Zdjęcia przedstawiają most kolejowy w Toruniu i plakaty biorące udział w konkursie Art Moves 2013 mającym miejsce w Toruniu.
Pomysł na ten post
powstał w mgnieniu oka. Właściwie to chyba wiedziałam już, że go stworzę, zanim
przeczytałam artykuł, który był tym ostatecznym bodźcem i jeszcze bardziej mnie
zainspirował.
Jakiś czas temu
przeprowadzono w Polsce badania, dzięki którym dowiedzieliśmy się, jakie miasta
są tymi, do których najlepiej zaraz powinniśmy wyruszyć i już tam zostać, a
które, może i licznie odwiedzane przez turystów, dają nieźle w kość ich
mieszkańcom. Przeglądając drugą, tę nieco mniej optymistyczną część rankingu,
obawiałam się, że już za moment zobaczę
uwielbiany przeze mnie Toruń. Ku mojej uciesze (i w sumie zaskoczeniu, a już
zaraz napiszę dlaczego) miasto to nie znalazło się wśród najsmutniejszych
polskich miast.
Toruń podobno jest jednym
z najbardziej zadłużonych miast w Polsce (jeśli nie tym najbardziej). Jest
miastem nastawionym na turystów, dlatego można by pomyśleć, że o mieszkańcach
nieco się… zapomina. Okazuje się, że nie, a torunianie są zadowoleni z życia w
swoim mieście.
Mój związek z Toruniem
przechodził przez różne fazy, może
jesteśmy dość niecodzienną parą, bo zaliczyliśmy wszystko w nieco innej
kolejności (chociaż obecnie nie ma chyba reguły, jeśli chodzi o pary, nie
istnieje raczej schemat zainteresowanie – podryw – zauroczenie - miłość, bo czasami
wszystko zaczyna się od nienawiści.
Na początku Toruń był dla
mnie obojętny. Nie byłam czuła na jego zachęty, skutecznie odrzucałam jego
zaloty. Być może spowodowane było to wiekiem i przyzwyczajeniem – mieszkam w
Toruniu i tyle.
Później przyszła kolej na
tęsknotę. Jeszcze się nie pożegnaliśmy, a ja już tęsknię? Z jakiej racji? Czy
można tęsknić za kimś, kto nie znaczył dla ciebie zbyt wiele? Związki jeszcze
nie raz mnie zaskoczą.
Po tęsknocie pojawiła się
nienawiść i pytania w stylu Dlaczego mi
to robisz?! Jak na złość na każdej ulicy, którą jechałam był korek, a
gdziekolwiek szłam – rozbudowa i rusztowania. A w dodatku nic się nie dzieje, a
wszystkie największy gwiazdy występują zawsze jakimś dziwnym trafem gdzie
indziej. Chyba jednak z wiekiem człowiek mądrzeje i nie nadużywa już tak słowa
nienawidzę, więc ponownie zaczęłam tęsknić za Toruniem, aż w końcu polubiłam go
i ostatecznie pokochałam. Ta miłość trwa do dziś.
Wszystko ma swoje zalety
i wady, plusy i minusy. Powtarzam to przy każdej możliwej okazji i będę to
robić aż do znudzenia. Ważne, aby umieć dostrzec obie strony, rozważyć za i
przeciw. Ja doszukałam się w Mieście Pierników wielu zalet i ciągle znajduje
nowe. Myślę, że bardzo ciężko byłoby mnie teraz zniechęcić do tego miasta. Nie
pałam do niego skrajnym uwielbieniem (wszystko w nadmiarze jest trucizną), ale
doceniam Toruń za to, jaki jest i korzystam z tego, co może mi zaoferować.
Zrozumiałam, że korki są
nieodłączną częścią rozwijającej się cywilizacji, budowane ulice mają
przyczynić się do lepszej jazdy, a to, że w mieście nie mieszka pół miliona
ludzi, nie znaczy, że nic w nim się nie dzieje. Wystarczy poszukać i trochę się
zainteresować.
Byłam w Toruniu kilka razy, bardzo lubię to miasto, nie jest co prawda moim ulubionym, ale na szczęście nie znajduje się na liście tych nielubianych, a mam taką ;> Bo przecież nie można lubić wszystkiego jak sama napisałaś nadmiar to trucizna^^ Podoba mi się Twój opis, odczuć wobec miasta, na zasadzie związku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://zmiana-trasy.blogspot.com
P.S: Tak konkurs do 12. ^^
mnie Toruń zawsze kojarzył się z wielkim miastem i wypadami na zakupy, a później cywilizacja zawitała też do mojego Włocławka i w Toruniu przestałam pojawiać się zbyt często. ale sentyment został :)
OdpowiedzUsuń