Dla wszystkich fanek (i
fanów!) One Direction już na początku smutna informacja: tytuł tego posta nie
ma najmniejszego związku z Louisem z Waszego ukochanego zespołu. Nie mniej jednak
zachęcam do zapoznania się z poniższym wpisem, gdyż tytułowy Louis zapewne nie
mógłby kupić Wam torebki, ale mógłby ją… zaprojektować.
źródło: wikipedia.org |
Louis
Vuitton. Burberry. Gucci. Valentino. Dolce & Gabbana. Armani. Prada. Wszyscy najwięksi mają swoje butiki na
Via Condotti, najdroższej ulicy Rzymu. Zapewne tam wiele Włoszek (i nie tylko!)
zapomniało o czymś takim, jak limit na koncie. Ja sama na wiadomość o tym, że
będziemy przechodzić przez TĘ ulicę, od razu poczułam się mniej zmęczona (a
miałam prawo taka być po około siedmiogodzinnym maratonie po stolicy Italii).
Przygotowałam aparat, ale pech chciał, że przejście tą ulicą przypominało bieg
na 200 metrów, mogłam więc jedynie pomarzyć o zatrzymaniu się przed którąś z
witryn i gapieniu się, jak głupia na torebki w gablotkach, a co tu dopiero
mówić o jakichkolwiek zdjęciach! Ale, ale… Ja tak łatwo się nie poddaję.
Na końcu ulicy znajduje
się słynny Plac Hiszpański i tak samo słynne Schody Hiszpańskie, na których,
aby zrobić zdjęcie bez tłumów, należy się pojawić około godziny piątej rano (co
udało się Kasi Tusk, którą podziwiam za chęć tak wczesnego wstawania, która
często procentuje świetnymi zdjęciami nie tylko nas Schodach Hiszpańskich, ale
także między innymi na głównej ulicy Warszawy).
Schody Hiszpańskie, tylko schodów nie widać... |
Wracając
do sklepów… Kiedy reszta mojej grupy kolonijnej (pozdrawiam!) jadła,
odpoczywała albo nalewała sobie wody do butelek (w Rzymie w wielu miejscach
znajdują się wodopoje czy fontanny, z których spokojnie można pobierać zdatną
do picia wodę, naprawdę niezastąpioną w czasie włoskich upałów), ja nieśmiało
podeszłam do dwóch najbliższych witryn i cyknęłam parę fotek. Wcześniej
słyszałam, że w niektórych szybach można dostrzec znak informujący, iż tutaj
nie wolno fotografować… Jednak ja takiego obrazka nie zauważyłam, wobec tego
cała w skowronkach mogę powiedzieć, że mam zdjęcia szyldów Gucciego i Diora!
Na niektórych nie robi to
żadnego wrażenia. I dobrze, bo gdyby wszyscy się tym zachwycali, zawiałoby
nudą. Nie przekroczyłam progu żadnego z butików, myślałam, że jako zwykła
śmiertelniczka, w dodatku nie w sukience za (przynajmniej) 2000 zł nie mam
wstępu do tych zaczarowanych miejsc. Dowiedziałam się później, że zwyczajni
turyści mogą wchodzić do sklepów na Via Condotti, a jeśli trafią do butiku
Louisa Vuittona, to mają szanse załapać się na oliwki i szampana, który jest
tam serwowany przez kelnerów, a także obejrzeć film wyświetlany na schodach… To
się nazywa klawe życie. Szkoda, że w pobliskim warzywniaku nie rozdają
chociażby darmowej oranżady.
Uściski!
PS. To już ostatni
rzymski post, jednak Italia tak bardzo zawładnęła moim sercem, że spodziewajcie
się kolejnych słonecznych wpisów. Zmierzamy na południe…
W moim przypadku jest to miejsce, na którym się zawiodłam kompletnie, ponieważ... schody były akurat w remoncie! :(
OdpowiedzUsuń