Miał być zimowy post, ale śnieg znikł tak szybko, jak się
pojawił. Nie ma więc toruńskiego ratusza w zimowej aurze i Kopernika otoczonego
białym puchem. Ale zima nie odpuszcza i nadal chodzę w czapce. Dziś drogę z
przystanku (PKS wyjątkowo niespóźniony, wręcz przeciwnie – przyjechał wcześniej!
Czy to jakaś zapowiedź Edenu?) do szkoły pokonałam, rozmyślając o naszych
przyjaciołach i wrogach podczas zimowych miesięcy. Co przyszło mi do głowy?
Niedźwiadek
Zdecydowanym wrogiem są długie
paznokcie. Pomyślicie zapewne, w czym one przeszkadzają, czy to zimą, czy
podczas upałów? Otóż, widzę po mojej kochanej przyjaciółce, że długie paznokcie
w połączeniu z rękawiczkami powodują efekt niedźwiadka z wystającymi pazurkami. A z rękawiczek nie rezygnujcie!
Edward Nożycoręki
Kolejne kiepskie połączenie to
włosy i czapka. Tylko czego tu się lepiej pozbyć, tego pierwszego czy może
ciepłej czapki, nieważne z pomponem czy bez? Szukałam najlepszego
(najstraszniejszego?) porównania, abyście mogli sobie uświadomić, jak wyglądam
po zdjęciu czapki. Czasami wolałabym już chodzić w tej pandzie na głowie cały
czas… Aby nie przypominać Edwarda Nożycorękiego. Ale co zrobić, co zrobić? Albo
zapalenie ucha, albo moje włosy zaczynają mieć właściwości elektryzujące.
Wasza Wysokość
Obcasy, a nawet koturny – oj, jak
bardzo niewskazane zimą. Nie potrzeba wiele śniegu, wystarczy lekka ślizgawka
albo pozostałości po śniegu pięknie zwane błotem, aby nie zdążyć na autobus
(znów ten transport…). Zwichnięta kostka vs. marznięcie na przystanku w oczekiwaniu
na kolejny autobus? Już wolę szczękać zębami… A jeśli o marznięciu mowa, to
może czas na coś, co nas wesprze w tę zimową szarugę?
Barmanka
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak
polubiłam picie z kubka termicznego. Pamiętacie moją pamiątkę ze Starbucksa przywiezioną z Londynu? Może to szpanerski kubek, ale trzyma ciepło tylko do przystanku, no,
góra kilkadziesiąt minut. Tymczasem znaleziony przez przypadek podczas
świątecznego sprzątania kubek z uchem nie jest zbyt stylowy, ale za to mieści o
wiele więcej gorącego napoju i naprawdę sprawia, że można go nazwać gorącym
nawet po półtorej godzinie. Tak mogę spacerować po mieście nawet w zimę. :)
Makijażystka
Do tej pory pamiętam, w jaką
panikę wpadłam, gdy w Wilnie zgubiłam swoją pomadkę ochronną. Wszystkim
powtarzałam, że to amerykańska pomadka (haha), a w akcie desperacji smarowałam
usta przez jeden dzień… kremem do twarzy. Na szczęście pomadka znalazła się w
autokarze, a ja teraz nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez tego jednego
drobnego przedmiotu. Właściwie nieważne, czy czerwiec, czy styczeń, pomadka
jest ciągle moją przyjaciółką.
A co Wam pomaga przetrwać zimę? :)
Pozdrawiam
Sara
Szminka ochronna - absolutnie i zdecydowanie niezbędna :D
OdpowiedzUsuńChusteczki - bo dla mnie mróz jest jednoznaczny z katarem...
Coś słodkiego w plecaku - to pozwala przetrwać wszystko ;)
A od niedawna: nauszniki! Sprawiłam sobie pod choinkę piękne, czarne, puchate i tak wielkie, że grzeją nie tylko uszy, ale i pół policzków. I nie elektryzują włosów, polecam!
o tak, chusteczki też są niezbędne, na dworze w takie zimno często cieknie z nosa niestety. :/
Usuńkiedyś rozważałam nauszniki, ale tak sobie pomyślałam - uszy chronią, ale co z głową? i zrezygnowałam z zakupu...
pozdrawiam!
Jak to "przetrwać"?! Cieszę się każdym momentem! Czapka (zimowa), oczywiście, jest konieczna, ale cóż to za cena za przyjemną temperaturę?
OdpowiedzUsuńProblem jest jak zrobi się te ~5° C - za ciepło żeby kurtkę zapiąć, za zimno żeby kurtkę zdjąć... Efekt taki, że wolę się spocić niż przeziębić.
Tak - jestem "zimnolubny", a wysokich temperatur nie lubię. A takie 30°+ C to już nawet mi nie służą.
Zastanawiają mnie zimnolubni... Przecież zimno jest nieprzyjemne! No, ale cóż, ja tam uwielbiam upały, mogłabym zamieszkać gdzieś na Sycylii. :)
UsuńI czuć się jak w piekarniku? Męczenie się i pocenie się samym oddychaniem jest przyjemne?
Usuń"Nieprzyjemne zimno" to jest tak od jakichś -10° C (zależy od wiatru).
Dla mnie ciepło jest przyjemne :)
UsuńBiorę zimę na klatę :) Nienawidzę tej pory roku, więc ta tegoroczna jest dla mnie bardzo łaskawa (szczególnie tutaj na południu Polski). Jedynym zimowym atrybutem, którego używam są nauszniki, ale to i tak bardziej z sentymentu, przywiezione z mojej ukochanej Rumunii.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Rumunii! Też nie lubię zimy, ale już staram się wyszukiwać plusy, gdzie się da... Choć i tak tęsknię za ciepłem...
UsuńPozdrawiam więc bardzo ciepło!
Uwielbiam czapki, choć one nie do końca uwielbiają mnie - ale jakoś trzeba sobie z tym radzić! Staram się nie spinać włosów pod czapkę, wtedy przynajmniej fryzura nie rozwala się tak bardzo, a czapka nie pieje na czubku głowy ;) Oprócz tego, tak jak Ty pomadka ochronna w kieszeni kurtki + chusteczki higieniczne, jak wyżej ktoś wspominał ;) Oprócz tego szalik i rękawiczki, czyli nasza zima zła, a my się zimy nie boimy, tylko z nią walczymy :D No i po przyjściu do domu bardzo często gorący termofor i mega duży kubek herbaty z cynamonem lub sokiem z hmm chyba czarnego bzu ;)
OdpowiedzUsuńBędę mega wdzięczna za jakąś opowieść o Wilnie - właśnie się tam wybieram! Zaglądnij do mnie, jeśli będziesz mieć czas :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
pomadka moze nie... ale blyszczyk i oboketnie czy zima czy nie :P zawsze w torebce! co mi pomaga przetrwac zime . koc, okrywam sie nim jak siedze przed kompueterem :9 i syrop o smaku prazonego jablka dodawany do kawy :D
OdpowiedzUsuń