Wpis ten bierze udział w konkursie na ulubioną pocztówkę.
Wybranie tej
najwspanialszej pocztówki, najbardziej ulubionej, po prostu TEJ jedynej okazało
się niemałym wyzwaniem… Wśród kilkuset widokówek wiele zasługuje na to miano.
Jedne rozśmieszają mnie już po jednym zerknięciu, inne nieustannie zapierają
dech w piersiach, a jeszcze inne przywołują piękne wspomnienia, cudowne widoki
i przeżycia, więc mają dla mnie znaczenie sentymentalne. Mam też kartki, które
są odzwierciedleniem moich podróżniczych marzeń. Jednak po długich dywagacjach
zdecydowałam się wybrać kartkę z AFGANISTANU, o której już wspominałam na
blogu, o tutaj CLICK. Najwidoczniej coś ciągle mnie w niej fascynuje i prezentuję ją kolejny raz.
Pocztówka ta przebyła
długą drogę zanim znalazła się w mojej, i tak za małej, skrzynce. Mimo że w
linii prostej odległość między Polską a Afganistanem wynosi ok. 4000 km, to
moja pocztówka przebyła jakieś… 20.000 km! Dlaczego tak się stało? Otóż poczta
amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie najpierw przybywa do
Stanów Zjednoczonych, a dopiero później zostaje wysłana do swego adresata. To
pierwszy z powodów, dla których wybrałam tę pocztówkę – niezwykłość podróży i
liczba przebytych przez nią kilometrów robi wrażenie. Niezwykłe jest to, że ktoś, kto jest daleko
stąd, wysyła niewielki kartonik z pięknym zdjęciem i kilkoma słowami do nieznanej sobie osoby, a pocztówka po
przebyciu tysięcy kilometrów, dochodzi do ciebie w idealnym stanie…
Co właściwie przedstawia
ta widokówka i dlaczego tak ją lubię?
Uwielbiam ludzi i
przebywanie wśród nich. Uwielbiam ich słuchać, poznawać, dowiadywać się nowych
rzeczy, próbować zrozumieć cudze nawyki, przyzwyczajenia, kulturę. Swoją
przyszłość wiążę z psychologią. Kartka przedstawiająca twarze afgańskich dzieci
była strzałem w dziesiątkę! Na kartce widnieją nie tylko urocze i uśmiechnięte
dzieciaki, ale również lekko zaskoczone albo wygłupiające się młode osóbki.
Kolejnym powodem, dla
którego kartka ta zajmuje honorowe miejsce w mojej kolekcji jest fakt, że
pochodzi z kraju arabskiego, a temat arabistyki i islamu fascynuje mnie od
jakiegoś czasu, dzięki książkom Tanyi Valko. Nawet ta, z
pozoru zwyczajna, pocztówka obrazuje jedną ze smutnych i okropnych zasad
panujących w krajach Bliskiego Wschodu, czyli kobiety na marginesie społecznym… Na
pocztówce zostali uwiecznieni prawie wyłączenie chłopcy – z wyjątkiem dwóch
postaci w czadorach (strojach z połówek kół) i kwefach (zasłonach na twarze).
Ostatnim powodem, który
wyróżnia tę pocztówkę i jednocześnie czyni wyjątkową jest pieczątka militarnego
urzędu pocztowego.
Niezmiernie cieszę się,
że mam tę kartkę w swojej kolekcji. Jak widzicie jest naprawdę wiele powodów,
dla których zasługuje ona na owacje na stojąco, haha. :)
Link do strony z konkursem CLICK
Gdańsk to moje rodzime miasto wiec nie mogę go nie lubić;>
OdpowiedzUsuńI moja lista nielubianych miast też jest malutka, nie przepadam z Gdynią, gdyż jak dla mnie jest ona pusta, ma jedną główną ulicę, gdzie jest naprawdę dużo, a potem długo nic:(
No i nie przepadam za Warszawą, ale tylko ze względu na to, że jest tam za mało zieleni za dużo szarości, te budynki takie szaro bure, zawsze Wawka mi się kojarzy z deszczem, ale na przekór wszystkiemu w Wawce byłam najczęściej ^^
Piękna pocztówka i ma niezwykłą historię, którą pięknie opowiedziałaś :) Miłej soboty!
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia jednej pocztówki i do tego jest niezwykła, te wszystkie twarze - zdecydowanie przepadam za takimi pocztówkami, na których znajdują się lokalni mieszkańcy :) Afganistan śmiało można nazwać perełką :)
OdpowiedzUsuń