Odwiedzając inne kraje, lubię chodzić… na targ. Tak było na Ukrainie, we Lwowie oraz, ku mojej uciesze, w Katanii, na Sycylii. Główną atrakcją miasta TARG? A czemu by nie?
I to nie byle jaki targ.
W Katanii odwiedziłam dwa targowiska – z rybami i owocami morza, jak
również z mydłem i powidłem, czyli
krótko mówiąc ze wszystkim, czego potrzebuje człowiek do życia, jak i bez czego
może się obyć (ale i tak to kupi). Ten pierwszy nie pachniał zbyt kusząco, ale
za to zachowywał wszystkie zasady sanepidu, a jakże!
Ryby, kałamarnice, małże, krewetki, ośmiornice i wiele innych, żywych i jeszcze się ruszających/pełzających/próbujących pływać frutti di Mare było wszędzie – na stołach, w miskach, w korytkach, ale także pod naszym stopami… Trzeba było naprawdę uważać, aby przypadkiem nie wdepnąć w jakąś sardynkę. Ewentualnie miecznika. Żart. Ten ostatni na szczęście nie służył jako dywan na chodniku.
Po tym, jakże wymagającym, wyścigu z przeszkodami czekała na nas katedra, a obok niej słoń. Słoń na środku rynku?! Takie rzeczy tylko w Katanii. Prezentuje się on jednak wspaniale i w dodatku jest symbolem miasta!
Top - Butik / Rybaczki - sh (River Island) |
Kolejnym przystankiem
naszego spaceru jest amfiteatr, a
właściwie jego szczątki. Naprzeciwko ruin znajduje się budka z pysznymi bułkami
z lodami, o których wspominałam już tutaj.
Zachciało nam się
pamiątek, świeżych owoców… Dotarliśmy więc do miejskiego targowiska, które było
tak ogromne, że nie daliśmy przejść całego wzdłuż, a co dopiero wzdłuż i
wszerz. Ubrania, biżuteria, płyty CD, torebki, buty – to było na początku.
Głębiej artykuły spożywcze, począwszy od przypraw, na warzywach i owocach
skończywszy. Na targu były bardzo, ale to bardzo przystępne ceny, owoce kilka
razy tańsze niż w sklepach, a przy tym świeże. Ciuchy także były w bardzo niskich
cenach, a nawet jeśli nie, to przecież… Zostaje nam targowanie. W Polsce takie
coś praktycznie nie istnieje, za to we Włoszech jest na porządku dziennym, może
nieco mniej niż w krajach arabskich, gdzie, gdy nawet nie zaczniesz się
targować, możesz urazić sprzedającego. Przytoczę Wam anegdotę o moim
udanym zakupie okularów przeciwsłonecznych:
- Ile kosztują te
okulary?
- 15 euro
- Łeee, to dziękuję
- Powiedz mi, za ile je
kupisz
Wtedy zamurowało mnie.
Nie wiedziałam, czy 10 euro to za dużo, czy wypada dać 5 euro… Wydaje mi się,
że powiedziałam 5 bądź 6, na co sprzedawca:
- Daj mi 8 euro, będą
Twoje
Dałam mu 7 i
podziękowałam. Okulary mogliście już podziwiać na kilku zdjęciach, to te w
białych oprawkach :)
Klimat bazaru bardzo mi
się podobał, choć niektórych mógłby on nieźle przestraszyć. Mnóstwo ludzi,
bardzo głośno, nachalni sprzedawcy, ale podziwianie tych wszystkich cudeniek i
dupereli było dla mnie niczym uczta dla oczu. Gdybym miała więcej czasu, na
pewno udałoby mi się wytargować sporo rzeczy w przystępnych cenach, ale
niestety nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli :)
Katania to miasto Etny.
Wiele razy zostało zasypane pyłem wulkanicznym, dlatego jeśli spojrzycie pod
nogi, chodząc ulicami Katanii, zobaczycie kamienie pokryte czarnym nalotem.
Skoro już mowa o Etnie… w następnym poście bliżej przyjrzymy się tej
tajemniczej górze, serdecznie zapraszam!
PS. Jeśli dotrwaliście do końca tego długiego posta, to może polubicie Sawatkę na FB?
Like Sawatka on Facebook - click
Świetny artykuł i zdjęcia :) A nikt tego nie skomentował, to ja dorzucę swoje 3 grosze...
OdpowiedzUsuńZ tym targowaniem się to Włosi przypominają Arabów. Tak Cię zamotają, że wszystko kupisz, nawet co niepotrzebne,,,