sobota, 28 czerwca 2014

Ciechocinek dla bogatych



Nadszedł czas na powitania i pożegnania. Żegnamy Wilno (aż na jeden wpis :)), witamy Druskienniki. Żegnamy pierwszą klasę liceum, a witamy dwumiesięczne wakacje. Żegnamy ślęczenie nad podręcznikiem od przedmiotu, który nigdy w życiu nie przyda nam się w codziennym życiu i witamy czytanie tego, na co tylko przyjdzie ochota i oglądanie filmów, na które nigdy nie było czasu w roku szkolnym. Zrobiłam to już na moim fanpage’u, ale z chęcią powtórzę: udanych wakacji, kochani! Już niedługo czekają nas, mam nadzieję, pełne słońca posty, a tymczasem chciałabym jeszcze przez chwilę poopowiadać Wam o Litwie. Tym razem Ciechocinek dla bogatych, czyli Druskienniki. 






Zahaczyliśmy o to miasto w drodze powrotnej. To właśnie tutaj miała na nas czekać największa atrakcja wycieczki – aquapark. Po tym jak wtargnęłyśmy na jego teren z koleżankami w poszukiwaniu toalety, udaliśmy się na spacer po mieście. Druskienniki właściwie nie są miastem do zwiedzania – a przynajmniej nikt nam nie przedstawił ich w ten sposób. To miejscowość, do której przyjeżdżają ludzie nie tylko z Litwy, ale z całej Europy, aby wypocząć, poodychać świeżym powietrzem, pospacerować brzegiem Niemna, wydać pieniądze w licznych hotelach, kawiarniach i leczyć, co tylko się da, w sanatoriach. Śmiałam się, że to Ciechocinek dla bogatych, co wcale nie było ujmą dla Ciechocinka – lubię to miasteczko i swego czasu odwiedzałam je dość często. Właściwie to chyba zdjęć z tego uzdrowiska na blogu jeszcze nie było – wszystko przed Wami (i przede mną :))




W Druskiennikach doświadczyłam chwilowego wypalenia twarzy. Kiedy wzięłam trochę wody ze źródełka, którego zawartość soli to około 50%, poszłam za radą pani przewodnik i obmyłam nią twarz. Miała być gładka, jędrna, cudowna, aksamitna itd. Wody nie wolno było pić, można było albo wypłukać nią gardło, albo przetrzeć twarz. Zawartość soli dało się wyczuć w momencie, gdy poczułam ostre pieczenie… Na szczęście minęło szybko. Tylko moja twarz wcale nie wypiękniała. Za mało wody, haha.






Aquapark w Druskiennikach dla mnie był atrakcją idealną. Od lat razem z rodzicami i moim młodszym bratem jeździmy po różnych aquaparkach, nie tylko tych polskich i… porównujemy. Na liście odhaczony mamy już Sopot, Kraków, Darłowo, Tropical Island pod Berlinem, Warszawę, Liberec w Czechach, Pluski koło Olsztyna, Wielką Nieszawkę koło Torunia i… na pewno o czymś zapomniałam. :D W każdym razie Druskienniki okazały się aquaparkiem przyjaznym dla wszystkiego i wszystkich, oprócz mojej głowy, która ucierpiała, ale tylko i wyłącznie przez moją głupotę. 




Ów Aquapark to nie tylko baseny, ale też jacuzzi i… sauny! Z chęcią przygarnęłabym taką jedną do domu. W Druskiennikach rozkoszowałam się pełnią relaksu w dwóch saunach – w jednej temperatura wynosiła 45°, w drugiej natomiast 75°. W obu czułam się wspaniale i z nieopisaną przyjemnością wdychałam zapach drewna. Po saunie natomiast czas na propozycję dla odważnych: możliwość wylania na siebie wiadra lodowatej wody. :) Co podobało mi się w parku wodnym, to fakt, iż można mknąć w dół zjeżdżalni na  pontonach. W pojedynkę albo w parach, aby było raźniej. Nawet ja zdecydowałam się na najbardziej ekstremalną zjeżdżalnię. Nie zrezygnowałam nawet wtedy, gdy w kolejce otaczali mnie sami dobrze zbudowani mężczyźni. Pomyślcie, ja, szczupła i próbująca nie wyglądać na przerażoną blondynka i grupa facetów typu maczo. Zjeżdżalnia okazała się szybka, w pewnym momencie stwierdziłam, że jest za szybka i… podniosłam się, płacąc za to potężnym guzem. 




Aquapark opuściliśmy zmęczeni, wręcz padnięci, ale uśmiechnięci od ucha do ucha. Do granicy pozostało kilkadziesiąt kilometrów...

Mam nadzieję, że odpoczniecie w ciągu najbliższych dwóch miesięcy chociaż trochę! A pracujące osoby – trzymajcie się i byle do urlopu. Buziaki!

Sara

1 komentarz:

  1. Ja za to nie cierpię aquaparków :P Ale fajnie, że Tobie się podobało :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.