wtorek, 26 listopada 2019

Dokąd jadę zimą?



Dziś będzie post z cyklu ponarzekam sobie, a co tam! Sportem narodowym Polaków nie są wcale skoki narciarskie, tylko narzekanie. To ja dzisiaj trochę potrenuję. ;) Opowiem Wam o tym, jak szukałam miejsca, do którego mogłabym się wybrać zimą.

Jesień i zima to dla mnie bardzo trudne okresy. Powrót na studia, niskie temperatury, aż w końcu śnieg, który powoduje, że chce mi się płakać na samą myśl o prowadzeniu samochodu. Zima mnie przygnębia również dlatego, że wtedy rzadko gdzieś wyjeżdżam. Co roku powraca ten sam problem – poza sezonem bilety lotnicze są najtańsze. Tylko że jest zimno. I szybko robi się ciemno. I co zrobić z tym fantem?

Spędziłam kilka dni, szukając biletów lotniczych na listopad bądź grudzień. A potem zaczęłam od początku. I znowu. I po tygodniu znów. Oczywiście znalazłam bilety za 19 zł. Ale co z tego? Ano to, że sam bilet za 19 zł to jest nic.

Niestety, Toruń jest tak niefortunnie położony, że do najbliższego lotniska z prawdziwego zdarzenia (czyli Bydgoszczy nie liczymy), są co najmniej 2,5 godziny drogi busem. Szybciej byłoby oczywiście samochodem, ale przecież ja, cienias, nie ruszam się dalej niż 50 km za miasto. A zimą? To najlepiej w ogóle bym się nie ruszała z domu. A zatem loty o godzinie 6, 7 czy nawet 10 często nie wchodzą w grę, bo jak dojechać? Pewnie, są busy o 2 w nocy, ale w busach spać nie potrafię. O tym, jak wygląda moje zwiedzanie po nieprzespanej nocy krążą już legendy (jeśli słyszeliście o dziewczynie, która prawie zasnęła pod wiedeńskim Hoffburgiem na ławce – tak, to byłam ja).

Tak samo kłopotliwe są późne loty powrotne do Polski. Jeśli samolot ląduje o 22 w Warszawie, nie ma opcji, by dostać się tego samego dnia do Torunia. Kolejny transport dopiero po 5 rano. A zatem godziny lotów i konieczność dojazdu na lotnisko potrafią nieźle człowieka dobić.

Gdy nie znalazłam żadnych superokazji ze świetnymi godzinami wylotów, przylotów i dojazdów do krajów, w których o tej porze roku jest stosunkowo ciepło, zmieniłyśmy strategię. Polecimy gdzieś na jarmark świąteczny! I tu zaczęły się kolejne schody: albo jarmark czynny dopiero od połowy grudnia, gdy w handlu moja mama nie dostanie już urlopu, albo jarmark mogłybyśmy obejrzeć, ale w pierwszej połowie dnia, gdy jest jasno…

W końcu, gdy ani Mediolan, ani Kopenhaga, ani Oslo nie wypaliło, stwierdziłyśmy, że pojedziemy… do Wrocławia. I tu kończy się narzekanie. Bo we Wrocławiu odwiedzimy jeden z najpiękniejszych i największych jarmarków bożonarodzeniowych w Polsce. Co więcej, pójdziemy do Afrykarium, czyli spełnię moje małe marzenie i zobaczę kotiki (to takie foki, ale z uszami). Cieszę się, że wyjadę z Torunia chociaż na trochę, bo to bycie w jednym miejscu mnie dobija. Ciągle powtarzam, że muszę zmienić otoczenie. Na dzień, na dwa, na chwilę. Odetchnąć. Przeżyć coś. Odrutynić się.

Jestem ciekawa, czy Wy podróżujecie zimą?
Sara

2 komentarze:

  1. Ja wybieram się na jarmark do Drezna. W necie jest wiele ofert na weekendowe wyjazdy autokarem z różnych miast Polski do wielu miast w Niemczech, do Wiednia czy Pragi. Wyjeżdżamy w piątek w nocy a wracamy w niedzielę nad ranem. w sobotę cały dzień zwiedzamy i po południu do wieczora jesteśmy na jarmarku. Koszt to ok 200zł więc mega się opłaca. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Pradze i w Wiedniu już byłam, więc tego nie rozważałam. Ale faktycznie dobra oferta :) oprócz tego że jedzie się nocą, co u mnie nie wchodzi w grę, bo nie potrafię zasnąć w busie. :/

      Usuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.