środa, 1 maja 2019

Oj, działo się... - kwiecień 2019


Cieszę się, że piszę te podsumowania. Pozwalają mi dostrzegać jaśniejsze strony. I napawają wiarą, że może nie zakończę roku, jęcząc, jaki to był ciężki, okropny czas, jaka jestem samotna, chora i zapracowana.

Kwiecień rozpoczął się całkiem nieźle, bo udało mi się Was… nabrać! Nie spodziewałam się, że aż tyle osób uwierzy w mój mały, primaaprilisowy żart. Nie wiem, czy to studiowanie psychologii pozwoliło mi być tak przekonującą, wrodzona skłonność do kłamstwa czy może po prostu umiejętność pisania bajek. :D Dziękuję za wszystkie gratulacje. Stewardessą nie zostałam, choć nie ukrywam, że jest to takie moje małe, niespełnione marzenie. Wydaje mi się jednak, że, ze względu na stan zdrowia, nie uda mi się go zrealizować. Za to w kwietniu przeprowadziłam wywiad ze stewardessą. Możecie go przeczytać tutaj. W naszej rozmowie Weronika obaliła trochę mitów na temat tego zawodu.
W kwietniu sporo czasu spędziłam w pracy. Zaowocowało to wieloma tekstami na Oto Toruń i relacjami na stronie Jordanek. To ogromna radość móc zarabiać pieniądze, robiąc to, co się lubi. Oczywiście czasami narzekam. Ale tylko czasami.
W minionym miesiącu odwiedziliśmy też kilka escape roomów, w tym drugi najlepszy pokój w Polsce – "W cieniu piramid". Mój brat stwierdził, że… to nie był escape room. To była przygoda. Żadnych kłódek, sama elektronika, mechanizmy. I mnóstwo, mnóstwo emocji. W takim escape roomie jeszcze nie byliśmy. To zupełnie inny typ pokoju. Nie mogę się doczekać kolejnych wypraw do Bydgoszczy. W momencie gdy piszę ten post w Toruniu został mi już tylko jeden nieodwiedzony pokój, ale to się zmieni w najbliższych dniach... ;)
Pod koniec kwietnia wzięłam udział w… dyktandzie. Konkurs odbywał się w ramach Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki. Gdy słuchałam tekstu dyktanda, śmiałam się pod nosem. Nie był to jednak śmiech związany z pewnością siebie, lecz raczej z niedowierzaniem. Słowa wydawały mi się trudne i  gdy je zapisywałam, miałam wrażenie, że robię to po raz pierwszy w życiu. Blamaż, rzeczułka, sczeznąć… To tylko niektóre z przykładów. Tymczasem siedzący obok mnie Piotr, filolog, nie mógł wyjść z podziwu, jak łatwe jest to dyktando. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy otrzymałam… wyróżnienie! A w nagrodę grę Monopoly: Edycja Toruń.

Kwiecień minął mi także na pisaniu pracy rocznej. Wielu osobom tłumaczyłam już, co to za dziwny twór, więc i z Wami się tym podzielę. Moje studia są jednolite – nie ma licencjatu, jest pięcioletnia magisterka (z jednej strony przyprawia mnie to o ból istnienia, z drugiej – dzięki temu nie rzucę tych studiów po trzecim roku). Zanim napiszemy pracę magisterską, musimy zmierzyć się z pracą roczną. Przypomina ona bardziej artykuł naukowy, może liczyć maksymalnie 20 stron. Oczywiście ta praca nie da nam żadnego tytułu, po prostu jest częścią zaliczenia roku. Moje badania dotyczyły powiązań preferencji reklamowych z otwartością na doświadczenia. Najtrudniejsze było dla mnie zebranie się do tego, by w ogóle zacząć tę pracę pisać. Ale gdy już zaczęłam, to byłam z siebie niezwykle dumna.

Co jeszcze ciekawego działo się w kwietniu? Oprócz tego, że kwitły magnolie i konwalie (czy Wy też kochacie te kwiaty?). Wspominałam Wam w jednym z postów, że czekam na 26 kwietnia. Tego dnia ukazała się nowa piosenka Taylor. Wiecie, to jest niesamowite i sama sobie zazdroszczę, że potrafię być fanką. Mam wrażenie, że ludzie, którzy nie pałają takim uwielbieniem do jakiegoś wykonawcy… coś tracą. Ta ekscytacja w oczekiwaniu na nowy singiel była nie do opisania. A gdy już obejrzałam teledysk, po prostu przepełniała mnie radość.
A co u Was działo się w kwietniu? Maj zapowiada się u mnie bardzo, ale to bardzo aktywnie!
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.