Według niezawodnego Google Maps trasa Berlin-Toruń liczy
424km, a pokonanie jej zajmuje niecałe 5 godzin, właściwie to 4 i pół. Doliczmy
do tego postoje, pomyślmy o przepisowej jeździe i o tym, że wieziemy prawie 50
duszyczek i mnóstwo kilogramów bagażu. Mimo że jestem na humanie, to na
szczęście nauczyłam się dodawać już w podstawówce i… no nie wychodzi mi 20
godzin, nie wychodzi. Czyżbym coś pominęła? Ach, tak, przecież zawsze trzeba
wziąć pod uwagę korki na drodze ekspresowej, nie należy zapominać o pogodzie i
ukochanym Ksawerym, trzeba także respektować przewrócone ciężarówki, których nikt
nie raczy usunąć przez kilka godzin. Dodajmy do tego ewakuację do pobliskiej
wiejskiej szkoły, a 20 godzin nie okaże się niczym szokującym. Po fakcie. Wtedy
wydawało nam się to abstrakcją, złym snem, czymś zupełnie niepojętym i
niezrozumiałym. Ale od początku…
Pierwszy raz stanęliśmy w korku przed Gnieznem, o dziwo, na
ekspresówce, co wtedy wydawało się naprawdę niedorzecznym wydarzeniem. W kółko
powtarzałam: Takie rzeczy tylko w Polsce.
Myśleliśmy, że zatrzymaliśmy się na chwilę. Okazało się, że moment to pojęcie względne i może trwać
nawet półtorej godziny. Spotkał nas i tak optymistyczny scenariusz – w radiu
ostrzegali, że zator rozładuje się za dwie godziny, a nam udało się z niego
wyjechać nieco wcześniej. Dobra, pierwsze koty za płoty, dalej będzie z górki!
Hm. Niezupełnie.
Ksawery szalał jak opętany, a śnieg sypał i nie miał zamiaru
przestać. Tiry przewracały się jak klocki domina, nieprzygotowane na tak
niesprzyjającą aurę. Utknęliśmy w jednym miejscu, nawet nie potrafię Wam powiedzieć
gdzie. Autokar stał bez ruchu, po czym postanowił zawrócić, co nie okazało się
takie łatwe. Jednak kiedy już się udało, przejechaliśmy kilka kilometrów tylko
po to, aby zatrzymać się… w innym miejscu. Na całe 5 godzin. Wyobrażacie sobie
to? Noc, ciemno, zimno, jedyną toaletą, z której możemy skorzystać, jest
pobliski las, przy czym temperatura była mocno na minusie. Niektórzy byli
głodni, bo nie mieli już przy sobie żadnego jedzenia. Gdy teraz o tym
opowiadam, to brzmi trochę jak dramat. Ale przetrwaliśmy.
Najgorsza była
niewiedza i nieświadomość – nikt nie zdawał sobie sprawy, dlaczego stoimy w
korku, ile ma on kilometrów, jak długo jeszcze nie będziemy mogli się ruszyć.
Pamiętam, jak próbowałam spać – tej nocy w objęciach Morfeusza byłam może
jakieś 3 godziny. Za każdym razem kiedy się budziłam, patrzyłam przez okno i za
każdym razem widziałam to samo drzewo, co wpędzało mnie w coraz większą
rozpacz. Telefony rozładowane, rodzice nie śpią ze stresu, a my z irytacji i
zdenerwowania zaczynamy gadać od rzeczy i przekomarzać się.
Nagle, jakoś rano, gdy zrobiło się już jasno na dworze,
postanowiono nas ewakuować do pobliskiej szkoły. Tylko dlaczego dopiero teraz?!
Nie można było o tym pomyśleć 5 godzin wcześniej? Najwidoczniej nie. Tak
naprawdę sytuacja była bardzo trudna. Dopiero po powrocie dowiedziałam się, że
w województwie kujawsko-pomorskim pogoda potraktowała kierowców najokrutniej.
Tiry przewracały się, a kiedy inne próbowały je ominąć, również traciły
równowagę. Orkan Ksawery nie zamierzał pomóc, przeszkadzał, jak tylko mógł,
nawiewając śnieg z pól na drogi, przez co pługi nie mogły dotrzeć do
przewróconych pojazdów. Dopiero rano można było cokolwiek zrobić. O sytuacji panującej w kraju mówiono w telewizji przez cały czas, a nasza grupa pojawiła się nawet na pasku w TVN24! Ach, ta sława. Szkoda tylko, że przyćmiona tak przykrymi okolicznościami.
Kiedy dotarliśmy do ciepłej szkoły, zaspokoiliśmy nasz głód,
rozgrzaliśmy się, pijąc gorącą herbatę, odświeżyliśmy się i naładowaliśmy
telefony. Nikt nie miał pojęcia, jak długo zostaniemy w tym miejscu.
Próbowaliśmy zabić czas rozmową o niczym i graniem w różne gry. Ale teraz
będzie najlepsze! Kiedy po kilku godzinach opuściliśmy szkołę, okazało się, że
musimy się… cofnąć. Do Gniezna! Ach, zapomniałam wspomnieć, gdzie znajdowała
się szkoła – w Rogowie, dokładnie 99km od Torunia, a 25km od Gniezna. Nie było
podobno żadnej możliwości powrotu do naszego ukochanego miasta, drogi były albo
zakorkowane, albo zasypane, albo jedno i drugie. Udaliśmy się do Gniezna, jadąc
bardzo powolutku i ostrożnie autokarem. W pierwszej stolicy Polski wsiedliśmy
do… pociągu. I nim szybko oraz bezpiecznie dotarliśmy do Torunia.
Planowo powinniśmy znaleźć się z powrotem w domu o północy.
Tymczasem los i pogoda tak nam sprzyjały, że do Torunia dotarliśmy o 14:00…
następnego dnia.
Śmiać mi się chce na samą myśl, gdy przypominam sobie, że w
tamten mikołajkowy piątek, kiedy nic nie zwiastowało naszych przygód, miałam
zamiar dodać w sobotę post. Tak jakby nie wyszło, bo po powrocie zasnęłam i
spałam do wieczora, a później jeszcze całą noc.
To chyba tyle, jeśli chodzi o nasz druzgocący powrót.
W Berlinie kupiłam trochę pocztówek. Już odwiedzając stolicę Niemiec w sierpniu, zdecydowałam się na zakup kilku, możecie je zobaczyć tutaj.
Trzymajcie się, kochani, przed wigilią jeszcze na pewno do
Was zajrzę!
Sara
genialne zdjecia
OdpowiedzUsuńhttp://rozaliafashion.blogspot.com/2013/12/gold-accent.html
ale miałaś przygody! jeszcze lepsze, niż ja ostatnio podczas powrotu do domu z Trójmiasta. no ale, mi nie towarzyszył Ksawery a jedynie Przewozy Regionalne :D a te pocztówki są czaderskie. pierwsza bardzo fajna, taka inna, no i serduszkowe pozdrowienia z Berlina budzą u mnie sympatię :)
OdpowiedzUsuńekhm, Wigilia pisze się wielką, kiedy chodzi o Wigilię Świąt Bożego Narodzenia
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że Wigilia w znaczeniu "dzień poprzedzający Boże Narodzenie" piszemy wielką literą. Nie to miałam jednak na myśli :) Chodziło mi o wigilię w znaczeniu "uroczysta kolacja jedzona w przeddzień Bożego Narodzenia", bowiem przed Wigilią (czyli przed jutrzejszym dniem) nie uda mi się napisać notki, ale przed wigilią (wieczornym, uroczystym posiłkiem) na pewno dam radę to zrobić :) Mam nadzieję, że rozwiałam wszelkie wątpliwości.
UsuńPozdrawiam :)
rewelacyjne zdjecia :) masz moze ochote na wspolna obserwacje? :)
OdpowiedzUsuńJeeej, ale przeżyłaś przygodę ! :)
OdpowiedzUsuńnastrajasz mnie do tego zeby sie gdzies wybrac :) juz dzis rano szukalam lotow na nasz letni urlop :)
OdpowiedzUsuń