środa, 2 października 2019

Podsumowanie wakacji - co robiłam i przeżyłam



Moje trzymiesięczne wakacje dobiegły końca. Z jednej strony się cieszę, bo wreszcie zacznę coś robić. Z drugiej strony powrót na znienawidzone studia nie powoduje u mnie nadmiernej ekscytacji.

Co ciekawego zrobiłam w te wakacje? Jakie miejsca odwiedziłam? Czego nie robiłam, bo nie chciałam albo… mi się nie chciało? Oto podsumowanie.
Zacznijmy od tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli od podróży! W te wakacje nie planowałam dwóch wycieczek zagranicznych, ale tak jakoś przypadkiem wyszło, że wygrałam rejs promem do Szwecji. Dzięki temu z bratem zwiedziliśmy cudowną Karlskronę, do której pewnie nie wybrałabym się, gdyby nie ten konkurs. Poza tym odhaczyłam dwudziestą czwartą stolicę i to dość niepopularną – miasto Andorra la Vella. A stało się to przy okazji podróży do Barcelony - żałuję, że to nie stolica Hiszpanii, bo znalazłaby się na pewno bardzo wysoko w moim rankingu.
Niezapomniana była również dla mnie podróż na Podlasie. To jedna z tego rodzaju wycieczek, które odwlekałam od dawna. W końcu zobaczyłam meczet w Kruszynianach. Być może część z Was pamięta, że przez kilka lat jednym z moich celów rocznych było: "Zobaczyć meczety w Kruszynianach i Bohonikach". Tym razem nie umieściłam tego punktu na liście, a na Podlasie pojechałam. I przekonałam się, że to faktycznie jest trochę inny świat. Tam można usłyszeć ciszę.
Co jeszcze ciekawego zrobiłam w wakacje? Ano starałam się jak zawsze trochę ukulturnić. Obejrzałam dwa wspaniałe muzyczne filmy – "Rocketman" i "Yesterday". Byłam w kinie na "(Nie)znajomych" – bardzo Wam polecam tę produkcję. Jest polska, ale niech to Was nie odstrasza. Można się pośmiać, ale też… zastanowić nad życiem. Bo film ten jest w gruncie rzeczy bardzo, bardzo życiowy i prawdziwy. Nie jakieś tam dyrdymały, które zdarzają się tylko na srebrnym ekranie. W wakacje obejrzałam także dwa starsze filmy – "Utoya, 22 lipca" o zamachu Breivika i "Marsjanin" z genialnym Mattem Damonem. Opowieści o kosmicznej tematyce raczej nie należą do moich ulubionych, ale tę ogląda się wyjątkowo przyjemnie. Można trochę się pośmiać, ale i wzruszyć.

W wakacje przeczytałam 15 książek. Niektóre były bardzo słabe jak bijąca rekordy książka z leniwcem na okładce "Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych", ale były też wyjątkowo świetne jak "Too late" Colleen Hoover, która niezmiennie pozostaje moją ulubioną autorką.

Ukulturniałam się nie tylko w domowym zaciszu. W minione lato odwiedziłam dwa świetne muzea toruńskie – Muzeum Zabawek i Bajek oraz Muzeum Dom PRL-u. Oba serdecznie Wam polecam, a szczegółowe relacje z tych miejsc znajdziecie na blogu.
W wakacje odhaczyłam również punkt z mojej listy celów, który brzmiał "Zobaczyć Notre Dame de Paris". Kupno biletów na ten musical było świetną decyzją, nie żałuję wydanych pieniędzy. Uwielbiam muzykę z musicali, słucham Studia Accantus, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze do teatru. Tymczasem to, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mam nadzieję, że w najbliższym sezonie uda mi się zobaczyć kolejny musical – może "Miss Saigon" w Łodzi.
Sporo czasu w ciągu ostatnich trzech miesięcy spędziłam również na oglądaniu… list przebojów. Na Stars TV emitowano genialne topy alfabetyczne (top 36 przebojów na daną literę), a także inne listy ze starymi, kultowymi piosenkami. Trochę żałowałam, że nie mam telewizora we własnym pokoju, ale w sumie w salonie jest więcej miejsca do tańczenia.

I w końcu dochodzimy do jednego z najważniejszych wydarzeń tego lata. Decyzji, która zmieniła moje życie. W naszym domu zamieszkał Nicolas, kotek brytyjski. Zmodyfikował niektóre z naszych nawyków, a przede wszystkim dał nam dużo radości. Co lubi robić Nicolas? Siedzieć tam, gdzie dużo kurzu, czyli pod łóżkiem, prosić o jedzenie, uprawiać parkour. To prawdziwa gwiazda Instagrama. Nie wiem, jak to się dzieje, że z miejsca go pokochałam. Chociaż budzi mnie nad ranem, udając okręt.
Przeglądam mój kalendarz i nadziwić się nie mogę, że tyle fajnych rzeczy miało miejsce w te wakacje. A wydawało mi się, że nie robiłam kompletnie nic. Przeczą temu odwiedzone festiwale, escape roomy, napisane teksty, przeprowadzone wywiady, zdobyte nagrody. Cieszę się, że zapisuję miłe rzeczy, które wydarzyły się danego dnia. To pozwala jakoś bardziej docenić życie. I nawet to, że nie poszłam w końcu do kina na "Króla lwa", przestaje mnie martwić.
A ostatni dzień wakacji spędziłam w studiu nagraniowym. Szczegóły wkrótce. :)
Jak tam Wasze wakacje? Gdzie byliście, co zobaczyliście, co przeżyliście, co dobrego zjedliście, co przeczytaliście?
Sara

2 komentarze:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.