Nie mogłam się oprzeć i postanowiłam dodać jeszcze jeden post o Postcrossingu, tym razem krótszy. Przygotowując go, przejrzałam wszystkie moje pocztówki, w poszukiwaniu ciekawych informacji czy historii i policzyłam je (ale o liczbach za chwilę), a wszystko po to, aby stworzyć dla Was post z anegdotami i ciekawostkami postcrossingowymi.
Jeśli ktoś nie zdążył zapoznać się z poprzednim postem o tym, czym w ogóle jest Postcrossing - serdecznie zapraszam.CLICK
Przeprosiny kanadyjskiej poczty
Pewnego razu otrzymałam
nietypową pocztówkę. Była ona owinięta folią, na której wydrukowane zostały
przeprosiny od… kanadyjskiej poczty. Kartka została bowiem uszkodzona
(przerwana, ale na szczęście nierozerwana :)). W folii znajdował się także list, w którym wyjaśniona została przyczyna
zniszczenia pocztówki i ponowne przeprosiny. Byłam w szoku, że kanadyjska
poczta tak dba o swoich klientów. Złość z powodu uszkodzonej kartki praktycznie
wcale się nie pojawiła. Kanadyjczycy wiedzą, jak udobruchać klienta :) Ciekawe jakby z tym było w Polsce…
Kanada |
A jednak to prawda!
Turyści faktycznie
odwiedzają Polskę, co mogłam zauważyć, czytając moje pocztówki. W kilku z nich
pojawiły się wiadomości, jakie polskie miasta odwiedzili postcrosserzy (zwykle
była to Warszawa, Kraków, Poznań). Przeczytałam mnóstwo miłych słów o naszych
rodzimych miejscowościach, zabytkach… Erika z Austrii podzieliła się ze mną nawet
informacją o tym, że któregoś lata przepłynęła kajakiem z Suwałk do
Białegostoku. Ciepło się robi na sercu w takich momentach.
Austria |
Yyy…Eee…Tak
Ok, sama sobie na to
zasłużyłam. Prosząc postcrosserów o
pisanie kartek w ich ojczystym języku, wywołałam lawinę
nieprzetłumaczalnych pocztówek. No, może przesadzam, bo właściwie to do tej
pory jakoś poradziłam sobie z odczytaniem, co też mi ci cudzoziemcy napisali,
ale… nie zawsze było kolorowo. W sumie otrzymałam 4 kartki po holendersku (czy
ktoś jeszcze śmie twierdzić, że holenderski jest podobny do niemieckiego?!),
jedną kartkę po portugalsku i, uwaga, 11 kartek napisanych cyrylicą, której
moja znajomość ogranicza się do Привет (cześć) i podpisu :) Dobrze, że córka ryzykantka ma mamę
filolożkę, i to w dodatku, rusycystkę. Chociaż zdarzały się przypadki, że moja
mama musiała sobie poradzić z cyrylicą używaną na Ukrainie, Litwie czy
Białorusi.
Białoruś |
Duma rozpiera!
Na mojej
twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, a w oczach pozytywne zaskoczenie za każdym
razem, gdy wyjmowałam ze skrzynki pocztówkę napisaną w języku polskim.
Holendrzy czy Ukraińcy chwalili się, że uczą się polskiego, ale jednocześnie
przepraszają za błędy, bo robią to krótko/przez Internet. Ale jednak robią,
czyli nie przestraszyły ich pogłoski o tym, że polski niby trudny,
skomplikowany, dużo odmian, przypadków, bla bla bla. Kartki napisane były
uroczym polskim, a błędy wcale nie rzucały się w oczy lub były tak subtelne, że
od razu je wybaczałam.
Holandia |
Liczby, liczby, liczby…
W sumie
moja kolekcja liczy 350 pocztówek, w
tym z czystego Postcrossingu 115.
Reszta to albo wymiany, albo widokówki, które sama kupiłam, albo które
przywieźli czy też przysłali mi znajomi z zagranicy.
Najwięcej
pocztówek mam z:
Polski – 98
Włoch – 48
Niemiec – 34
Rosji – 23
Holandii –
18
Najstarszą
osobą, która wysłała mi kartkę był prawdopodobnie siedemdziesięcioletni
mężczyzna z Portugalii, a najmłodszą dwuletnia dziewczynka z Tajwanu (chociaż
myślę, że kartkę za nią wypisała mama ;))
Hiszpania |
Najdłużej podróżująca
kartka - 214 dni, na Litwę. Dziwne, prawda? W końcu Litwa jest całkiem blisko,
nie jest to kraj, w którym panuje wojna, więc o co chodzi? Otóż… po wylosowaniu
adresu, wypisałam kartkę i postawiłam ją na szafce. Zsunęła się ona niepostrzeżenie
między szafę a biurko, a ja odnalazłam ją po jakichś 200 dniach (co nie
oznacza, że przez ten czas nie sprzątałam pokoju, sprzątałam, wierzcie mi).
Zdolniacha ze mnie.
Jak
widzicie Postcrossing niesie ze sobą wiele niespodzianek, zabawy i śmiechu.
Więc polecam Wam go jeszcze raz :)
Holandia |
Super ten post, bardzo zabawny :)
OdpowiedzUsuńPoczta polska jedynie owinie uszkodzony list we folię i przyklei naklejkę "przesyłka uszkodzona" (miałam taki przypadek). Niestety podwyższenie cen wysyłko listów za granicę nie równa się z polepszeniem świadczonych usług ;/
OdpowiedzUsuńBardzo fajne anegdotki :)
delpuestasol.blogspot.com - mój blog, poświęcony w całości idei postcrossingu :)
Zrobiłam to samo - w sensie, że poprosiłam o pisanie w ojczystym języku. O ile znam większość europejskich języków i ogarniam japoński, to przy kartkach z Chin wymiękłam. Nigdy więcej.:)) Ratowałam się prostym "dziękuję za piękną kartkę" w odpowiedzi zwrotnej.
OdpowiedzUsuńW folii? Wow - poczta polska jest chyba za biedna na folie... nie mówiąc już o drukowaniu przeprosin.
Rosyjska poczta nie przeprasza. Jeśli twój list lub kartka dotarła do adresata (bez względu na to kiedy), to samo w sobie jest szczęście :)
OdpowiedzUsuńMari
Brawa dla kanadyjskiej poczty, jestem pełna podziwu, za taką dbałość. Co do turystów, to ostatnio jeden z moich PenPalsów napisał, że był w Gdańsku i uważa, że jest podobny do Amsterdamu! Co mnie naprawdę mile zaskoczyło.
OdpowiedzUsuńNo i nauka języka polskiego, brawa dla śmiałków, zwłaszcza, że z tego co widzę, idzie im świetnie!
Pozdrawiam,
http://zmiana-trasy.blogspot.com
Świetny post! Aż mnie roznosi chęć rozpoczęcia tego hobby! Ale muszę poczekać do poniedziałku... ;)
OdpowiedzUsuń