, że próbujemy zdobyć zupełnie inny szczyt, ale została nam jeszcze jakaś
godzina spaceru pod górę, więc zrezygnowaliśmy. W końcu nie to było w planach,
a naprawdę nie wiedzieliśmy, czy nasze nogi wytrzymałyby jeszcze godzinę
marszu. Kierowca zachęcał nas do dalszego wejścia, wspominając o pierogach i
baraninie czekającej na szczycie. Ale to chyba nie była wystarczająca zachęta. :) Zawróciliśmy i po
pewnym czasie skręciliśmy, wybierając właściwą drogę, którą od zamku
(strażnicy!) dzieliło zaledwie kilka kroków…
Miejsce to okazało się przez
nikogo niepilnowane, bez żadnych biletów, kasowania za wstęp (to takie
niepolskie!) – z jednej strony to dobrze dla kieszeni turysty, z drugiej –
czyżby nikt się murami nie zajmował, nie opiekował? Prawdopodobnie tak jest, bo
nietrudno jest potknąć się o szklane butelki, podziwiając ruiny. Turystów nie spotkaliśmy
zbyt wielu, mam wrażenie, że okolice Piwnicznej-Zdroju to rzadko odwiedzany
rejon Polski. Ale zamek w Rytrze (nazwa być może pochodzi od słowa Ritter
oznaczającego rycerza) jest jego główną atrakcją, więc hello, ktoś mógłby o to
zadbać!
O jedno na pewno dbać nie trzeba –
widoki. Nieziemskie krajobrazy, góry, drobne domki, Poprad, którego woda tego dnia
pięknie lśniła dzięki promykom słońca…
Dla mnie to był najwspanialszy
wypad podczas naszego pobytu w górach, mimo że jak zwykle nie obyło się bez drobnych
przygód i nieogarnięcia. :)
Jak widzicie, uwielbiam zamki,
ostatni post, również z naszych sierpniowych wczasów, z zamkiem w tle
znajdziecie tutaj.
A jak tam z Waszą orientacją w
terenie, kochani :)?
Pozdrawiam!
Sara
You look amazing, such a lovely places
OdpowiedzUsuńhttp://abdelkhalekleblog.blogspot.com/
Piękne zdjęcia i cudowne widoki :)
OdpowiedzUsuńOrientacja w terenie u mnie wprost fenomenalna, nie chwaląc się:)
kurcze jakos nie umiem sie przekonac do gor... widoki ladne i ciekawe miejsce ae mam awersje... jako dzieciak kazdy dlui weekend i wolne spedzalismy w gorach dlatego tak kocham morze teraz w w gory nie jezdze wcale!
OdpowiedzUsuńMnie nad morzem się nudzi. Jeden dzień na plaży - w porządku, ale dwa to już nadmiar. Może jeszcze kiedyś znów przekonasz się do gór. Chociaż co za dużo to niezdrowo :)
UsuńPozdrawiam!
świetne zdjęcia :) znajome tereny :-)
OdpowiedzUsuńOrientacja w terenie?
OdpowiedzUsuńOstatnio zamiast do biblioteki, trafiłam do centrum handlowego. PRZYPADEK? Nie sądzę. ;)
P.
Hahah, w sumie uwielbiam odwiedzać oba te miejsca, ale to na pewno nie był przypadek! Jak sobie coś kupiłaś, to na pewno było przeznaczenie. :)
UsuńPozdrawiam!
bardzo fajny, też zupełnie niestrzeżony i niepłatny zamek (a raczej resztki jego ruin) jest w Bobrownikach, tych po drugiej stronie Wisły w Nieszawie. polecam :D
OdpowiedzUsuńFajne takie wycieczki :)
OdpowiedzUsuńAle piękne widoki, zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńsuper :D ps. u mnie konkurs na blogu :)
OdpowiedzUsuńPo zeszło rocznych wakacjach w Zakopanym ,razem z mężem stwierdziliśmy że góry są lepsze od morza ;)
OdpowiedzUsuńCo roku jezdziliśmy na urlop nad nasze polskie morze ;P
Piękne zdjęcia!!
Orientacja w terenie? Na szczęście odziedziczona po tacie, dlatego kilka razy do roku zasuwam z mapą w ramach Marszy na Orientację organizowanych przez PTTK. Bardzo się w sumie cieszę, że nie mam z tym problemów i z łatwością odnajduję się w nowym miejscu. I dodatkowo to lubię - mapa w garść i w teren. Choć wiem, że wielu osobom orientacji brakuje niby od urodzenia, to uważam, że da się to w pewnym stopniu wyćwiczyć. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPiękne okolice, z chęcią bym się tam wybrała :)
OdpowiedzUsuńwow, ale ślicznie! Pochodzę z miejscowości położonej w górach i może z tego powodu mam do nich ogromny sentyment! Ja na swoją orientacje w terenie nie narzekam :)
OdpowiedzUsuńJak wycieczka rowerowa to z doświadczenia mogę polecić wytrzymałe rowery górskie romet. Przetestowałam mnóstwo rowerów i na trudne warunki tylko rowery górskie romet.
OdpowiedzUsuńZ koleżanką wybrałyśmy się rok temu rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Ale to była piękna przygoda. Polecam każdemu.
OdpowiedzUsuń