Strach ma wielkie oczy. Gigantyczne wręcz. Wpędza w paranoję.
Zupełnie niepotrzebnie.
Wróciłam z wielkiego świata. Dobrze, że mogę wyspowiadać się
na blogu, nie używając głosu, a jedynie klawiatury, bo niestety londyńska
pogoda nie służy mojemu gardłu. Chciałabym przedstawić Wam Londyn ze wszystkich
stron, z jakich zdążyłam go poznać przez ostatnie 5 dni – i nie były to tylko
cztery strony świata. Dzisiaj jednak czas na skrzydlaty post, czyli opis tego,
jak przeżyłam lot samolotem bez paniki.
Jako że leciałam samolotem aż dwa razy (w tę i we w tę), to
raczej niewielka ze mnie globtroterka, ale emocje są całkiem świeże. :)
Jeśli chodzi o to, czego chyba właściwie obawiałam się
najbardziej, czyli odprawy na lotnisku: nie ma się czego bać, chyba że
pakujecie cegły.
Pierwszym punktem jest ważenie bagażu głównego, który, wierzcie
mi, na kilka dni byłby zbędny, jeśli nie planujecie większych zakupów. W tym
właśnie momencie musimy pożegnać się z naszą walizką (najlepiej słowami do zobaczenia, pokażcie, że macie
nadzieję, iż Wasz bagaż będzie z powrotem w Waszych rękach. OK., już nie straszę,
moja walizka dotarła cała i zdrowa, podobnie jak bagaże moich znajomych, więc
bądźcie dobrej myśli :)).
Następnie, jeśli już wiemy, którą bramką kierować się do naszego samolotu, czas
na kontrolę bagażu podręcznego. Najlepiej żadnych płynów, pamiętajcie. Bardzo
Wam zależy na myciu włosów w samolocie? Chyba nie dalibyście rady tego zrobić w
samolotowej toalecie. ;) Taka rewizja może być troszkę przerażająca, ale
obsługa lotniska stara się być miła i ułatwiać zadanie. Czasami. Kontrola
przypomina striptiz dla ubogich, bo różne rzeczy kazano nam ściągać – mnie tylko
pasek i buty, więc nie czułam się aż tak roznegliżowana.
Jeśli już wszystkie niby-stresujące momenty za nami czas na
najnudniejszy okres naszego pobytu na lotnisku – bezczynne czekanie. Można
wykorzystać ten czas na pójście do sklepów bezcłowych (ceny wyższe niż
gdziekolwiek indziej), ale jeżeli nie chcecie uschnąć z pragnienia w samolocie
tanich linii lotniczych, a nie uśmiecha Wam się płacić za pokładową kawę nie wiadomo
jakiego pochodzenia w euro, radzę kupić butelkę wody. Chociaż przetrwanie, w
moim przypadku 2 godzin w samolocie, było zupełnie znośne bez picia.
Co ciekawe, wszędzie czytałam, że drogę do samolotu przebywa
się autokarem lub przez tzw. rękaw. Mnie nie było to dane – do samolotu szłam
po prostu pieszo.
Najgorszy moment lotu? Hmmm. Chyba wtedy gdy jest Ci nudno.
Tak naprawdę to zaskakująca może być rosnąca prędkość podczas rozpędzania się
na pasie startowym, a następnie chwila oderwania się od ziemi – bezwładne nogi
i lekkie wbicie w fotel.
Widoki obłędne, szczególnie chmur pod samolotem… A wyżej już
tylko kosmos, haha.
Obsługa samolotu chyba zdaje sobie sprawę, że mnóstwo ludzi
lot samolotem traktuje jako ostatnie chwile w swoim życiu. Swoim spokojem,
opanowaniem, uśmiechem i ciepłymi przemowami starają się nadać podróży
przyjemny ton. A samo przedstawienie,
które rozśmieszać nie powinno, bo dotyczy bardzo poważnych spraw i naszego
bezpieczeństwa, jest nieco komiczne.
Czym różni się lotnisko londyńskie od bydgoskiego?
Wielkością – Szwederowo przypomina raczej poczekalnię u lekarza.
Mimo iż słyszałam różne historie – dzieci zwracające to, co
wcześniej zjadły, chłopak wspierający swoją dziewczynę słowami: Patrz, skrzydło się urywa i uszy zatkane
nawet po wyjściu z samolotu, to przejmowanie się było zbędne. Nie spadliśmy, a
podróż samolotem to właściwie przyjemność. :)
Życzę Wam wielu bezpiecznych lotów, bez turbulencji!
Sara
Zazdroszczę Ci lotu samolotem. Ja jeszcze nigdy nie leciałem, a chciałbym bardzo. :)
OdpowiedzUsuńzaskakujacy post piszesz ciągle o niczym byleby pisać
OdpowiedzUsuńdla mnie lot i odprawa celna to zawsze przeżycie...
OdpowiedzUsuń