Ciągnie mnie do wielkich miast. Piąta Aleja w Nowym Jorku,
Oxford Street w Londynie przyciągają jak magnes. Wielkomiejski gwar ma w sobie
coś, co mnie fascynuje. Może dlatego tak bardzo lubię odwiedzać naszą polską
stolicę. Po czym poznać, że wjeżdżasz do Warszawy? Billboardy. Coraz więcej i
więcej… W pewnym momencie masz wrażenie, iż poruszasz się aleją, tylko że zamiast
równych rzędów lip czy brzóz, po obu stronach jak grzyby po deszczu wyrastają
billboardy. Możesz się dowiedzieć, co nowego w kinie, zobaczyć szczerzącą się
aktorkę, która jeszcze nie dała rady wyjść poza mały ekran, czy dowiedzieć się,
jaka gwiazda przyjedzie tego lata do Polski.
Warszawę odwiedziłam w swoim życiu już kilka razy, chociaż
zdecydowanie częściej była ona jedynie przejazdowym miastem, przystankiem w
drodze na granicę polsko-ukraińską.
Co podoba mi się w tym mieście? Na pewno nie korki. Z Warszawy
wyjeżdżaliśmy godzinę (!). Największą zaletą stolicy są chyba… możliwości. Tyle
galerii, tyle teatrów, kin, jeśli koncert, to często właśnie w Warszawie. To w
tym mieście możesz stać się jedną z osób bijących brawo w Jaka to melodia. Studiowanie w stolicy to coś, o czym marzy
większość. A jeśli chodzi o Warszawę w liczbach?
Subway – 23 restauracje, McDonald’s – 31 lokali (dane dla
2011r.), Starbucks – 13 kawiarni
Dla porównania mój ukochany Toruń: Subway – 2 restauracje,
McDonald’s – 4 lokale, Starbucks – jedno wielkie zero
Co udało nam się zobaczyć w Warszawie? Nasz program liczył
cztery punkty (w sumie to 3 i pół). Belweder – starówka – sejm – Muzeum Powstania
Warszawskiego.
Co powiecie na to, jeśli oznajmię Wam, że z dwóch miejsc nie
mam ŻADNYCH ZDJĘĆ, z wyjątkiem tych robionych z zewnątrz? Zapewne spytacie:
Dlaczego? A ja nie odpowiem, bo przecież jestem terrorystką.
Pamiętacie, jak opisywałam Wam obdukcję przed Reichstagiem? W
Warszawie było jeszcze poważniej. Wszyscy czuliśmy się jak potencjalni
mordercy, ludzie mogący wnieść bombę do środka, nawet w butach (w szczególności
w glanach). Ani do Belwederu, ani do sejmu nie mogliśmy zabrać aparatów
fotograficznych, co przyjęłam z wielkim żalem. Chociaż wyobrażam sobie, że
prezydent mógłby się czuć dziwnie, gdybyśmy fotografowali dywan, po którym
chodzi. Flesz z kolei mógłby przeszkadzać posłom w obradach…
Nasza podróż, podobnie jak ta berlińska, zaczęła się w
środku nocy. Słuchając koreańskiego popu i Backstreet Boys, dojechaliśmy na
miejsce. Nie obyło się jednak bez niespodzianek (no wiecie, to przecież human).
Zaparkowaliśmy kilka kilometrów od miejsca, do którego powinniśmy dotrzeć. Spacerek nad
ranem na pewno nikomu by nie zaszkodził, ale w Belwederze wszystko musi chodzić
jak w zegarku – skoro byliśmy umówieni na 9, minutka spóźnienia byłaby nie do
przyjęcia.
Wylegitymowano nas, a następnie kazano przejść przez
pikającą bramkę. Jeśli ktoś wydawał się podejrzany, to ochrona sprawdzała go
również czujnikiem. Maszyna prześwietliła również nasze torby, które i tak
musieliśmy zostawić w szatni. Jednak największym hitem były i tak niebieskie,
stylowe ochraniacze na buciki. Nikt przecież nie chciał podeptać wiekowych
dywanów panu prezydentowi. Wierzę, że nikomu nie uśmiechało się płacić za ich
kosztowne czyszczenie.
W Belwederze udało nam się obejrzeć wystawę (ale
pamiętajcie, dwa kroki od gablot!), jak również rozejrzeć się po pokojach, po
których w wolnych chwilach przechadza się prezydent. Ciekawe uczucie.
Sukcesywnie zamykano przed nami drzwi, abyśmy, nie daj Boże,
nie zobaczyli zbyt wiele. Mimo usilnych prób spotkanie z prezydentem nie doszło
do skutku, a wierzcie mi, że wyciągaliśmy szyję tak wysoko, jak tylko się dało.
Z zegarkiem w ręku pani przewodnik pożegnała się z nami. W
Belwederze zaczynało się bowiem jakieś tajne spotkanie... Przynajmniej dla nas
tajne. Następny przystanek – Krakowskie Przedmieście.
Udanego weekendu! :)
Sara
Jakoś Warszawa mnie do siebie nie przekonuje... koojarzy mi się z wielkimi skupiskami ludzi i zakorkowanymi ulicami :D Ale, pod względem turystycznym rozpatrując, jest pare miejsc, które bym chciała zobaczyć.
OdpowiedzUsuńCo do knajp - do niedawna mielismy w Grudziądzu tylko maka, wybudowanie alfy wzbogaciło nasze miasto o parę restauracji śmieciowych, ale starbucksa to my też nie mamy :D
Dla mnie Warszawa jest zbyt przytłaczająca - zdecydowanie wolę urokliwy Kraków albo Wrocław pełen krasnali ;)
OdpowiedzUsuńi pomyśleć, że do zamku królewskiego w Sztokholmie, w którym rodzina królewska cały czas mieszka, można normalnie wejść i pozwiedzać, bez przeszukiwania i histeryzowania. zdjęć robić w prawdzie nie można, no ale to akurat zrozumieć mogę. a z Warszawą mam tak, że bywam w niej regularnie, a w żadnym z wymienionych przez Ciebie ważnych miejsc nie byłam. w ogóle, z takich turystycznych masthewów to widziałam jedynie zoo i centrum nauki kopernik (♥). bieda trochę... :)
OdpowiedzUsuńHeya this is somewhat of off topic but I was wanting
OdpowiedzUsuńto know if blogs use WYSIWYG editors or if you
have to manually code with HTML. I'm starting a blog soon but have no coding know-how so I wanted to get advice
from someone with experience. Any help would be greatly appreciated!
Feel free to visit my web site :: weight loss during menopause