Okazuje się, że w okolicach świąt nasze serca zwiększają swoją objętość.
Nie wiem, jak to się dzieje, czy to te świąteczne piosenki
sączące się z głośników w supermarketach wprawiają nas w taki nastrój, czy
fakt, że jest zimno i chcielibyśmy się do kogoś przytulić – nieważne, czy to będzie
mama, matematyczka, pies, chomik czy pluszowy miś. A może to, iż święta to taki
radosny czas, w którym większość z nas, ale niestety nie wszyscy, znajduje pod
choinką podarki, a także chce wręczyć innym kawałek swojego serducha. Nieważna przyczyna, ważne, że pomagamy, że decydujemy się zrobić coś,
za co nie dostaniemy pieniędzy i nie
awansujemy. Dostaniemy jednak coś znacznie cenniejszego. Świadomość, że komuś
pomogliśmy, że dzięki nam komuś po prostu może żyć się lepiej, łatwiej,
przyjemniej, że przede wszystkim będzie mógł żyć, a może i na jego twarzy
zagości uśmiech.
W ostatnim czasie, zarówno przed świętami, jak i po nich
zdecydowałam się pomóc. Jedno słowo, a tyle znaczy.
Pierwszym akcentem był zakup misia z Fundacji TVN "nie jesteś sam". Był to kolejny rok, podczas którego oglądałam reklamy w telewizji i po raz kolejny pojawiła się w głowie myśl:
A może by kupić? Niee, 50 złotych, może w przyszłym roku. Jednak moja mama
postawiła wszystko na jedną kartę słowami: Co roku tak mówimy. Kilka dni
później kupiliśmy miśka. Sądzę, że było to jedno z najlepiej wydanych 50 złotych
w naszym rodzinnym życiu. Miś, a właściwie misiowa Beti jest prześliczna,
mięciutka, a przy okazji bardzo elegancko i szykownie ubrana (strój
zaprojektował duet BOHOBOCO!). Obserwuje ona nasze codzienne perypetie,
siedząc na komodzie. A my za każdym razem jak na nią zerkamy, tańczymy z nią
(to chyba tylko ja) albo ściskamy, przypominamy sobie, że dzięki nam jakieś
dziecko będzie mogło być leczone w profesjonalnych warunków. I dzięki temu,
miejmy nadzieję, przeżyje.
Często decydujemy się na pomoc ludziom, ale zapominamy, że
na świecie są jeszcze inne istotki – zwierzęta. One o pomoc nie proszą, nie
apelują i my, ludzie, jedyni, którzy możemy ich wesprzeć, nierzadko o nich
zapominamy. A czemu są winne psiaki ze schroniska? Dlaczego mają być głodne i
marznąć? Jeśli możemy im pomóc, to dlaczego nie mamy tego robić? Gdy
dowiedziałam się z bloga Kasi Tusk o akcji realizowanej przez karmimypsiaki.pl,
nie wahałam się ani chwili. Wystarczy zrobić sobie zdjęcie z napisem karma
wraca i umieścić je na Facebooku, Twitterze bądź Instagramie i odpowiednio otamować.
Ja wrzuciłam zdjęcia na wszystkie te portale, a sponsor zafundował
posiłek jednemu pieskowi ze schroniska. Poświęciłam kilkanaście, może
kilkadziesiąt minut na przygotowanie ładnego napisu (choć wcale nie musiał być
kolorowy), nie kosztowało mnie to wiele, prawie że nic, a mogłam pomóc. No
grzechem byłoby nie wesprzeć akcji, wiedząc o niej. :) Pomożecie? :)
A wczoraj kulminacja pomagania, najpiękniejsza niedziela
roku – finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Już drugi raz byłam
wolontariuszką, tym razem z moją mamą. Ubrałyśmy się jak na Syberię i
ruszyłyśmy z puszkami w miasto. Odwiedziłyśmy wiele dzielnic, spotkałyśmy się z pozytywnymi reakcjami, co cieszy niezmiernie, bo odnoszę wrażenie, że z
każdym rokiem przybywa osób wspierających orkiestrę, a tych gderających
sceptyków jest coraz mniej. To ogromnie cieszy i motywuje. Widać co robi
orkiestra, widać efekty ich pracy.
Wielu przechodniów było przygotowanych na wolontariuszy –
dzieciaki miały swoje własne portfeliki, z których po grosiku wrzucały do puszek.
Oczy same się cieszyły, gdy po południu prawie każdy spacerujący (mimo tego uprzykrzającego
życia wiatru) miał przyklejone do ubrania czerwone serduszko. Gdy wróciłam do
domu, zmęczona i zmarznięta, kipiałam energią. Paradoks? Nie, to siła pomagania.
Ściskam
Sara
te misiaki są słodkie !
OdpowiedzUsuń_______________________________
Fashion style !
WWW.JUSTYNAPOLSKA.BLOGSPOT.COM
Pomaganie jest fajne :-) Coś o tym wiem, bo jestem wolontariuszką w Fundacji Światło i Fundacji Feniks.
OdpowiedzUsuńA misiowa przesłodka i nosi moją ksywkę :)
oo, to życzę dużo wytrwałości w byciu wolontariuszką :)
Usuńpozdrawiam ciepło
Łał! Nawet liczyłaś potem te pieniądze. Ja tylko raz pomagałem: łaziłem z puszką. I też usłyszałem jaki to Owsiak zły i niedobry... Nigdy nie mogłem zrozumieć takiego gadania - nie chce, to niech nie da.
OdpowiedzUsuńA serduszko mi się słabo kurtki trzyma - pewnie jutro odpadnie. Choć będę przyklepywał: czasami i z tydzień się trzymało.
Liczyłam pieniądze z mojej puszki ;) W przyszłym roku idę znów! Wiesz co, wydaje mi się, że serduszko lepiej się trzyma czapki, przetestowane. Z kurtek niestety czasami odpada.
UsuńPozdrawiam
No jak to? Na co dzień chodzę bez serca, to mogę na tydzień mieć. A głowę mam od czego innego. ;)
UsuńJa wrzuciłam pieniążki do puszki :) Zawsze wspieram WOŚP :) cieszę się, że mogę w jakiś sposób pomóc :)
OdpowiedzUsuńTeż byłam przez pewien czas wolontariuszką w projekcie Uniwersytet Łódzki dla Dzieci i bardzo miło wspominam te niedziele :) Twój misiak jest słodki, słyszę co roku o akcji w tv, jednak w Rosmannie, który mam obok misiów nie ma, bo kilka osób już o to pytało... Zwierzaki też potrzebują pomocy, dużo jest akcji, że gdy się wejdzie i kliknie to sponsorzy zapewniają jeden posiłek, co jest bardzo łatwe do zrobienia i sporo osób klika ;)
OdpowiedzUsuńja też kiedyś zbierałam na wośp :)
OdpowiedzUsuńA chciałabym pomóc Tobie i prosić, abyś zgłosiła swojego bloga do konkursu Blog Roku 2014 - http://www.blogroku.pl/2014/zasady/zasady.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację, przemyślę to, możliwe, iż się zgłoszę - warto próbować, warto się pokazać. :) Pozdrawiam
UsuńBardzo fajna akcja :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio pomagam swojej koleżance przy leczeniu anemii bo z tego co czytam na https://medlabo.pl/niedokrwistosc-anemia-syderoblastyczna-przyczyny-objawy-diagnostyka-leczenie-powiklania/ jakoś sobie zbytnio z tym nie radzi :/
OdpowiedzUsuń