Po zachwytach nad Trokami, czas zejść na ziemię. Dzisiaj
przyszła pora na najbrzydszą stolicę, jaką dane mi było zwiedzić w swym, prawie
siedemnastoletnim, życiu. Brzmi zachęcająco, prawda? Jako optymistka i osoba,
która naprawdę nie lubi tracić czasu na narzekanie, nie będę jednak na Wilno psioczyć przez następne trzy notki, ale spróbuję dostrzec jego zalety i cechy charakterystyczne, którymi można, choć to może hiperbola, zachwycić się. W świecie jest coraz mniej
miejsca na obiektywizm, gdzie dwie osoby, tam trzy opinie, a na blogu już w
ogóle trudno jest ustrzec się przed subiektywizmem. W końcu… po to prowadzę
bloga. Niekoniecznie, aby sprzedawać Wam suche fakty, ale podzielić się
osobistymi wrażeniami. Dziś więc bardzo subiektywnie oprowadzę Was po Wilnie. A właściwie dopiero po jego lwiej części, którą stanowią kościoły. Zatem to dopiero początek Waszej przygody z tym, do niedawna polskim, miastem
Nasz spacer nic wspólnego ze spacerem mieć nie będzie, bo,
jak to niestety bywa na wycieczkach szkolnych, obozach czy nawet ekonomicznych
kilkuosobowych wypadach, człowiek pragnie zobaczyć jak najwięcej w jak
najkrótszym czasie, nierzadko płacąc za to bólem nóg i chęcią relaksu przez
następne dwa dni (co zazwyczaj nie może dojść do skutku, bo nazajutrz zwykle
przychodzi czas na kolejny maraton). My w Wilnie spędziliśmy cały dzień i wiele
miejsc ujrzeliśmy tylko z okien autobusu. Nie potrafię zliczyć, ile razy nasza
przewodniczka wypowiedziała słowa: Dzisiaj nie zdążymy zobaczyć tego, tego i
tego, a na to, na to i na to tylko zerkniemy przez szybę. Chociaż, jak sama
podkreślała, nie tylko brak czasu skazywał nas na obejrzenie jedynie części
zabytków Wilna. Powodem tego był też fakt, iż w ten sposób przewodnicy
zachęcają turystów do ponownego przyjazdu – w końcu tyle jest jeszcze do
zobaczenia! (jasne, kolejne 5 kościołów)
Wilno to miasto kościołów, więcej ma ich chyba tylko Rzym. Nie umiem Wam przytoczyć wszystkich
nazw, po którymś z kolei zaczęłam się gubić. I choć nie lubię zwiedzać
kościołów, sto razy bardziej wolę obejrzeć zamek czy też z radością oglądać taką
atrakcję turystyczną jak London Eye, to w niektórych świątyniach znajdowały się
rzeźby naprawdę warte bliższemu przyjrzeniu. W jednym z nich, Kościele św.
Piotra i Pawła, było ich aż 2200. Wyobrażacie to sobie, ponad dwa tysiące
figurek ze stiuku, jedna przy drugiej? W tym wyrzeźbiony słoń z przywiązaną
trąbą (milczenie jest złotem), figura św. Apolonii, patronki stomatologów, a także
trochę szokująca figura zwykłego kościotrupka.
W Wilnie weszliśmy także do cerkwi, w której nie spędziliśmy
nawet kilku chwil. Nie wolno nam tam było się odzywać, trzymać skrzyżowanych
rąk, robić licznych zdjęć, a w szczególności fotografować ikon. Panujący tam reżim
porzuciliśmy dość szybko.
W stolicy Litwy, podobnie jak we Lwowie, jednym z głównych punktów,
które pokazywane są turystom, jest cmentarz. Stojąc przy płycie, pod którą
zakopane jest serce Piłsudskiego, słuchaliśmy wierszy pani Haliny (mam
nadzieję, że dobrze zapamiętałam imię!), poetki ludowej. Założę się, że
przeżyła niejedną wojnę, mimo to w pełni sił przybywa na cmentarz i dzieli się
swą twórczością z przebywającymi tam osobami. Na cmentarzu moją uwagę zwróciły
dwa fakty: umiejscowienie grobów. Cmentarz położony jest na wzgórzu, naprawdę
podziwiam tych, którzy umieścili groby na skarpie sprawiającej wrażenie, jak
gdyby zaraz miała się osunąć. Drugą rzeczą, może niezbyt związaną z cmentarzem,
były… przelatujące samoloty. Taak, po pierwszym wzbiciu się w powietrze moja
fascynacja tymi ogromnymi maszynami nie zniknęła. Tuż nad naszymi głowami
najpierw przeleciał samolot Ryanaira, a później firmy Wizzair. A ja cieszyłam
się w duchu jak dziecko. :)
Wilno to jednak nie tylko miasto kościołów. To również centrum romantyzmu. Dziady, Adaś i Konrad już w następnym poście. :)
Buziaki!
Sara
taaaaak, uwielbiam to "zwiedzanie" miast na wyścigi, byle zaliczyć wszystko, bo przecież być w Berlinie i nie wejść do wszystkich możliwych muzeów, nie wspiąć się na wszystkie istniejące punkty widokowe i nie spróbować carry wursta to jest po prostu -SKAN-DAL-! no i potem masz taki wypoczynek człowieku, że trzeba brać dodatkowe dni urlopu na odetchnięcie. nawet planuję o tym napisać posta. kiedyś :D a z twitterem zaprzyjaźniłam się już chyba za bardzo i ląduje na nim jakiś taki mikro spam o sporym natężeniu
OdpowiedzUsuńWybacz, ale... serio? Cmentarz Na Rossie (przy okazji - polecam pisanie nazw "tych wszystkich kościołów" i ogólnie zwracanie uwagi na nazewnictwo, dodaje profesjonalizmu i pozostawia o wiele lepsze wrażenie), o którym nawet po Twoim jedynym zdjęciu można stwierdzić, że jest piękny. Zdanie "naprawdę podziwiam tych, którzy umieścili groby na skarpie sprawiającej wrażenie, jak gdyby zaraz miała się osunąć" zapewne miało być znamieniem dowcipu, ale biorąc pod uwagę ogólny ton wpisu (czyli że Wilno Ci się nie spodobało), brzmi dość infantylnie.
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie to, że właściwie nie napisałaś, czemu uważasz miasto za brzydkie. Bo co - bo kościoły? Mogą Cię nudzić (czego osobiście nie rozumiem, bo to wspaniała architektura i kawał historii), ale co, twierdzisz, że są brzydkie? Mogłabyś rozwinąć? Wszystkie wklejone zdjęcia mówią coś innego, niż to, że miasto jest brzydkie, dlatego czekam na (subiektywną) opinię :)
Powtórzę się: szkoda, że nie ma nazw. A w Wilnie przecież tyle do zobaczenia. Byliście w Ostrej Bramie? Widzieliście świetne Stare Miasto? Uniwersytet Wileński? Zamek Dolny? Więzienie na Łukiszkach? Czy może wileńskie Muzeum Ofiar Ludobójstwa? Czy może Cmentarz Bernardyński? A co do narzekania na kościoły - pomyśl sobie, co to mówi o historii Wilna i co w takim razie stanowiło fundament kultury tych terenów ;)
Przykro mi, ale z wpisu można wywnioskować, że jesteś ignorantką (no i nie potrafisz dostrzec piękna zabytkowych kościołów), co, mam nadzieję, nie jest prawdą. Czekam na odpowiedź!
Pozdrawiam :) i czekam na kolejny wpis.
Niestety z przykrością muszę stwierdzić po raz kolejny, że nie pamiętam nazw wszystkich obiektów, które zobaczyłam - na pewno zdajesz sobie sprawę, jak to jest, gdy przewodniczka bądź przewodnik pokazuje enty zabytek i opowiada jego historię - sporo nazw po prostu wylatuje z głowy. Poza tym mnie osobiście nierzadko drażni czy to w książkach, czy na blogach, gdy autor wymienia niezliczoną liczbę nazw - co to mi da? Wolę poznać jego opinię na dany temat; podobnie ja nie jestem autorką encyklopedii, tylko bloga i wolę skupić się na anegdotkach, tym, co mnie poruszyło, a nie na męczeniu czytelników ogromem nazw.
UsuńTo nie ostatni wpis o Wilnie, w kolejnych pokażę, co jeszcze udało mi się zobaczyć. Było tego naprawdę sporo, więc stwierdziłam, że podzielę posty trochę tematycznie - w tym pokazałam kościoły, bo mimo iż nie są to moje ulubione obiekty do oglądania i podziwiania, to zdaję sobie sprawę, że wielu osobom mogą się podobać.
A dlaczego uważam miasto za brzydkie? Po prostu nie powaliło mnie na kolana, zabrakło mi tam takiego budynku, który zapamiętałabym do końca życia. Zupełnie nie moja estetyka.
Jeśli chodzi o zwiedzanie kościołów - wspominałam już o tym kiedyś na blogu. Po prostu nie lubię ich zwiedzać. Tak jak ktoś nie lubi jeść pomidorów, tak ja nie przepadam za zwiedzaniem kościołów. Nie chodzi o to, iż nie umiem dostrzec ich piękna - oczywiście, że mogę podziwiać rzeźbienia, sklepienia, wygląd ołtarza i nawy... Ale nic z tych rzeczy nie wzbudza we mnie takiego zachwytu, aby pozostało w mej pamięci na długi czas. Być może jestem wybredna, haha ;) Często też odpychają mnie zdobienia w kościołach barokowych. Nie dla mnie taki przepych.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania kolejnych postów o Wilnie.
Patrząc na zdjęcia oraz historię Wilna sądzę, iż to Warszawa pozostaje najbrzydszą "stolicą"
OdpowiedzUsuńA zgadzam się, że Warszawa nie zachwyca, ale jak już zwracamy uwagę na historię, to należy pamiętać, że po II wojnie światowej Warszawa była zniszczona w 80 procentach, więc to, co widzimy teraz, to rekonstrukcje i nowe budynki.
Usuń