Po odwiedzeniu mnóstwa różnych
muzeów w europejskich krajach mam trochę dość typowych miejsc z rzeźbami, ze
starymi przedmiotami, które jakimś dziwnym trafem zyskały miano eksponatów.
Kiedyś więc wklepałam w Google hasło w stylu "nietypowe muzea". Wśród wyników rzuciły mi się w oczy dwa miejsca,
które znajdują się tak blisko, że bliżej chyba się nie da. Toruńskie Muzeum
Piernika, w którym już byłam, a także bydgoskie Muzeum Mydła i Historii Brudu.
Stwierdziłam, że chętnie pooglądam stare mydelniczki, zawsze to jakaś muzealna
odmiana. Na miejscu okazało się, że mogę liczyć na coś więcej niż mydło. :D
Muzeum znajduje się niedaleko
pełnej zieleni Wyspy Młyńskiej. Po wejściu do budynku zostajemy wręcz zasypani
różnymi rodzajami mydeł, które bardzo łatwo pomylić np. z babeczką czy gofrem.
Aż ślinka ciekła. Wszystkie te "pyszności" można kupić. Zwiedzanie muzeum
odbywa się o wyznaczonych godzinach. Po kupieniu biletu (12 złotych)
pokręciłyśmy się z moją przyjaciółką po pomieszczeniu pełnym środków czystości,
a także różnych gadżetów – magnesów, plakatów i… pocztówek. Kartki były drogie
(3zł), ale ja miałam wyjść skądś bez pocztówki? Niedoczekanie… :)
Punktualnie o pełnej godzinie grupka turystów (w tym my) została zaproszona do innego pomieszczenia na warsztaty mydlane, które trwały kilkanaście minut. Każdy mógł zrobić sobie własne mydełko. Nie było to wcale takie trudne. Należało wybrać barwnik (ja zdecydowałam się na niebieski) oraz zapach (spośród wanilii, kokosu, bzu i lawendy wybrałam tę ostatnią), wlać kilka kropel płynu do szklanki i wymieszać. Każdy z przybyłych mógł wybrać dowolną foremkę, a następnie umieścić w niej wybrane dodatki (m.in. kawę, muszelki, płatki owsiane, płatki lawendy). Później do szklanek włożono masę przypominającą w konsystencji gęsty kisiel. Po wymieszaniu można było przełożyć zawartość naczynia do foremki. Wszystkie mydełka wylądowały w lodówce i moglłyśmy je odebrać po zakończeniu zwiedzania.
Punktualnie o pełnej godzinie grupka turystów (w tym my) została zaproszona do innego pomieszczenia na warsztaty mydlane, które trwały kilkanaście minut. Każdy mógł zrobić sobie własne mydełko. Nie było to wcale takie trudne. Należało wybrać barwnik (ja zdecydowałam się na niebieski) oraz zapach (spośród wanilii, kokosu, bzu i lawendy wybrałam tę ostatnią), wlać kilka kropel płynu do szklanki i wymieszać. Każdy z przybyłych mógł wybrać dowolną foremkę, a następnie umieścić w niej wybrane dodatki (m.in. kawę, muszelki, płatki owsiane, płatki lawendy). Później do szklanek włożono masę przypominającą w konsystencji gęsty kisiel. Po wymieszaniu można było przełożyć zawartość naczynia do foremki. Wszystkie mydełka wylądowały w lodówce i moglłyśmy je odebrać po zakończeniu zwiedzania.
Po warsztatach przewodnik
poprowadził nas przez wszystkie epoki, wyjaśniając zwyczaje mycia się i
niemycia w dawnych czasach. Kiedy poprosił kogoś, by wszedł do starożytnej
bali, w przypływie odwagi zgłosiłam się na ochotniczkę. :D Na ścianach muzeum
wisiały cytaty dotyczące higieny i jej braku, a na podłodze stały różnorakie
urządzenia i przedmioty m.in. dawna ubikacja czy pralka Frania. Mnie
najbardziej podobała się część dotycząca PRL-u, w muzeum mogłyśmy zobaczyć
proszki, mydełka, brzytwy, pasty do zębów i inne specyfiki sprzed
kilkudziesięciu lat.
Cały pobyt w muzeum trwał około
godzinki, ale warto było!
Już kilka lat temu chciałam wybrać się z rodzinką do Muzeum Mydła i Historii Brudu, ale nie dali się namówić. A szkoda. Moja determinacja jednak nie osłabła i do Bydgoszczy zabrałam przyjaciółkę. Razem trochę się pośmiałyśmy i pobłądziłyśmy.
Już kilka lat temu chciałam wybrać się z rodzinką do Muzeum Mydła i Historii Brudu, ale nie dali się namówić. A szkoda. Moja determinacja jednak nie osłabła i do Bydgoszczy zabrałam przyjaciółkę. Razem trochę się pośmiałyśmy i pobłądziłyśmy.
Na koniec anegdotka: jedziemy z Fanny bydgoskim autobusem. Całe dworzec jest w remoncie, ale nie przejmujemy się tym. Wysiadamy na dobrym przystanku – Dworzec Główny. Wraz z nami wysiadają inne osoby, z plecakami, z torbami – idziemy za nimi. Najpierw schodzimy po schodach, potem idziemy tunelem. "Na pewno jesteśmy na dobrej drodze" – myślimy, w końcu wcześniej, za budynkiem, widziałyśmy pociągi. Tunel się kończy, a nas zatrzymuje ochroniarz: "A panie dokąd?" Tu muszę dodać, że wyglądałyśmy jak typowe turystki – czapki, okulary przeciwsłoneczne, plecaki… Śmiało i pewnie odpowiadam: "Na dworzec." Mężczyzna, który ma z nas wyraźny ubaw, ale jeszcze nie do końca to pokazuje, odpowiada: "To nie dworzec, to zakład pracy." Szczęka mi opadła i musiałam wyglądać śmiesznie, ale przeprosiłam pana i wraz z F. wróciłyśmy tą samą drogą. Dopiero wtedy zwróciłyśmy uwagę na to, że mijali nas sami mężczyźni. Oni też musieli mieć niezły ubaw. Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz, odwróciłam się i spojrzałam, gdzie weszłyśmy: Pesa.
Słyszeliście o Muzeum Mydła?
Chcielibyście się tam wybrać?
Przesyłam serdeczne pozdrowienia, w szczególności dla Fanny (nieważne, że widziałam się z nią kilka godzin temu :D).
Przesyłam serdeczne pozdrowienia, w szczególności dla Fanny (nieważne, że widziałam się z nią kilka godzin temu :D).
Sara
Ciekawe muzeum. Niektóre akcesoria, np. pralka Frania, chyba ciągle jeszcze są w użyciu. A te pocztówki zachęcające do mycia są świetne.
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy słyszę o Muzeum Mydła! Ale to dlatego, że ja w Bydgoszczy nigdy nie byłam... No dobra, byłam, ale tylko przejazdem, więc się nie liczy! Hm... Namówiłaś mnie, muszę poszukać nietypowych muzeów w mojej okolicy, a co! :D
OdpowiedzUsuńcudowne miejsce <3
OdpowiedzUsuń_____________________________
fashion, makeup i nie tylko ...
www.justynapolska.blogspot.com
oo muzeum mydła tego jeszcze nie słyszałam :) na początku myślałam, że te babeczki są prawdziwe, do jedzenia ;)
OdpowiedzUsuńblog Przygody-Mileny.blogspot.com
Bardzo lubię zwiedzać nietypowe muzea, z takich nietypowych polecam Muzeum Bursztynu w Gdańsku :)
OdpowiedzUsuńAaa świetne jest to muzeum :D Jedyne muzeum, które odwiedziłam będąc w Bydgoszczy :D Podobało mi się nawet bardziej niż Muzeum Piernika w Toruniu, w którym byłam dzień wcześniej. Jak tylko zobaczyłam kartki "Myjcie się dziewczyny nie znacie dnia ani godziny" na dzień dobry kupiłam 5 ;d A mydełko, które zrobiłam do dziś mam w szufladce na pamiątkę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie słyszałam o tym muzeum, ale na 100% by mi się spodobało :D Fajny pomysł z robieniem mydełek ;) W sumie na studiach zarówno na chemii jak i biochemii robiliśmy mydełka, ale bardziej od tej chemicznej strony (bez żadnych dodatków czy barwników) - tak żeby zrozumieć o co chodzi i jak powstaje coś z niczego :D
OdpowiedzUsuńChętnie bym się do Bydgoszczy wybrała, ale jeśli o tym myślę to bliżej mam do np takiego Wiednia czy innych europejskich miast, w których jeszcze nie byłam :D
Po raz pierwszy słyszę chyba o tym muzeum! Być może dlatego, że w Bydgoszczy byłam jedynie przejazdem i to kilkukrotnie, ale nigdy jej dobrze nie zwiedziłam. Te gofry i babeczki - ojej! - idealne na prezent dla kogoś :) Sama bym się cieszyła z takiego prezentu :) Chętnie stworzyłabym też swoje mydełko, jestem ciekawa jak wygląda Twoje po wyjęciu z tej foremki i zmarznięciu. Pewnie uroczo jak te babeczki :)
OdpowiedzUsuńbardo chętnie odwiedziłabym takie muzeum, ale nawet o nim nie słyszałam do tej pory. Zazdroszczę mydełka własnej roboty, jest świetne. A co do pocztówek mi najbardziej podoba się ta z hasłem: "myjcie się chłopaki, bo was zjedzą robaki!". według mnie trzy złote za pocztówkę to trochę sporo, ale warto zapłacić za takie wyjątkowe okazy. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam o tym muzeum na jakimś podróżniczym blogu, o czym Ty swoim wpisem mi teraz przypomniałaś. Szkoda, że zapomniałam, ze jest takie fajne miejsce niedaleko Torunia, bo pewnie bym je odwiedziła, przy okazji ostatniej wizyty w Piernikolandii ;)
OdpowiedzUsuńTrochę już o nim słyszałam od Ciebie, ale zdjęcia mydlanych babeczek zdecydowanie zachęciły mnie do odwiedzenia tego muzeum! ;)
OdpowiedzUsuńThat's cool. I never heart from this meseum. I thought is were real cupcakes.
OdpowiedzUsuńGdzieś słyszałam o tym muzeum, może Ty już o nim wcześniej coś wspominałaś? Ten dział PRL-owski chyba by mnie najbardziej zainteresował, bo to przecież moje dzieciństwo ;p Taką niebieską balię moja babcia miała, a może ma jeszcze do dziś ? :D
OdpowiedzUsuńByłam w tym muzeum i miałam niezły ubaw - warto je odwiedzić przy okazji pobytu w Bydgoszczy :)
OdpowiedzUsuńByłam w tym muzeum i miałam niezły ubaw - warto je odwiedzić przy okazji pobytu w Bydgoszczy :)
OdpowiedzUsuńkokosowe mydełko bardzo chętnie bym sobie zrobiła. :) już gdzieś kiedyś o tym czytałam i chętnie sama bym się tam wybrała, bo wygląda intrygująco. :) zanotowałam sobie, żeby koniecznie tam wpaść podczas wizyty w Bydgoszczy. :) a z nietypowych muzeów to mnie się jak na razie najbardziej podobało w Zagrzebiu Muzeum Zerwanych Więzi. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
będąc w Bydgoszczy natrafiłam na to muzeum, ale niestety wyjątkowo było zamknięte. a szkoda, bo strasznie spodobał mi się pomysł i po Twojej relacji widzę, że nie żałowałabym wizyty tam. i do tego własnoręcznie robione mydełka, świetnie! mam nadzieję, że uda mi się tam jeszcze raz pojechać.
OdpowiedzUsuńKartki faktycznie drogie, ale no przecież trzeba kupić :D! Doskonale znam to uczucie :). Oj, na takie pysznosci bym się skusiła :). Wow, można było zrobić własne mydełko... Ja, chcę ja chcę! 12 zł to uważam na te wszystkie atrakcje super cena. A anegdotka rewelacyjna haha :D!
OdpowiedzUsuń