Chyba po raz pierwszy od wielu
lat, w wakacje, nie pojechaliśmy nigdzie rodzinnie na dłużej niż jeden dzień. Zrobiliśmy
sobie za to kilka wycieczek jednodniowych. Pisałam już o wypadzie nad morze o wyprawie
do Wrocławia. Dziś przyszedł czas na Szczecin.
W Szczecinie urodził się mój tata
i mieszkał tam przez kilkanaście lat. Potem przeprowadził się do Torunia, aby
uczęszczać do liceum wojskowego, gdzie poznał moją mamę. Ta romantyczna
historia na szczęście nie skończyła się powołaniem do armii. W Szczecinie bywałam
niejednokrotnie jako dziecko, bo tam mieszkali moi dziadkowie. Po ich przeprowadzce
do lubelskiego do Szczecina pojechałam raz tylko po to, by wsiąść na dworcu do
pociągu zmierzającego w stronę Berlina. Z tych dawnych wizyt w stolicy
województwa zachodnio-pomorskiego nie pamiętam kompletnie nic. Dlatego cieszę
się, że na cel jednej z naszych jednodniowych wycieczek wakacyjnych wybraliśmy
właśnie Szczecin.
Była to wyprawa sentymentalna. Na
samym początku zobaczyliśmy dawne osiedle taty i blok, w którym mieszkał. Potem
udaliśmy się na cmentarz. Szczecin jest trzecim pod względem powierzchni w Polsce miastem, a znajduje się
tam wyłącznie jeden cmentarz. 1 listopada wszystkie ulice wokół cmentarza są
pozamykane, kursują specjalne autobusy. Sam cmentarz przypomina momentami park
– oprócz grobów jest tam fontanna, wielki kościół, mnóstwo pomników. Na
cmentarz niektórzy wjeżdżają samochodem.
Po zapaleniu znicza i zobaczeniu
ciekawszych części cmentarza (miejsc pochówku bogatych Romów czy Niemców bądź Rosjan) pojechaliśmy w kierunku katedry. Przeszliśmy spory
kawałek pieszo, oglądając po drodze Zamek Książąt Pomorskich, Basztę Siedmiu Płaszczy i
Bramę Portową.
Spacerowaliśmy słynnymi Wałami Chrobrego nad Odrą.
Z mamą nie mogłyśmy odpuścić sobie podziwiania Szczecina z góry, weszłyśmy więc (a raczej
wjechałyśmy windą) na wieżę katedry.
Koniecznie chciałam zobaczyć na żywo słynny budynek Filharmonii Szczecińskiej. W Internecie prezentował się
niesamowicie, przypominał górę lodową. Na żywo tymczasem wyglądał…
tandetnie. Zupełnie nie pasował do otoczenia. :/ Zawiodłam się troszkę.
Dość zmęczeni postanowiliśmy coś
zjeść. Toruń słynie z pierników, Podhale z oscypków, a czego trzeba
spróbować w Szczecinie? Pasztecików! A raczej wielkich pasztetów, które
bardziej przypominają krokiety niż małe paszteciki jedzone z barszczykiem.
Pyszne paszteciki zjedliśmy w małej knajpce, której szyld głosił, że można w
niej zjeść najlepsze paszteciki w Szczecinie. Faktycznie, były pyszne.
Spróbowałam obu rodzajów – pasztecików z mięsem oraz z serem i pieczarkami.
Sama nie wiem, które lepsze. Wszystko popiliśmy zdrową oranżadą. :D Taki powrót
do lat 90.
Po posiłku udaliśmy się do Parku
Kasprowicza. To ogromny park, w którym znajdziecie między innymi ogród różany
(ale nie tak piękny jak ten w Wiedniu) i amfiteatr. Ja jednak żywię nienawiść
do poety Kasprowicza i gdy omawiamy jego wiersze na polskim, krzywię się,
bowiem właśnie w szczecińskim parku Kasprowicza mój tata miał poważny wypadek.
To było dawno, ale pewnie do końca życia Jan Kasprowicz będzie mi się kojarzył z
niekoniecznie zabawnymi opowieściami taty.
Figurki w parku i śliczna tęcza w tle. |
Szczecin to przemysłowe miasto,
zniszczone przez naloty bombowe w czasie II wojny światowej prawie w 90%.
Dlatego też większość miejsc i zabytków to zrekonstruowane bądź zupełnie nowe
budynki. W mieście nie ma chociażby typowej starówki. Miasto mojego taty nie
podobało mi się tak bardzo jak np. Wrocław czy ukochany Toruń. Poza tym pewnie
bym się w nim nie odnalazła ze względu na wielkość. Ale cieszę się, że mogłam
zobaczyć miejsca, które kiedyś były codziennością mojego taty.
Kiedyś z każdego odwiedzonego miasta chciałam mieć zdjęcie pn. "Ja siedząca na placu". Teraz chyba to się zmieni i we wszystkich miastach będą fotografować mnie stojącą tyłem z wyciągniętymi rękami. |
Dajcie znać, czy byliście w
Szczecinie i z czym Wam się kojarzy to miasto.
Udanego tygodnia!
Sara
Nie byłam nigdy w Szczecinie
OdpowiedzUsuń_________________
Perfect look
blog.justynapolska.com
Ta filharmonia nawet na zdjęciach mi się nie podoba, na żywo nie widziałem. A taki pasztecior z chęcią bym zdegustował. Ewentualnie siedem :)
OdpowiedzUsuńW Szczecinie byłam raptem raz, na meczu i niewiele pamiętam oprócz kilku mijanych budynków, torów kolejowych, stadionu i widoków z okien pociągu. Nie miałam okazji go zwiedzić dokładnie, ale chętnie bym pojechała do tego miasta, ale jakiegoś konkretnego celu bym tam na pewno nie miała ;) Podoba mi się widok z góry na te ładne kamienice :)
OdpowiedzUsuńByłem w Szczecinie kilka razy. Miasto bardzo mi się podoba ze względu na dużą ilość zieleni i szerokie ulice. Centrum miasta ma unikalny układ ulic i z tego względu niektórzy nawet nazywają Szczecin "małym Paryżem".
OdpowiedzUsuńPodobieństwo tych dwóch europejskich miast polega na charakterystycznym gwiaździstym układzie ulic, które odchodzą od głównego placu. W Paryżu jest to plac Charles’a de Gaulle’a ze słynnym łukiem triumfalnym. Na nim bierze swój początek aż 12 ulic rozchodzących się promieniście. W Szczecinie jego odpowiednikiem jest plac Grunwaldzki z 8 ulicami, ale oprócz niego w centrum miasta znajdują się cztery inne tego typu place, w których spotyka się 5 lub 6 ulic.
Ja byłam raz w Szczecinie - przesiadałam się na pociąg :D! Tata od czasu do czasu jeździ tam na delegację, kiedyś przywiózł mi pocztówki :). Bardzo podoba mi się Twoja relacja. Trochę zaskoczył mnie cmentarz, chyba takiego nigdy nie widziałam. Czasem tak jest, że na ekranie komputera niektóre rzeczy wyglądają imponująco, a gdy zobaczymy je na żywo, czujemy niedosyt, rozczarowanie :(. Wow, pierwszy raz słyszę o pasztecikach! Ja bym chętnie zjadła takie hm... z grzybami i kapustą kiszoną :D. Moja mama takie robi, są pyszne! Bardzo spodobały mi się figurki w parku :).
OdpowiedzUsuńNie byłam w Szczecinie. Mnie nawet na zdjeciach ta filharmonia nie podoba, wg mnie wygląda jak wielka hala targowa...
OdpowiedzUsuńZaskoczona jestem, że w tak dużym mieście jest tylko jeden cmentarz!
W Szczecinie nigdy nie byłam, mimo że to stosunkowo niedaleko od mojego miasta - Poznania. W linii prostej to niecałe 200 kilometrów! :) Szkoda. Szczecin nie wydaje się być szczególnie pięknym miastem, ale i tak mnie bardzo ciekawi. Zdecydowanie chciałabym go kiedyś zobaczyć na żywo, a nie tylko na zdjęciach czy czytać o nim w listach mojej koleżanki - mieszkanki Szczecina właśnie. :)
OdpowiedzUsuńMam koleżankę w Szczecinie. Co prawda jeszcze u niej nie byłam, ale planuję się wybrać. Szczecin pięknie się prezentuje na Twoich zdjęciach. Właśnie o tej filharmonii słyszałam dużo dobrego. Nawet zespół HEY nagrywał tam materiał na swoją płytę typu "unplugged" :) Może na jakiś koncert się też tam wybiorę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wycieczki jednodniowe!! ;-) sama coś o tym wiem ;) a najlepsze są te nie planowane ;)
OdpowiedzUsuńW Szczecinie byłam tylko przejazdem,a właściwie tylko na dworcu jak czekałam na pociąg do Kołobrzegu ;P
nigdy nie byłam w Szczecinie, nie wiedziałam że tam tak pięknie
OdpowiedzUsuńwww.puffa.pl
Nigdy nie byłam w Szczecinie, bo to bardzo daleko od mnie :p ale może kiedyś odwiedzę to miasto. Widzę, że jest tam bardzo ładnie. Fajnie jest zobaczyć widoki inne niż na szczecińskich pocztówkach.
OdpowiedzUsuńAle piękne widoki tam mają. Szczerze nie wiedziałam, że Szczecin jest aż taki duży, bo sama nigdy w nim nie byłam ;)
OdpowiedzUsuńFilharmonia z bliska rzeczywiście nie wygląda fascynująco, ale pozostałe miejsca, te z historią, które uchowały się po wojnie, wyglądają naprawdę interesująco. nie jest może to miasto, do którego chciałabym się wybrać w pierwszej kolejności, ale z pewnością z chęcią bym je odwiedziła w końcu. głupio być tu tyle razy przejazdem a nigdy się w nim nie zatrzymać choćby na nieco dłużej.
OdpowiedzUsuń