Kochani, dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod poprzednim wpisem o studiach i maturze. Na większość odpowiedziałam. Macie rację - w życiu trzeba robić to, co się lubi, bo inaczej jaki to miałoby sens? :) Na pewno dam Wam znać, jaką decyzję podejmę, ale chcę, aby była ona w 100% moja. Jeszcze jest czas! :D Dziękuję również za odzew pod postem o piosenkach z bajek i filmów animowanych i za Wasze propozycje. Koniecznie muszę obejrzeć "Księżniczkę łabędzi" i "Anastazję".
Jest niedziela. Sobotę
przespałam. Haha, tak, jasne, chciałabym. Po zarwaniu całej nocki (dosłownie
całej, drzemka nie wchodziła w grę) spałam jakieś 2 godziny. I
obudził mnie głód. Potem znów 2 godziny. Tym razem obudził mnie tata, aby
zawołać na obiad. W sumie po byciu na nogach przez 26 godzin, "odpoczęłam",
zasypiając na 4 godziny. Ale nie narzekam! Raz na ruski rok można zarwać noc,
nawet pomimo nieprzyjemnych konsekwencji. Rzecz jasna nie warto zarywać nocy na
naukę. Ale na nockę w szkole już tak.
Swoją pierwszą noc w szkole
zaliczyłam, będąc jeszcze w gimnazjum. Wówczas całe godziny tańczyliśmy przy Xboxie, śpiewaliśmy na karaoke i graliśmy w planszówki. Obowiązkowym punktem
wieczoru były tosty. Mimo że zmieniłam szkoły, mogłam pojawić się na tegorocznej nocce jako absolwentka.
Jak wygląda taka noc? Wszystko
zaczęło się około 20. W kilku salach mogliśmy znaleźć różne rozrywki. Była sala
karaoke (śpiewaliśmy piosenkę z "Camp Rock"!). Sala z filmami; podobnie jak ostatnim
razem nie obejrzałam żadnego, mimo że włączano dobre produkcje. Nie wiem, czy
bałam się, że zasnę… Chyba wolałam po prostu bardziej socjalizujące atrakcje. Była
też oczywiście oblegana sala z grami planszowymi, słownymi, karcianymi… Sala z
Play Station, którą później przejęliśmy
z moją grupką znajomych i zaadaptowaliśmy na kolejną salę z planszówkami. Niestety,
Xbox wyzionął ducha kilka godzin przed rozpoczęciem zabawy…
Wiecie, co to LARP? Mnie
tłumaczono to już kilkanaście razy, ale nadal nie ogarniam w czym rzecz.
Definicja wikipedyjna: "aktywność na pograniczu gry i sztuki, podczas której
uczestnicy wspólnie tworzą i przeżywają opowieść, odgrywając role podobnie do improwizowanego
teatru". Moje przyjaciółki wzięły udział w tej zabawie. Ja widząc, jakie role
są do wybrania, odmówiłam, bo jakoś nie zainteresowała mnie ta historia. Do
LARP-a była przeznaczona osobna sala.
Na korytarzu stały przekąski,
cukierki, wafle ryżowe, można było zrobić sobie herbatkę, kawę, zjeść tosty… Głodni
nie siedzieliśmy. :)
Pewnie ciekawi jesteście, w jakie
gry grałam. Było ich mnóstwo. Zaczęliśmy od Dobble i Pictureki, potem przyszedł czas na Dixit, grałam w niego po raz pierwszy. Gdybym
spróbowała opisać zasady, nie zrozumielibyście mnie. Zdradzę jedynie, że w grze
chodzi o skojarzenia oraz obrazki. :D Bardzo długo graliśmy w Tabu na drużyny, w
kalambury z przysłowiami… Chwila gry w Pokera, ponowna gra w Dobble (da się w
to grać o 4 rano, uwierzycie?). Po prawie dwóch latach przerwy wróciłam do
grania w łyżki! Dlaczego łyżki? Bo widelce i noże są zbyt niebezpieczne. Na
czym polega ta zabawa?
1.
Kładziemy na środku stołu/podłogi łyżki. Zawsze o jedną mniej niż jest graczy.
2.
Rozdajemy karty. Każdy z graczy dostaje 4 karty (także bankier, o którym za
chwilę)
3.
Jeden z graczy jest bankierem. Ma przy sobie całą talię. Bierze po jednej
karcie z talii, nie pokazując pozostałym. Decyduje, czy chce ją zatrzymać czy
nie. Jeśli nie, podaje kolejnemu graczowi i wybiera następną kartę z talii.
Jeśli tak, musi oddać inną kartę, ponieważ w ręku można trzymać tylko 4 karty.
4.
Jakie karty musimy zebrać? Takie, by tworzyły karetę (np. cztery dwójki, cztery
damy itp.).
5.
Jeśli mamy w ręku karetę, zabieramy łyżkę ze stołu. Możemy zrobić to cichaczem
lub ostentacyjnie.
6.
Kiedy jeden z graczy zabierze łyżkę, pozostali jak najszybciej muszą sięgnąć po
inną łyżkę. Nie patrzcie na to, czy macie karetę w ręku, czy nie, tylko
rzucajcie się na łyżki! :D
7.
Przegrywa ten, kto zostanie bez łyżki.
Czasami
naprawdę trudno jest zauważyć, że jedna łyżka już zniknęła, bo skupiamy się na
przerzucaniu kart i zebraniu karety…
Cieszę się, że mogłam spędzić tę
noc z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, z nowymi znajomymi, wygłupiając się i
prowadząc długie rozmowy, śmiejąc się i mogąc zrzucić głupie odzywki na
zmęczenie.
Pozdrawiam ciepło!
Sara
Haha, pierwszy raz słyszę o tej "łyżkowej" zabawie. Fajna sprawa :) Mój rekord bez spania to czas od piątku (wstałam około 7 rano) do niedzieli (zasnęłam rozkładając łózko około 18). Ale wtedy warto było się poświęcić i nie spać. Był to biwak letni w wtedy jeszcze całe noce przegadałam przy ognisku z kolegą z drużyny (skradł mi wtedy serce!) :)
OdpowiedzUsuńO kurczę, to ponad 50 godzin :O Jestem pod wrażeniem. Chociaż ciekawi mnie, czy potem cokolwiek jeszcze ogarniałaś, Aniu xd Ale warto było, z tego co piszesz! :))
UsuńMnie też ta noc w szkole bardzo się podobała, Saro! Musimy to koniecznie powtórzyć za rok :)
OdpowiedzUsuńP.
Koniecznie! Mam nadzieję, że będzie taka możliwość. :D
UsuńAle czad! Pierwszy raz o tym słyszę, ale chętnie wzięłabym w takiej nocce udział. Szczególnie, ze uwielbiam grać w gry ze znajomymi... kilka razy grałam już w Dobble :) Miło... ostatnio dostałam to Tabu i jak leżało tak dalej leży, nie umiem się do niego zabrać :/
OdpowiedzUsuńTabu to chyba jedna z lepszych gier, bo można grać w dwójkę, ale też w kilkanaście osób i wtedy na grupy. Można grać w autokarze, w samochodzie, wszędzie! I właściwie nie trzeba używać planszy, karty do tabu wszędzie się zmieszczą. Przy opisywaniu słów jest naprawdę dużo zabawy! :D
UsuńTa gra w łyżki brzmi naprawdę super. I niskobudżetowa jest :D.
OdpowiedzUsuńTo prawda, wystarczą karty + właściwie jakiekolwiek przedmioty, które można szybko chwycić i nie są ostre/nie zranią nas. :D
UsuńNever heard of a spoon game. Should be fun.
OdpowiedzUsuńwww.effortlesslady.com
Coraz bardziej podoba mi się Twoja szkoła. U mnie czegoś takiego nigdy nie było :/
OdpowiedzUsuńGdy są dni otwarte danej szkoły, to jest pięknie ładnie, ale w rzeczywistości niestety nie jest już tak miło.
OdpowiedzUsuńAkurat to nie były Dni Otwarte, tylko uczniowie wystąpili z inicjatywą zorganizowania czegoś takiego dla samych siebie i dla absolwentów. :D
UsuńSara, widzę że szkoły do których uczęszczałaś oferują wiele uczniom. U nas nikt by nie pomyślał o nocnych wydarzeniach w szkole, bo jedyne co się wieczorami działo to dyskoteki od czasu do czasu. Gry planszowe? Jedynie na świetlicy, gdzie przeważnie siedziały dzieci, które musiały czekać na autobus do dojeżdżały do pobliskich wiosek. Chyba dlatego ja nie znam praktycznie żadnych planszówek czy w ogóle gier. Jedynie kilka najpopularniejszych zabaw, w które i tak ostatnio grałam chyba w gimnazjum... ewentualnie jakieś kalambury może były w późniejszych latach.
OdpowiedzUsuńDobrze, że mieliście co jeść, bo cała noc o pustym żołądku nie wróżyłaby dobrze;)
U nas też były dyskoteki w gimnazjum i podstawówce, ale w sumie niewiele osób na nie chodziło... To jest szczęście, że dyrekcja i nauczyciele zgadzają się na takie inicjatywy uczniów. :D Kinga, gry planszowe to wspaniała rozrywka, według mnie jedna z lepszych! I jest mnóstwo gier planszowych na rynku, więc każdy znajdzie coś dla siebie. :D
UsuńHa, nieźle. Widzę, że zaprawiasz się w boju bo na studiach to takich noce sporo przed Tobą czyli nieprzespanych, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWe love your blog! <3
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/pages/Postcards-Lovers/1552824134956244
Greetings!