piątek, 2 maja 2014

"Chyba trochę urosłam", czyli wycieczka do Kaszubskiego Parku Miniatur

Będzie ciepło - mówili. Słońce nas nie opuści - mówili...
Było zimno, a słońce nie wyjrzało zza chmur ani na chwilę, ale za to zwiedziliśmy cały świat w dobrą godzinę. Zawitaliśmy w Chinach, a po chwili już podziwialiśmy cuda Wyspy Wielkanocnej. Na jednym zdjęciu załapaliśmy Wieżę Eiffla i Big Bena, a po krótkim przystanku w Nowym Jorku, odpoczęliśmy nad polskim morzem... 



Upragniony długi weekend nadszedł, więc trzeba go było jakoś wykorzystać. Może nie jest to najdłuższy weekend w historii, ale i tak samo słowo wolne wprawia człowieka w dobry nastrój. 
 

Szukaliśmy miejsca w promieniu 180km od Torunia. Miejsca, w którym jeszcze nie byliśmy  (co było jedynie zwykłym niedopatrzeniem). Miejsca niepowtarzalnego, nietypowego. Znaleźliśmy je, co prawda ponad 200km od Grodu Kopernika, ale autostrada nam to wynagrodziła. Chociaż o kolejkach przed bramkami mówili nawet w radiu... Wszyscy zmierzali nad bałtyckie plaże.



Co? Gdzie?
Strysza Buda, wieś na końcu świata, o której mało kto słyszał, kryje w sobie magiczne miejsce, bardziej globalne i kosmopolitarne niż można by sobie wyobrazić. W okolicach Mirachowa, na Kaszubach, które słyną z języka niezrozumiałego przez nikogo innego niż lokalnych mieszkańców i  tabliczek z nazwami miast w dwóch językach, znajduje się Park Miniatur. Wszystkie obiekty zostały wykonane w skali 1:25, znajdują się niedaleko siebie, dlatego jeśli ktoś bardzo się postara, na jednym zdjęciu może zmieścić... cały świat. 


Za ile?

Za wstęp osoba dorosła płaci 12 zł, natomiast uczniowie, studenci i emeryci - 8zł. W cenę biletu wlicza się nie tylko Park Miniatur z ponad 60 obiektami, budyneczkami i posągami, ale także Gabinet Luster, Zamek Strachu (ok., może strasznie tam nie było, ale można było się pośmiać) oraz niewielkie zoo i Baśniowa Kraina, które pokażę Wam już w następnym poście.



Chociaż nieźle zmarzliśmy i zauważyliśmy panią w krótkich spodenkach nieudolnie próbującą ogrzać się kocem tuż obok Big Bena, a chmury nie chciały odsłonić choć skrawka błękitnego nieba, to humory nam dopisywały. 
 

Niestety, park ten może zostać łatwo zniszczony. Jeśli nawet nie co drugi, a co piaty zwiedzający będzie ujeżdżać Sfinksa jak niektórzy z gości, których zauważyłam, to misternie wykonane figury zostaną przetarte, a w najgorszym wypadku kolejne części zaczną się odłamywać. Tym sposobem niedługo możemy ujrzeć Mount Rushmore bez nosa Lincolna. Widok niezapomniany, tylko czy tego oczekujemy?
W parku co miesiąc pojawia się nowa atrakcja albo miniatura. Wszystkie są wykonane z należytą starannością, dlatego wspaniale by było, gdyby wszyscy uszanowali pracę tworzących. :)




W przerwie między dalekimi podróżami można na moment zajrzeć do Gabinetu Luster. Muszę Wam przyznać, że uwielbiam takie miejsca, bo po pierwsze można w nich naprawdę nabrać dystansu do siebie, po drugie śmiać się do łez, a po trzecie... pomarzyć albo dziękować losowi, że nie mamy aż tak krótkich nóżek. :D


Na jednodniowy wypad - miejsce idealne. :)
Pozdrawiam,
Sara

4 komentarze:

  1. Ale wspaniałe miejsce! *o*
    Chętnie bym się tam kiedyś wybrała, na pewno by mi się spodobało :)

    Ja mam zazwyczaj za niskie żelazo.. ogólnie martwię się, czy czasami znów nie wpadnę w anemie :'c

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, genialne miejsce! Świetne zdjęcia :)

    Nowy post! http://hiddenndreamms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. wydaje mi sie ze to niewiele za wejscie czy nie? 12zloty? szkoda ze ludzie nie doceniaja pracy innych. nigdy tam nie bylam ale na wycieczke majowa fajna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie byłam nigdy

    ps. a u mnie? BATMAN na blogu :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.