Już nie z polskich gór, ale tym razem z granicy polsko-ukraińskiej ślę do Was gorące (tak, wreszcie wyszło słońce!) pozdrowienia! Czy jest tu ktoś tak ciepłolubny jak ja?
Mam dla Was kolejne propozycje na najbliższe dni, podczas których niektórym nie zechce się nawet ruszyć z łóżka (zimno kołdry przyciąga), a innym z kolei trudno będzie wyobrazić sobie leżenie na kocyku bez książki w ręku. Przyznam Wam się, iż ja również nie potrafię leżeć bezczynnie i się smażyć, muszę się czymś zająć, chociażby miały to być krzyżówki (tak właściwie to nie mam nic do krzyżówek :))
Podobno w wakacje chętniej sięgamy po lekkie i przyjemne lektury, niewymagające od nas głębszej analizy (myślę, że moja nauczycielka języka polskiego nie przyswoiła sobie tej myśli zbyt dobrze, radząc nam przeczytać w wakacje Lalkę, która ma tyle stron, że nie wydaje się, aby kiedykolwiek miała się skończyć (a nie czyta się jej tak szybko jak Harry'ego), Pana Tadeusza, z którym niełatwo mi się zaznajomić i Hamleta udającego szaleńca. Lepszego tria na wakacje nie znałam. W każdym razie, jeśli już w czasie urlopu i lata zdecydujemy się sięgnąć po coś ambitniejszego albo chociaż skłaniającego do chwilowej refleksji, to wydaje mi się, iż odpowiednim pomysłem będzie właśnie Chłopiec w pasiastej piżamie. Książka wzruszająca mimo swej lakoniczności. Może ktoś z Was widział film pod tym samym tytułem? Według mnie jest bardziej poruszający. Jedno słowo kojarzące mi się z tą książką to przyjaźń. Przyjaźń potrafiąca złamać wszelkie granice, w tym rasowe. O filmie tym po raz pierwszy usłyszałam w gimnazjum od... księdza. Do tej pory jestem mu wdzięczna za filmy, które obejrzeliśmy z nim na lekcjach, bo większość była naprawdę ciekawa - nie wszystkie dotyczyły aspektów religijnych, lecz poruszały ważne dla każdego człowieka kwestie, takie jak bycie dobrym czy uczciwym. Zrobiło się trochę poważnie, więc teraz może przenieśmy się do świata dzieci. :) I pozwólmy cząstce dziecka, którą nosimy w sobie, jedni głębiej, inni zaraz pod oficjalną warstwą, ujrzeć światło dzienne.
Do obejrzenia: Odlot vs. Merida Waleczna
W ostatnim czasie obejrzałam trzy licznie nagradzane i niedawno powstałe filmy animowane. Prócz powyższych także pełną wspaniałych, wpadających w ucho i niemogących wydostać się z głowy piosenek Krainę lodu. Wspominałam o niej tydzień temu. O ile to opowieść o królestwie obsypanym śniegiem spodobała mi się najbardziej, to tym razem wybór pozostawiam Wam - Odlot czy Merida Waleczna? Pierwszy film przykuł moją uwagę na dłużej niż dwadzieścia minut - zazwyczaj w czasie oglądania filmu wstaję co najmniej 3 razy, a to po coś do jedzenia, a to aby zaspokoić pragnienie, a czasem po prostu aby rozprostować nogi. Przygody starszego pana, który wybrał dość nietypowy środek transportu napędzany tysiącami balonów, wzruszają, bawią, dziwią, a wachlarza różnorakich uczuć można doznać w ciągu kilkunastu chwil. Już sam początek filmu, pokazujący życie dwojga zakochanych w sobie ludzi, został idealnie pokazany bez użycia słów. Wystarczyły gesty, spojrzenia i czyny. Przekazały zdecydowanie więcej niż słowa. Plus dla filmu także za wykorzystanie ubóstwianej przeze mnie arii - Habanery z Carmen.
Merida Waleczna z kolei to bajka, która zszokowała mnie... scenariuszem. Czy ktoś twierdzi, że bajki są przewidywalne? Nie zdradzę Wam, co konkretnie mnie zdziwiło, ale myślę, że też bylibyście zaskoczeni obrotem akcji. Wiadomo, że zaklęcia czarownic nie zawsze działają tak, jakbyśmy chcieli (a raczej jakby chcieli bohaterowie bajek :)), ale żeby czynić takie dziwy? Nadal nie mogę pojąć, jak stworzyli bajecznie rude kręciołki Meridy. Zazdroszczę jej, naprawdę. Nie dość że rude, to jeszcze loki...
źródło: wspanialyswiat.pl |
Do posłuchania: Calling America
Skoro co dzień w domu pojawia się u mnie temat podróży do Ameryki (choć to dopiero za kilkanaście miesięcy), to nie mogłabym Wam nie podrzucić tej piosenki. Tym bardziej że reprezentuje ona styl, który lubię najbardziej - rock'n'roll lat 60. i 70. To nie te współczesne piosenki chwytają mnie za serce albo wprawiają w dobry nastrój w najszybszy i najbardziej efektywny sposób, ale te sprzed wielu, wielu lat... Czuć w nich prawdziwą miłość do tworzenia połączoną z lekkością.
Do zapamiętania: Kiedy mam czas, to siedzę i czytam, a kiedy nie mam, to tylko czytam.
Nie ma żadnego powodu, aby zrezygnować z książki. :)
A co Wy polecacie w tym tygodniu? Chętnie się dowiem, może sprawicie, że nie będę marnować czasu, przebywając daleko od domu i nie mając co zwiedzać.
Sara
PS Dziękuję za wszystkie komentarze z gratulacjami pod poprzednim postem! :)
"Lalka" przynajmniej dla mnie była bardzo wciągająca. Przeczytałam ją w 3-4 dni, a na lubimyczytac.pl otrzymała ode mnie ocenę 7/10 :)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj natomiast skończyłam czytać "Muzykę fal". Bardzo długo ją czytałam, ale książka jest bardzo interesująca. Jest tam dwupłaszczyznowy czas akcji, który przenosi czytelnika raz do Kornwalii, a innym razem do wojennej Polski. Bardzo polecam!
Meridę kiedyś oglądałam, ale zawsze coś mi wypadało i nie obejrzałam do końca...
Dziękuję za propozycję, widzę, że książka ma też dobre opinie w Internecie, pojawiają się zdania, iż czyta się ją lekko, mimo iż nie jest błaha i że w żadnym wypadku nie jest przesiąknięta tanim melodramatyzmem. Obyczajowa powieść, w sam raz dla mnie. :) Spróbuję ją zdobyć.
UsuńZobaczymy, jak ja sobie poradzę z "Lalką"...
Pozdrawiam!
A jeszcze z filmów animowanych to polecam już trochę starszych "Zaplątanych". Najlepszy jest konio-pies :)
OdpowiedzUsuńZaplątanych również Ci polecam :) i Tajemnice Zielonego Królestwa ! Meridę oglądałam ostatnio po raz drugi i jak dla mnie jest świetna :) Można przecież być szczęśliwym bez księcia ;p Piosenka "Chwytam wiatr" mi się wkręciła ;D
OdpowiedzUsuńTak, piosenka "Chwytam wiatr" jest śliczna. Koniecznie muszę obejrzeć "Zaplątanych", bo już któraś osoba z kolei mi poleca ten film. :) A "Tajemnic Zielonego Królestwa" nie kojarzę, więc muszę się zorientować, co to za bajka. Ale jeśli utrzymana w podobnym stylu jak chociażby "Merida Waleczna", to zapewne mi się spodoba. Ja z filmów ze słowem "królestwo" w tytule bardzo polecam "Legendy sowiego królestwa":)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za propozycje!
Skoro mówimy o USA to proponuje przeczytać Apelację Johna Grishama, a posłuchać Americana zespołu the Offspring.
OdpowiedzUsuńWikipedia twierdzi, że to "thriller prawniczy", czyli mogłabym po to sięgnąć, dzięki za propozycję. A piosenki Offspring znam i lubię ;)
UsuńPozdrawiam!
Amazing post and perfect blog <333 Happy to know it
OdpowiedzUsuńhttp://abdelkhalekleblog.blogspot.com/
Propozycje takie bardziej do spędzania czasu w domu. Warto też wykorzystać lato na długie spacery i zwiedzanie różnych miejsc :)
OdpowiedzUsuńOczywiście! :) Jeśli tylko pogoda dopisuje. Dla mnie lato to przede wszystkim poznawanie nowych miejsc, ale w postach z tego cyklu chciałam się skupić na propozycjach książek, filmów i piosenek. Bo czasem w wakacje przychodzi taki dzień, że nie chce nam się nawet ruszyć z domu, za oknem deszcz i ciemne chmury, a szkoda marnować ten wakacyjny czas. :)
UsuńPozdrawiam!
Jeśli lubisz filmy animowane to mogę polecić anime, jeśli chcesz coś ambitniejszego to np. "Grobowiec świetlików" (choć świetnych tytułów mogę Ci sporo polecić, jeśli byłabyś zainteresowana :P)
OdpowiedzUsuńA ja coraz bardziej zagłębiam się w moje lenistwo, nie wiem, czy w ogóle z niego wyjdę przed końcem wakacji :( Za to w kwestii anime czy książek, to w wakacje właśnie biorę się za te ambitniejsze, bo w roku akademickim mam po prostu dość główkowania i wolę coś lekkiego ;)
Za anime nie przepadam :/ No właśnie niektórzy tak mają, że w roku szkolnym czy akademickim czytają lżejsze lektury, aby zrobić sobie przerwę pomiędzy podręcznikami i lekturami szkolnymi, a w wakacje wtedy decydują się na coś ambitniejszego. :)
UsuńPozdrawiam!
Ja w weekend miałam możliwość obejrzenia Krainy Lodu i bajka jest bardzo fajna, ale jak dla mnie trochę za dużo piosenek. No i moją ulubioną nadal są Zaplątani :)
OdpowiedzUsuń