Podróże na wschód. Nie ten daleki, ale też nie ten zwany
bliskim. Właściwie to wypad za miedzę. Przeraża, nuży, fascynuje? A może
zaskakuje?
Wybrałam się na Litwę wraz z osobami z mojej szkoły.
Wycieczka, pierwotnie klasowa, stała się zbiorem uczniów z różnych roczników.
Odwiedziliśmy w sumie cztery miasta. Dzisiaj chciałabym Wam opisać Kowno, czyli
Kaunas. Gdy moja mama zobaczyła pocztówkę z tą nazwą, zapytała: Byłaś w
Cannes? :D
Gdy wjeżdżaliśmy do Kowna, stolicy Litwy w okresie
międzywojennym, do złudzenia przypominało mi ono Świecie. Nie była to
zachęcająca perspektywa, gdyż w Świeciu raczej nie znajdziemy mnóstwa zabytków,
a miasto to słynie jedynie z papierni. Jakie okazało się zatem Kowno?
Na parkingu powitało nas gigantyczne graffiti i… pani Janina,
kobieta z krzepą, która już dawno przekroczyła sześćdziesiątkę, a może nawet i
siedemdziesiątkę, mimo to pojawiła się na obcasach i niełatwo było jej
dotrzymać kroku. Z podziwem i miłością w głosie mówiła o Polakach i naszym papieżu. Oprowadziła nas po Kownie, opowiadając historię z typowym dla
Polaków mieszkających na Litwie akcentem. Właśnie! Akcent. To coś, co na długo
zapadnie mi w pamięć. Polacy, którzy oprowadzali nas po litewskich miastach,
nie wymawiali Ł, często także ó zamieniało się w o. Szkoda, że akcentu nie
możecie zobaczyć. Ale wierzcie mi, że był odmienny.
Zabytki litewskie to przede wszystkim kościoły. Przekonałam
się o tym w Wilnie, w którym odwiedziłam nie mniej niż 5 świątyń, ale także w
Kownie. Ta, która nie przepada za zwiedzaniem kościołów, wybrała się na Litwę!
Co szczególnie zwróciło moją uwagę w Kownie?
- Słup choinkowy sprytnie zagospodarowany wiosną. Niewątpliwie wygląda o wiele lepiej, niż gdyby miał psuć krajobraz swoimi gołymi, metalowymi prętami. Słup znajduje się przed Białym Łabędziem, czyli ratuszem.
- Mickiewiczowskie okna. Najwięcej śladów po naszym narodowym wieszczu jest, rzecz jasna, w Wilnie, ale w Kownie też można pójść jego tropem. Znajduje się tam chociażby budynek, w którym mieszkał. Okna już pewnie wymienione, ale pani Janina wskazała nam te, które należały do pokoju Mickiewicza. Anegdotka wprost od pani przewodnik: gdy poeta mieszkał w Kownie i chciał wybrać się do swojej przyjaciółki mieszkającej w kamienicy naprzeciwko, zerkał przez okno. Kiedy doniczka stała na parapecie, oznaczało to, że tego dnia Adam nie powinien pojawiać się w gościach. Pani Janina nazwała to dziewiętnastowiecznym esemesem. ;)
- Zupełny brak tłumów. Mijaliśmy dosłownie pojedynczych przechodniów. Był środek dnia, ale w Toruniu, o tej porze na Szerokiej nietrudno spotkać kogoś znajomego. W Kownie najwidoczniej wszyscy ciężko zapracowani. ;)
- Ruiny zamku z XIV (!) wieku
- Budki telefoniczne. Myślałam, że Londyn wyczerpał już zasób czerwonych budek. Okazało się, że w Kownie mają podobne. Napis TELEFONAS widoczny jest już z daleka. W Polsce budki są regularnie likwidowane, natomiast w takim litewskim Świeciu, szczycą się mianem małej atrakcji turystycznej.
W tym przemysłowym mieście próbowałam dostrzec jego uroki.
Szukałam kwiatów, fontann i próbowałam poczuć kowieński klimat przed
opuszczeniem miasta. Czy mi się to udało?
Udanego tygodnia!
Sara
Cudowne zdjecia! Niesamowita taka wycieczka, tak inna od wizyt w zachodnich pelnych przepychu miastach...
OdpowiedzUsuńvisit me soon on http://pearlinfashion.blogspot.com