Daria
Zawiałow o Helsinkach powiedziała: "Helsinki są bajkową krainą mojej wyobraźni.
Miejscem tajemniczym, magicznym, niedopowiedzianym, humorystycznym,
filozoficznym. I wszystkim po trochu - kojarzą mi się z miastem skutym lodem,
ale też z jednym z najbardziej zielonych, otoczonych gęstą siecią wód miejsc
Europy. Z innej strony, Helsinki to azyl, do którego można uciec przed
otaczającym światem, złymi emocjami, toksycznymi relacjami, obłudą. To
przestrzeń dystansu, która mogłaby mnie bardzo inspirować do tworzenia." Jakie
w rzeczywistości jest to miasto?
Przyznaję
się: ja o Helsinkach wiedziałam niewiele. To młoda stolica – miasto zostało nią
w 1812 roku. W bibliotekach nie ma przewodników po Helsinkach. Mało kto był w
tym mieście. Czy jest tam w ogóle co zwiedzać?
Helsinki
trudno porównywać do jakiegokolwiek innego miasta. Nie jest ono ani wschodnie,
mimo że granica z Rosją znajduje się w odległości zaledwie 200 km. Nie jest to
też miasto podobne do skandynawskiego Sztokholmu. Jakie więc jest? Inne. I
pięknie położone – to prawdopodobnie największy plus.
Do
Helsinek dojechałyśmy OnniBusem (taki fiński odpowiednik Polskiego Busa :D).
Podróż z Turku trwała nieco ponad 2 godziny. Dworzec Autobusowy Kampii znajduje
się w centrum miasta. Tuż obok niego zobaczycie… ziemniak. Albo nazwijcie to,
jak chcecie. Ta dziwna konstrukcja to kaplica umiejscowiona w centrum miasta, w
dodatku nieprzypominająca innych świątyń. Kaplica ciszy nie jest zabytkiem –
powstała w 2012 roku. Każdy może do niej wejść zupełnie bezpłatnie i bez względu na
wyznanie. Kaplica jest niewielka, wykonana z drewna, a w środku panuje
bezwzględna cisza. Wizyta w tym miejscu to okazja do ucieczki przed
wszechobecnym gwarem wielkiego miasta. W środku nie można robić zdjęć.
Z
kaplicy Kampii udałyśmy się w kierunku portu. Tego dnia miało padać – póki więc
z nieba nie spadła ani kropla deszczu, chciałyśmy popłynąć na wyspę
Suomenlinna. W drodze do portu przeszłyśmy przez park Esplanadi i minęłyśmy liczne
sklepy drogich marek. Tuż przy porcie znajduje się targ. Warto pamiętać, że na
wyspę Suomenlinna można dostać się zarówno transportem publicznym, jak i
prywatnym. Bilet na prom obsługiwany przez osobę prywatną jest droższy i
kosztuje 7 euro. My nie chciałyśmy przepłacać i popłynęłyśmy za 5 euro (bilet w
obie strony) promem publicznym. Działa on trochę jak autobus – na tablicy
wyświetlają się godzin najbliższych rejsów. Prom kursuje co 15 minut, a sama
podróż trwa ok. 20 minut. Po drodze podziwiałyśmy inne wysepki. Na niektórych
znajdował się tylko jeden dom. Mieszkańcy do najbliższego sklepu muszą więc popłynąć łodzią.
Suomenlinna
mogłaby stać się tematem na osobny post. To miejsce sielskie, spokojne, ciche i
pełne zieleni. Wyspę zwiedza się zupełnie za darmo, podziwiając ruiny twierdzy czy
budynki ochrzczone przeze mnie "domkami hobbitów". Po Suomenlinnie można by spacerować cały dzień. Widoki są przepiękne. W szczególności zachwyciły mnie
skały, tuż przy brzegu morza. Suomenlinna została wpisana na listę UNESCO. To zdecydowanie nasze ulubione miejsce w Helsinkach. Jeśli więc będziecie w tej stolicy, warto
poświęcić dwie godziny na podróż i spacer po Suomenlinnie.
Po
powrocie na stały ląd rozpoczęłyśmy zwiedzanie centrum. Zaczęłyśmy od Soboru
Uspieńskiego, który dzięki położeniu na wzgórzu wygląda jeszcze bardzo okazale. Warto
wspomnieć, że Finlandia przez ponad sto lat była pod panowaniem rosyjskim.
Następnie
udałyśmy się do samego centrum Helsinek – na Plac Senacki. To tam spotkałyśmy
najwięcej turystów. Na placu znajduje się pomnik cara Aleksandra II oraz katedra
luterańska. W 1959 świątynia stanęła w płomieniach, jednak większość obiektu
nie uległa zniszczeniu.
Kolejnym
punktem na naszej mapie do zobaczenia był teatr. Tuż przy tym budynku
natknęłyśmy się na napis "My Helsinki", który przeżywał małe oblężenie. Udało
nam się jednak zrobić zdjęcie. Gdyby taki znak stał w Paryżu, pewnie fotografia
w pojedynkę byłaby niemożliwa.
Najlepsze
zostawiłyśmy na koniec. Kościół Temppeliaukio to świątynia zbudowana w skale.
Na zewnątrz widzimy jedynie kopułę. Ta kopuła to jedyne, co było nam dane obejrzeć, bo tego dnia kościół był zamknięty ze względu na trwające w nim
uroczystości. Bardzo nas to zasmuciło, z zewnątrz bowiem trudno właściwie dostrzec i docenić jego
piękno.
Po
południu Helsinki tonęły w deszczu, więc już pod parasolami udałyśmy się na
taras widokowy w Ateljee Bar. To kawiarnia w hotelu, można tam jednak wejść za
darmo i podziwiać widok na stolicę z góry.
Jeśli
nie zamierzacie zwiedzać muzeów, Helsinki bez problemu możecie obejść w jeden
dzień. Może nie jest to miasto tak powalające na kolana jak Rzym czy Wiedeń –
jest po prostu zupełnie inne. Jego atutem jest na pewno położenie. Poza tym do najważniejszych zabytków możecie dotrzeć piechotą.
Helsinki
– byliście? Chcielibyście odwiedzić to miasto?
Sara
PS Helsinki były dwudziestą trzecią odwiedzoną przeze mnie stolicą europejską.
PS Helsinki były dwudziestą trzecią odwiedzoną przeze mnie stolicą europejską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.