Od ostatniego podsumowania miesiąca minęły… dwa miesiące.
#widaćżehuman
Wcale o Was nie zapomniałam! Stwierdziłam jedynie, że nie
przerwę nagle w połowie relacji z Londynu, aby przypomnieć Wam, co było przed
moim wylotem. Dzisiaj zatem podsumuję, co działo się w marcu i kwietniu. Trochę
się tego skumulowało.
Wiecie, że zawsze staram się, aby podsumowanie wyglądało
inaczej? Tym razem postanowiłam znaleźć odpowiednie piosenki do każdego
wydarzenia. Nie ukrywam, że trochę to trwało, kilkaset utworów na playliście nie
wystarczyło. ;) Trzeba było sięgnąć do głębszych źródeł.
Knockin on heaven’s door, czyli Drzwi Otwarte w moim liceum.
Dla mniej zorientowanych: to bardzo nieogarnięta impreza, która ma na celu
zachęcenie innych do stania się uczniem naszej szkoły. Sporo się wówczas
dzieje, klasy zamieniają się w dżungle, pałace albo wehikuły czasu, tak jak w
naszym przypadku. Po szkole przechadzają się piraci, duchy, mężczyźni przebrani
na za kobiety… I co ważne – jest mnóstwo jedzenia! To
dobry wabik na gości. :)
Miałam być duchem, wyszło coś pomiędzy Indianinem a strojem na wuef, ale i tak
nie mogłam nie wykorzystać okazji stania się na moment Julią i zawołania z balkonu Gdzie
wywiało mojego Romea?!
Cheesecake, czyli włóczyłam się po kawiarniach. Jak co
miesiąc. Tym razem głównym punktem moich przesiadek była Atmosphera, której
opis już niebawem zagości na blogu. Więc
bądźcie czujni. Miejsce faktycznie mające swoją atmosferę. Do herbaty
podawane są tam najśliczniejsze filiżanki świata.
Please Mr. Postman, czyli pocztówki, które udało mi się
zdobyć w minionym miesiącu. Z Londynu
przywiozłam ich tyle, że nie dałam rady Wam pokazać wszystkich w jednym poście.
Na szczęście teraz mogę to trochę nadrobić. Dziękuję także mojej koleżance za pamięć i pocztówkę z Padwy. Mała rzecz a cieszy. :)
Easter Song, czyli Wielkanoc jak zwykle trwająca zbyt
krótko. Były pisanki, były i drobne prezenty, była walka na jajka (moje stłukło
się za pierwszym razem, ale to tylko przez pancerną pisankę młodszego brata).
Na wszystkich dworcach świata, czyli fascynacja pociągami trwa
nadal. Odkąd przez okno obserwuję co dzień kilkaset przemykających raz ciszej,
raz głośniej wagonów, odkąd podczas przejazdu pociągu towarowego drży szklanka
postawiona na stole, pociągi i dworce stały się dla mnie czymś symbolicznym.
Lubię wyobrażać sobie, gdzie jadą ludzie, których trudno dostrzec przez szyby,
o czym myślą. Wpis o toruńskich dworcach nie daje mi spokoju od kilku miesięcy,
w końcu zaczyna on istnieć nie tylko w moim umyśle, a pierwsze efekty już są.
Uchylam tylko rąbka tajemnicy.
Mała Little Flower, czyli kwiaty i wiosna w pełni, co udało
mi się poczuć podczas wizyty w jednym z toruńskich parków. Mimo że
okolica słynie z meneli, żuli i innych elementów, park jest spokojnym miejscem,
w którym bawią się dzieci, pływają kaczki i odpoczywają mieszkańcy Grodu
Kopernika. Sielanka. Prawie jak Paradise.
Voyage, Voyage, czyli podróż do hipsterskiego kraju,
któremu nie chciało umieścić się liczb na monetach, przez co płacenie bywało
utrudnione… Ale poza tym pokochałam zanieczyszczony
i zatłoczony Londyn.
Pozdrawiam Was!
Sara
Śliczne zdjęcia! Ciacho wygląda mega apetycznie :)
OdpowiedzUsuńNowy post! http://hiddenndreamms.blogspot.com
SUPER MIX
OdpowiedzUsuń♡
pozdrawiam kochana:*
Ola
super mix
OdpowiedzUsuńkliknij mi w numerki pod zdjęciami jeśli możesz ;)
http://panmalofel.blogspot.com/2014/05/my-wishlist.html
świetny wpis:))
OdpowiedzUsuńfasynuja Cie pociagi? zaprasza do mnie do firmy! pociagow nie widze a ciagle musze z nimi pracowac, obliczac kalkulowac hehe koszmar :P chcoaiz lubie swoja prace!
OdpowiedzUsuńAwesome! Its truly amazing article, I have got much clear idea
OdpowiedzUsuńconcerning from this article.
Look at my web page: minecraft free