Pamiętacie, jak wyglądały domy
Waszych babć, prababć mieszkających na wsi? A może zawsze byliście tego
ciekawi? Ja taką podróż w czasie odbyłam, będąc na Słowacji. Chyba kilka razy z
ust mojego taty wydobyły się słowa: Jakbym
widział dom mojej babci…
Skansenu nie było w planie. Miał
być zamek i koniec. Ale że ceny biletów wstępu wychodziły bardzo korzystnie, jeśli
pod uwagę wzięło się obie atrakcje, pomyśleliśmy: Czemu nie? Z chmur spadały kolejne krople deszczu, ale my nie z
cukru. :)
To znaczy ja tak, bo to ja przygarnęłam parasol (egoizm to skutek uboczny
nieprzyjaznej pogody).
Na terenie skansenu znajduje się
kilkanaście chatek oraz cerkiew. Zostały pieczołowicie, deseczka pod deseczce,
przetransportowane z pobliskich miejscowości, nawet tych położonych w Polsce.
Gdy zaglądaliśmy do chatek,
leciały różne komentarze, począwszy od: Ale
jak oni spali na takim krótkim łóżku?, skończywszy na: Takie coś to ja też mam w swojej kuchni!
Założyciele skansenu zadbali o
wszystko – bez trudu można było dostać opis całego skansenu (nawet po polsku),
a jeśli nie mieliśmy takiej mapki, to i tak w domkach znajdowały się
charakterystyki w wielu językach.
Moją uwagę zwróciły wyszywane ręcznie chusteczki, obrusy,
serwetki… W ogóle nie potrafię szyć, więc takie małe dzieło sztuki fotografowałam
z wielkim podziwem. Po powrocie do Polski zapytałam moją babcię, czy także umie tworzyć takie wzory na materiale. Zaskoczona otrzymałam twierdzącą
odpowiedź.
Świetne było to, iż można było zajrzeć do wnętrz większości
chatek, a eksponatom daleko było do tradycyjnych eksponatów z muzeów, bo można
je było dotknąć, pomacać, obejrzeć z bliska.
Kochani, na temat skansenu tyle, jeśli będziecie kiedyś w
okolicach Beskidu Sądeckiego, wybierzcie się za naszą polską granicę.
Kilkadziesiąt kilometrów, a już można posłuchać Słowaków, pośmiać się ze
słowackich napisów, no i przede wszystkim, tak jak w Lubowli, obejrzeć potężny
zamek oraz przenieść się do przeszłości, oglądając urocze domki w skansenie.
Już jutro o tej porze, będę dopływać do wybrzeży Szwecji.
Mam nadzieję, że pogoda dopisze, a ceny nie zwalą mnie z nóg (choć jestem na to
przygotowana). Kolejna stolica zostanie zdobyta.
Kochani, jeśli macie jakieś rady, doświadczenia, spostrzeżenia dotyczące Szwecji, Sztokholmu bądź samego rejsu promem, nie wahajcie się, tylko piszcie! Nie mam szczegółowego planu zwiedzania, więc wszelkie sugestie są mile widziane. Do Skandynawii Internet też dociera. ;)
Post poniedziałkowy, ostatni w cyklu Walki z nudą, pojawi
się dzięki ustawionej wcześniej publikacji (przynajmniej mam taką nadzieję.)
Pozdrawiam Was i życzę wspaniałego weekendu!
Sara
PS Oczywiście w czasie pobytu w Szwecji na bieżąco będą
pojawiać się zdjęcia na moim Instagramie, na którego serdecznie Was zapraszam, nawet jeśli nie macie tam konta –
tutaj.
pięknie tu :))
OdpowiedzUsuńPrzyjemne zdjęcia i miejsce :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak z bajki :-)
OdpowiedzUsuńA co do promu, to nie przepuść wszystkich pieniędzy w kasynie...
Hahah, w ogóle tam nie poszłam! Jakaś taka nieimprezowa byłam na tym promie, nie pasowałam do reszty. ;)
Usuńuwielbiam odwiedzać takie miejsca!
OdpowiedzUsuńMoja prababcia mieszkała w mieście, więc takiego domku nie miała. Ale tam jest bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, ,mega klimatyczne miejsce :) Rzeczywiście jak w domu babci hehe :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej urzekły mnie firanki związane po bokach czerwonymi wstążkami- no fantastycznie! :)
Miłego dnia :) Daria
Wow!! wspaniałe zdjęcia :) widoki przepiękne :)
OdpowiedzUsuńLovely place !
OdpowiedzUsuń