O ile dobrze policzyłam, to jest
post nr 299. Kolejny post będzie wpisem specjalnym, jest już gotowy od kilku dni.
Za to dzisiaj mam do Was pewną… prośbę. :D Ale na początku zerknijcie na kilka
rad Tomka Tomczyka vel Kominka vel Jasona Hunta, jednego z najbardziej
wpływowych blogerów w Polsce.
„Sztuki sprzedawania [tekstów] najlepiej uczyć
się od mistrzów, a mistrzami są tabloidy.”
„Nie każę Ci kopiować zwyczajów
tabloidów i nadawać notkom na blogu tytułów
w rodzaju krwiożercze chomiki pożarły mi ciężarną babcię. Ale już nie
śpię, bo trzymam kredens jest dziełem geniusza.”
„Sugeruję, byś częściej stosował
tytuły z emocjami, konkretnym przekazem, zdaniem-powiedzeniem, bawił się formą,
stosując lead jako uzupełnienie tytułu.”
„Odradzam dawanie oryginalnych i
przesadnie pomysłowych tytułów, choć akurat tego uczono mnie na zajęciach z
dziennikarstwa.”
„Nie dawaj tabloidowych tytułów
kończących się trzema kropkami, np. Babcia Marysia umarła w…”
To rady Kominka, na początku
próbowałam się do nich stosować, później zaczęłam tworzyć tytuły, które dają w
miarę jasną odpowiedź na to, co jest w tekście. Wymyślanie tytułów to jedno z
najtrudniejszych i najbardziej zżerających czas zadań podczas pracy nad
blogiem. Wiem, że niektórzy z Was w tytule kolejnego posta piszą po prostu
liczbę porządkową albo jasno i przejrzyście przedstawiają, co znajdzie się we
wpisie. Jednak ja nie z tych. :D Dla mnie tytuł musi być przyciągający, aby
ktoś zerknął na bloga dlatego, że sam tytuł wydał mu się intrygujący. Podczas
mojej przygody z blogowaniem nadałam niejednemu postowi kiepski tytuł, ale
zdarzyły się też perełki, z których byłam naprawdę dumna. Większość z nich to
wpisy z początku blogowania… Kurczę, czyżbym traciła wyobraźnię? ;) Wybierzcie
najlepszy według Was tytuł!
1. Spotkałam papieża (post o wizycie
w Watykanie z genialnym leadem :D)
2. Oliwki u Louisa (opis ulicy Via
Condotti w Rzymie)
3. Słoń w środku miasta (wycieczka
do Katanii)
4. Sylwester na Etnie (wspinaczka na
Etnę)
5. Ubrania dla pań. Projektanci dlapanów. (kilka refleksji na temat projektantów homoseksualistów)
6. Piekielna droga do nieba (podróż
na wyspę Vulcano)
Wszystkie kolory tęczy w Sejmie
(krótka relacja z wizyty w Sejmie)
7. Czy warto płakać nad rozlaną kawą? (przeżycia w Starbucksie)
8. Fetysz granic (wyjaśnienie, dlaczego
tak bardzo lubię robić sobie zdjęcia na granicach)
9. Konradzie, dlaczego mnieprześladujesz? (wspomnienie o miejscach w Wilnie związanych z Mickiewiczem i Dziadami)
10. 14 metrów kwadratowych pocztówek
(cała kolekcja moich pocztówek)
11. Nie wchodźcie na żubra w sukience
(wypad do toruńskiego zoo)
12. Autostopem do raju (sesja
zdjęciowa: ja a’la nimfa z tabliczką przy drodze)
13. Sorry, taki mamy klimat (zimowe
szaleństwo)
14. Jak zostałam królową (Karnawał
Niemiecki w moim liceum)
A może macie swoich własnych
ulubieńców wśród tytułów? Przyznaję, że często zaglądam na jakiś blog tylko
dlatego, że tytuł wydał mi się intrygujący. Kocham gry słów, drobne zamiany w
powiedzeniach…
Pozdrawiam
Sara
PS Wielu z Was zastanawia się, co
słychać u mnie i u mojego gościa z Ameryki. Właściwie to od dwóch dni głowię
się, jak Wam to opisać. Nie chcę nikogo zniechęcać, nie chcę też nikogo zranić.
Jednak nie jest dobrze. Mogłabym napisać dwie strony o tym, jak bardzo jestem
zmęczona i jak bardzo nie spodziewałam się takich problemów… Powiem tyle:
wyobraźcie sobie, że bardzo na coś czekacie, dajmy na to, na wizytę w jakimś mieście.
Niestety, okazuje się, że w hotelu musicie spać na podłodze, która wygląda jak łoże fakira. Co
więcej są z Wami Wasi bliscy i gdy oni położą się na podłodze, kolce stają się jeszcze
ostrzejsze. Kiedy wychodzicie, nikt nie chce z Wami rozmawiać, ponieważ w całym
ciele macie kolce. Wyglądacie jak chodzące trupy, bo nie spaliście prawie
wcale. Nie możecie nic zrobić, nic. Tak się właśnie czuję. Kochani, chcę być z
Wami szczera, dlatego zapewne opowiem Wam, co mnie spotkało, nie będę tylko
opisywać wycieczek. Ale dajcie mi trochę czasu. Życzcie mi dużo cierpliwości,
dużo snu, dużo spokoju, mało płaczu. Trzymajcie za mnie kciuki!
Przyznam się bez bicia :P dzisiejszego wpisu nie czytałam (ale to nadrobię ;). Doba dzisiaj to dla mnie za mało. Widzę tylko, że mamy trzymac kciuki, więc trzymam :)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za kartkę ;)
Dla mnie przez przyjazdem Amerykanki doba to też była za mało, a teraz nie mogę doczekać się piątku i jej wyjazdu. To brzmi okropnie, wiem.
UsuńCieszę się, że kartka dotarła, trzymaj się ciepło, Sylwia. :)
7. Czy warto płakać nad rozlaną kawą? (przeżycia w Starbucksie)
OdpowiedzUsuńZ powyższej listy ten tytuł podoba mi się najbardziej. Jestem kawoszem, jestem uzależniony, kocham kawę i nie umiem bez niej żyć, chociaż mój żołądek już jej nie chce. Więc nad każdą rozlaną kawą bym płakał. A gdybym ją kupował w starbaksie tym bardziej, rozlać tyle pieniędzy! :p
A mi wtedy nie podpisali kubka w Starbucksie! Ale racja, że ta kawa kosztuje fortunę... A smakuje podobnie jak ta z McDonalda.
UsuńAutostopem do raju chwilowo brzmi dla mnie najbardziej kusząco, więc głosuję na numer 12. Dzięki za komentarz u mnie, a Ty się trzymaj! Czasem konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością wypada bardzo źle, ale mam nadzieję, że po pierwszych upadkach dalej będzie dużo lepiej i swoją "amerykańską" przygodę będziesz jednak dobrze wspominać :)
OdpowiedzUsuńNo niestety nie wyobrażałam sobie, że to będzie tak męczące... Mój wylot do USA w październiku trzyma mnie przy życiu! Trzymaj się też esc. :)
Usuńja ostatnio też postanowiłam dawać inne tytuły, nie są one ciekawe, ale nie znajduje się w nich raczej nazwa miejscowości skąd jest kartka. Dasz radę, trzymaj się, a mogę zapytać kiedy będziesz w Chełmnie? Czy już byłaś? :) co do najlepszego tytułu to jakoś nie mogę się zdecydować niestety.
OdpowiedzUsuńAniu, odwiedziłam Chełmno w piątek, ale byliśmy może z 40 minut - najpierw na jedzeniu, a potem tylko zobaczyliśmy relikwie i starówkę. :( Więc bardzo krótko, nawet by nie było czasu, aby pogadać.
Usuńnumer 7! :) Czy warto płakać nad rozlaną kawą?
OdpowiedzUsuńhttp://sniadanielejdis.blogspot.com/
Kochana jest aż tak źle? Pocieszę Cię troszeczkę, że w poniedziałek rano powędruje listo do Ciebie (ekhym czy to jest jakieś pocieszenie?). Głowa do góry :*
OdpowiedzUsuńBędę czekać! :D Dzięki Aniu. :)
UsuńCzy warto płakać nad rozlaną kawą? <3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest tak źle :( Siły więc życzę, siły i wytrwałości ;) I jak to ktoś, gdzieś, kiedyś... "Każdy gość cieszy. Jak nie przyjściem, to wyjściem" ;) (nie pamiętam ja to leciało dokładnie, ale sens taki był ;) )
Hahah, kocham to powiedzenie! Dzięki Olu. :) Przyda mi się i siła, i zdrowie. :D Szczerze mówiąc, przez przyjazdem mojej Amerykanki, nie spodziewałam się, że takie coś mnie spotka...
UsuńNo to życzę dużo cierpliwości! Mam nadzieję, że kolejny dzień będzie lepszy :)
OdpowiedzUsuńDzięki Edi. :) Też mam taką nadzieję!
UsuńMój ulubiony tytuł to numer 8.
OdpowiedzUsuńFetysz granic
A co do przeżyć związanych podejmowaniem gościa:
Was mich nicht umbringt, macht mich stärker. (F. Nietzsche)
Trzymaj się!
Dzięki Tomasz! :) Chociaż to wszystko mnie już powoli zabija. Dziś trafiłam na pogotowie.
UsuńSaro, jest aż tak źle?! Trzymam kciuki, żeby wszystko się dobrze ułożyło. Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Weronika, no nie jest dobrze, chociaż przynajmniej moja Amerykanka zaczęła trochę jeść. ;)
UsuńMam nadzieję, że jednak nie jest tak źle jak piszesz, choć przeczytam chętnie o pozytywnych jak i negatywnych stronach wizyty Amerykanki. Trzymam kciuki, żeby tych pozytywnych było mimo wszystko więcej! :)
OdpowiedzUsuńCo do najlepszego tytułu...hmm. Myślę, że mam problem z wyborem, ale postawiłabym na: Fetysz granic, gdyż na pewno intryguje i jest według mnie najbardziej oryginalny :)
Dzięki Kinga, na pewno nie będę tutaj strasznie narzekać, chociaż nie ukrywam, że jest ciężko. Ale po prostu taki trafił mi się przypadek.
Usuńmoim ulubionym jest zdecydowanie ten z numerkiem jedenastym. :) w ogóle masz fajne pomysły na tytuły, ja zwykle pozostaję na nazwie miejsca, które odwiedziłam. :) może też coś jednak urozmaicę. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.