Z moich znajomych
zaledwie jedna osoba była w Finlandii. Nie jest to zbyt częsty kierunek
podróży. Dlaczego więc poleciałam do Finlandii? Oto rozwiązanie zagadki. J
Jeszcze
pod koniec marca chciałam napisać post o tym, dlaczego nie kupiłam biletów
lotniczych na kolejną podróż. Byłam lekko zaniepokojona tym, że powoli kończą
się tanie kierunki. Z mamą rozważałyśmy Amsterdam, Kijów, Madryt, Oslo… Padło
na Helsinki. Co ciekawe, w toruńskich bibliotekach nie znalazłam przewodników po
Finlandii, podobnie w Empiku (!). Mam wrażenie, że do tego kraju latają głównie
osoby, które albo kochają muminki, albo chcą zobaczyć św. Mikołaja. My mamą ani nie jesteśmy fankami Muminków, ani
nie udałyśmy się do Laponii. Ktoś mógłby sobie zadać pytanie: po co w takim
razie lecieć do Finlandii w innym celu?
My
do Kraju Reniferów poleciałyśmy po to, aby zwiedzić Helsinki i zobaczyć
zupełnie inny kraj. Kraj, o którym niewiele wiedziałyśmy.
Nasza
podróż nie była zbyt długa, ale zobaczyłyśmy właściwie wszystko, co chciałyśmy.
Poleciałyśmy do Turku w piątek, a do Polski wróciłyśmy już w niedzielę.
Co
nas zaskoczyło w Finlandii? Na pewno spokój i cisza, w szczególności w Turku.
Odniosłyśmy wrażenie, że jesteśmy tam jedynymi turystkami. Z kolei gdy
jechałyśmy busem z Turku do stolicy, zachwyciły nas wszechobecne lasy. Lasy,
lasy wszędzie. Dzięki wszechobecnej zieleni powietrze jest dużo czystsze i mojej mamy nie bolała głowa, jak ma to miejsce w Polsce.
W
czasie naszej podróży nie było zbyt ciepło, ok. 10 stopni. Trochę padało, ale
na szczęście nie przez cały czas dzięki czemu mogłyśmy zwiedzać.
Wiele
osób myśli, że wycieczka do Finlandii może dużo kosztować. My, jeszcze przed
wyjazdem, śmiałyśmy się, że czeka nas najdroższy cheeseburger w McDonaldzie w
życiu. Tymczasem okazało się, że ceny w fast foodach były porównywalne do tych
w Polsce.
Naszym
największym wydatkiem był niewątpliwie nocleg. Spałyśmy w Turku, ponieważ
Helsinki są pod tym względem droższe. Był to jednak doskonały wybór, bo
trafiłyśmy na czyste i przytulne mieszkanko położone zaledwie dwie minuty od
dworca autobusowego.
Dość
drogie były także bilety komunikacji miejskiej – jeden bilet kosztował 3 euro.
Na szczęście jest on ważny przez dwie godziny, a i samo Turku da się zwiedzić
pieszo. Podobnie jak Helsinki.
Co
z dogadywaniem się? W Finlandii obowiązują dwa języki urzędowe – fiński oraz
szwedzki. Dlatego nazwy ulic czy inne opisy przeczytacie w obu tych językach. My
dogadywałyśmy się po angielsku. Z nazw fińskich trochę się śmiałyśmy – jeśli
wydawało Wam się, że to Niemcy mają długie słowa, jedźcie do Finlandii!
W
kolejnych postach opiszę, co warto zobaczyć w Turku, a co w Helsinkach.
Podzielę się z Wami także dokładnymi kosztami podróży.
Czy
polecam wycieczkę do Finlandii? Jak najbardziej! Tylko ubierzcie się ciepło. J
Myśleliście
kiedykolwiek o wyprawie do Finlandii?
Uściski!
Sara
Finlandia jeszcze przede mną. Z okolic jak na razie byłam tylko w Norwegii.
OdpowiedzUsuń