Zimne powietrze, malownicze szkiery, wszechobecna woda i
język nie do zrozumienia – to wszystko już za mną. W najbliższym czasie nigdzie
się nie wybieram, tylko wszystko będę Wam dokładnie i jak zawsze z uśmiechem na
ustach relacjonować. I choć ten uśmiech możecie zobaczyć tylko na zdjęciach,
mam nadzieję, że będzie przebijał także przez wszystkie notki.
O Szwecji opowiem Wam jednak dopiero we wrześniu, gdyż
najpierw chciałabym dokończyć to, co zaczęłam – takie przerwane sprawy później
ciągną się nie wiadomo jak długo. :)
Dzisiaj chciałabym Was zabrać w góry. Nie bardzo wysokie,
ale niebezpieczne – jak właściwie każde góry. Odkąd pamiętam, wolałam góry od
morza, o czym już wcześniej wspominałam. W Wierchomli, w Beskidzie Sądeckim,
postanowiliśmy na górę, Pustą Wielką, wjechać – trochę ze względu na frajdę, trochę ze względu
na nasze nogi, w szczególności mojego młodszego brata. Zejść mieliśmy jednak
sami. Tak naprawdę spacer w dół wcale nie jest łatwiejszy od mozolnego wejście
na górę. Często trudno go nazwać spacerem, wymaga dużo więcej ostrożności, bo
po prostu łatwo się poślizgnąć na śliskich kamieniach i zaryć nosem o ziemię. W każdym razie nasze
zejście nie miało być zwyczajnym stawianiem kroków przed siebie. Chcieliśmy je
jakoś urozmaicić. Ostatecznie natura wystarczająco nam je wzbogaciła o
niecodzienne wrażenia… Wcześniej odebraliśmy mapę questów. Szybkie wyjaśnienie,
co to questing – coś przypominającego podchody, przy pomocy mapy i
szczegółowego, niezwykle barwnego, momentami rymowanego opisu można zejść z
góry ciekawym szlakiem, przy okazji dowiadując się sporo np. o historii Łemków,
a poza tym można sprawdzić swoją spostrzegawczość. Mnie zawsze fascynowały zagadki
i zadania z mapą (mimo że moja orientacja w terenie kuleje). Jednak naszą
zabawę, po przebrnięciu przez zaledwie kilka wersów przerwał… deszcz, a potem
burza. Na szczycie nie było żadnego schroniska, w którym moglibyśmy przeczekać ulewę. Schodziliśmy więc z góry w czasie burzy. Pisząc te słowa, jestem zła i może
nie będę Wam opisywać, jak się bałam, płakałam i krzyczałam na wszystkich,
którzy odezwali się do mnie słowem, tylko biednym owieczkom się chyba nie
oberwało. Zimno, mokro; czekałam tylko aż piorun strzeli tuż obok mnie. Czy
człowiek z wiekiem staje się bardziej bojaźliwy? Mam wrażenie, że im jestem
starsza, tym większej liczby rzeczy się obawiam i tak, jak bez zastanowienia
wsiądę na kolejkę w wesołym miasteczku, która gwarantuje mi jazdę głową w dół,
tak szczękałam zębami właśnie podczas tego zejścia z góry.
W końcu dotarliśmy na dół szczęśliwie, nie zaliczyłam żadnej
spektakularnej gleby, a prawdopodobieństwo, że się poślizgnę było tak duże, jak
to, że na swoim FB zobaczę kolejną osobę biorącą udział w #IceBucketChallenge(szkoda
tylko, iż większość nie wie, o co z tym chodzi i uważa to jedynie za świetną
zabawę). Byłam jednak zła na siebie, na pogodę, na wszystkich wokół. Ta wyprawa
dała mi też w sumie trochę do myślenia. Jak szybko i zaskakująco zmienia się
pogoda w górach – kiedy opuszczaliśmy nasz wynajęty apartament (rodem z PRL-u),
słońce przebijało się przez delikatne obłoki. Po dotarciu na górę niebo pokryte
było ciemnymi chmurami, a dźwięk grzmotów docierał do naszych uszu z
niepokojącą częstotliwością. Wszędzie w mediach trąbią, jak ważny jest
odpowiedni ubiór w górach, jak ważna jest rozwaga. I mimo iż wszystko skończyło
się szczęśliwie i można to zaliczyć do tzw. niezapomnianych przeżyć, to chyba jednak
wolałabym w ogóle tego nie doświadczyć. Tchórz ze mnie, czy jestem aż nader rozsądna?
Kończąc ten, trochę przytłaczający mnie samą monolog,
chciałabym zapytać Was, czy lubicie góry? Jakie wyprawy najlepiej wspominacie?
Nie pytam o Mount Everest, Gubałówka też może być. :D
Pozdrawiam Was ciepło!
Sara
Gdzie byłam to nie ma się czym chwalić, bo to zwykłe, jednodniowe, maksymalnie 25 kilometrowe wycieczki po Sudetach, Tatrach czy Bieszczadach. Co roku przynajmniej tydzień spędzam w górach.
OdpowiedzUsuńAle jeśli chodzi o plany... Główny Szlak Beskidzki - 519 km - 21 dni po maturze. Plecak na plecy i w drogę!
Życzę powodzenia i dużo siły w nogach. I wytrwałości! Dla piękna gór na pewno warto. :)
UsuńJa lubię góry na tle morza :) Ale takiego widoku w Polsce nie ma...
OdpowiedzUsuńTakie widoki są np. na Sycylii. :)
UsuńJeśli lubisz takie zabawy to polecam geocaching ;)
OdpowiedzUsuń